Unia Europejska – w dezorganizacji

Stale powtarzam, że jestem zwolennikiem Unii Europejskiej, a to dlatego, że kiedyś przekonała mnie do siebie ideałami Ojców Założycieli.

Niestety od tego czasu, czyli od 1 listopada 1993 roku, a data może być znacząca, bo to przecież Święto Zmarłych, więc wyraźna sugestia, że twór ten istnieć wiecznie nie ma prawa. Wiem, trochę przesadziłem, ale mówiąc całkiem poważnie, to, co teraz obserwuje się w UE, zakrawa na kpinę, a może też skłaniać osoby mojego pokroju do tego, żeby wyrazić taką, a nie inną interpretację.

Ważne w tym wszystkim jest jednak, że niezależnie od ogólnego postępowania Unii Europejskiej, jako tworu niewydolnego pod wieloma względami i w chwili próby, blok nie sprawdza się kolejny raz, a już to, jak postępuje z niektórymi państwami, w ogóle mi się nie podoba.

Mówi o tym unijna Karta Praw Podstawowych, a ta określa katalog praw człowieka – mieszkańca Unii Europejskiej. Jakie to prawa? Między innymi są to:

  • Godność człowieka.
  • Prawo do życia.
  • Prawo człowieka do integralności.
  • Zakaz tortur i nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania.
  • Zakaz niewolnictwa i pracy przymusowej. …
  • Prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego.
  • Poszanowanie życia prywatnego i rodzinnego.
  • Ochrona danych osobowych.

Gdyby jednak przyjrzeć się temu wszystkiemu, co działo się przez ostatnie dwa lata, większość tych praw została złamana, więc Unia Europejska, odeszła od swoich Praw Podstawowych i to w imieniu ochrony własnych obywateli. Zadaję więc pytanie… W jaki sposób twór, który łamie prawa jednostek i całych państw, może twierdzić, że robi to dla naszego dobra, skoro sam łamie przepisy, a i wymaga, żeby się stosować do niektórych, ale tych, jakie pasują Unii?

Trochę to zawiłe, ale wynika z jednego, czyli tego, o czym też mówię od lat, więc nadmiernej ilości przepisów, a te stają bardzo już teraz często w sprzeczności ze sobą, chociaż pomagają w czepianiu się na przykład Polski.

To też muszę przypomnieć, bo zaraz usłyszę, że jestem czyjąś onucą, sprzyjam którejś opcji politycznej i mówię na zamówienie. Tak nie jest, czyli nie chodzi mi o obronę Prawa i Sprawiedliwości, gdyż to nie była, nie jest i nie będzie moja bajka, ale występuję w obronie Polski, która spotyka się z ogromem nierównego traktowania przez UE.

Niczym innym są wysuwane żądania pod adresem naszej ojczyzny, żeby spełniać kolejne warunki, co się wymusza poprzez blokadę wypłaty niektórych unijnych środków, ale i to też będę podkreślał, nie uderza to w rząd Rzeczypospolitej Polskiej, a w zwykłych Polaków, również przeciwników PiS i zwolenników UE. Mogę więc w takim przypadku powiedzieć, że Unia chce na siłę wprowadzić unijne zasady w Polsce, nie patrząc na nic poza swoim interesem i obsadzeniem swoich popleczników na najwyższych polskich stanowiskach.

Nie powiem też, aby w całej sytuacji Prawo i Sprawiedliwość było bez winy, bo jak żadna inna partia, umie zrażać do siebie wszystkich, a i zaognić sytuację, trzymając się z uporem maniaka raz obranej drogi. PiS nie ma również zmysłu negocjacyjnego, nie umie poruszać się w sferze międzynarodowej, nie umie zjednywać sobie sojuszników, czyli na placu boju idzie zawsze na walkę do upadłego, nawet jeżeli sprawa wydaje się przegrana od początku. Gdyby jednak taki PiS posłużył się zasadami, jakie przez lata wypracowała sobie Unia Europejska, walczył z nią jej własną bronią, przygotował się na froncie prawnym do potyczek i bitew, to cała sytuacja mogłaby wyglądać całkiem inaczej, więc może i Unia byłaby wściekła, ale nie miała możliwości ruchu. Tak jednak się nie robi, a na dodatek wkłada broń w ręce zdegenerowanej polskiej opozycji, bo za taką ją uważam, która nie umie i nie chce chyba zaproponować Polakom niczego więcej, jak pozbycie się Kaczyńskiego.

Z czego to wnoszę? Porównuję z polską irlandzką politykę, więc dwie zwaśnione przez cały wiek partie, które w obliczu możliwości przegranej, jednoczą siły i stają przeciwko własnemu wrogowi, chociaż wewnętrznemu. Pamiętajmy jednak, że irlandzka polityka, o ile Unia zaczyna się czepiać wyspy, niezależnie od tego, jakie reprezentuje przekonania, staje w jednym szeregu i walczy o własne prawa nabyte. Czasami ulega, ale nie można zarzucić tutejszym politykom, że nie pokazują jedności i działają wbrew interesowi państwa.

U nas jest inaczej, więc należy rozjechać przeciwnika, a na dodatek włączyć do tego wszystkiego swoją piątą kolumnę – społeczeństwo… i nim walczyć z tymi wszystkimi, którzy mają inne poglądy niż prezentowane przez liderów.

Tak na koniec, Polska nigdy nie będzie potężna, nie będzie też liczyć się na świecie, dopóki politycy w naszej ojczyźnie nie zrozumieją, że muszą wyciszyć nastroje, zbudować społeczną jedność i wspólnym frontem iść po swoje, czyli uczynić z Polski kraj, który mógłby w mojej ocenie nadawać ton przynajmniej europejskiej polityce, bo mamy ku temu możliwości, a i nie każdy polityk nad Wisłą, działa na zlecenie dowolnej opcji, jaka jest mu przypisywana.

Powinniśmy wykorzystać do tego, czyli budowania Wielkiej Polski, jak próbuje to zrobić Irlandia ze zjednoczeniem, stan Unii Europejskiej, jak powiedziałem – w dezorganizacji, ale też charakteryzującej się niemocą decyzyjną i przeregulowaniem. To się da zrobić, ale tylko wtedy, kiedy będziemy razem.

Bogdan Feręc

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Extra port capacity
Ukraińcy chętnie p