Dlaczego rząd nie może rozdawać pieniędzy?

Kolosalna nadwyżka budżetowa z ubiegłego roku stała się przyczyną żądań, jakie pod adresem gabinetu wysuwają grupy społeczne i biznesowe, a wszystkie one chcą, aby Skarb Państwa podzielił się 10 miliardami dodatkowych wpływów ze społeczeństwem.

To jednak może dać efekt odwrotny do tego, jakiego spodziewają się grupy nacisku, więc wywołać kilka niepokojących zjawisk i sprowadzić Irlandzką gospodarkę na tory zastoju. Rząd tworząc przyszłoroczny budżet, mówi, iż chce ograniczyć wpływ wysokiej inflacji oraz wzrostu stóp procentowych kredytów, jednak nie będzie tego robił za wszelką cenę, gdyż może powołać do życia zjawisko znacznie gorsze, niż obecnie obserwowane.

Aktualnie wskaźniki PKB jakby się zatrzymywały, a słowo jakby użyłem tylko dla złagodzenia oficjalnych danych, czyli są w cyklu hamującym, a to oznacza dla Irlandii spowolnienie produkcji przy jednoczesnym wzroście cen. Tym samym zaczęliśmy wchodzić w gospodarczą stagnację, a mamy jednocześnie ciągły wzrost inflacji, co określa się terminem stagflacji.


Sama stagflacja to określenie, które powstało w 1965 roku w Wielkiej Brytanii, a to wówczas zderzyła się malejącą produkcja, zmniejszyła podażą i rosły ceny, co dało ograniczenie produkcji i wzrost bezrobocia. Spadła także siła nabywcza pieniądza, a i przestały działać prawidła rynkowe, więc za niższą sprzedażą nie szła obniżka cen. W naszym przypadku znaczy to tyle, iż nie dosyć, że mniej będziemy kupować, mniej też będzie się produkować, zmniejszane będzie zatrudnienie, przy jednoczesnym utrzymaniu wzrostu cen, czyli inflacja nadal będzie w fazie istotnych wzrostów.

Pierwotną przyczyną stagflacji z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku był wzrost cen energii elektrycznej i podejmowanie prób schłodzenia gospodarek, jednak również nagłe załamanie się rynku nieruchomości i pękanie baniek spekulacyjnych na tym rynku. Zjawisko to doskonale widoczne było właśnie w Albionie, a i tamtejsze giełdy przyczyniły się walnie do wywołania stagflacji.

Ciekawie wygląda też walka ze stagflacją, a i jest niezwykle trudna, gdyż należy wówczas zaostrzyć politykę monetarną, przy jednoczesnym łagodzeniu skutków niskiego tempa wzrostów gospodarczych. Tego uniknąć chce rząd w Dublinie, bo do stagflacji jest bliżej, niż się obecnie wielu osobom wydaje, a sygnałów, iż możemy wejść w ten okres gospodarczy, jest coraz więcej. Istotne jest  również, iż nie zmienią tego ostatnie zapowiedzi o obniżeniu cen detalicznych prądu i gazu, a to za sprawą innych czynników, jakie wpływają na całą irlandzką gospodarkę. Widzimy przecież już niższą produkcję przemysłową, powoli, ale wzrasta bezrobocie, inflacja utrzymuje się na poziomie wysokim, a w ubiegłym miesiącu nawet zaczęła rosnąć.

Z połączenia tych wszystkich czynników wynika, iż należy podejmować takie działania, jakie zaproponował aktualnie irlandzki gabinet, więc wspierać mieszkańców wyspy, ale nieprzesadnie i dawać impulsy rozwojowe gospodarce, ale także bez zbyt dużego pompowania w nią pieniędzy.

W tym przypadku, czyli budżetu na przyszły rok, ów nie będzie zadowalający dla wielu, albowiem nie wszystkie grupy społeczne i reprezentujące sektory gospodarki, mogą doczekać się zysków z ustawy budżetowej 2024 roku, więc wyrażać będą niezadowolenie.

Oczami wyobraźni widzę też debatę w irlandzkim parlamencie, która stanie się raczej burzliwą i stanie się to za sprawą opozycji, a ta rozbudziła w swoich elektoratach oczekiwania, sugerując, iż rząd powinien oddać podatnikom całą nadwyżkę budżetową z ubiegłego roku.

Minister finansów powiedział już wcześniej, że tego akurat nie uczyni, ponieważ musi i chce zachować również pewną rezerwę w budżecie, czyli godzi się na wzrost wydatków, ale na poziomie niewiele przekraczającym 5%. Tym samym z nadwyżki budżetowej Skarb Państwa wyda na dodatkowe żądania społeczeństwa oraz na inwestycje ok. 6 mld €, natomiast 4 miliardy euro trafi na fundusze oszczędnościowe.

W związku z tym mnożna się spodziewać, że październikowy budżet dawać będzie więcej ulg podatkowych zamiast bezpośredniego wpychania do kieszeni irlandzkiego społeczeństwa pieniędzy, co powinno zabezpieczyć Zieloną Wyspę przed wpuszczeniem pustego pieniądza na rynek. Gdyby rząd postąpił inaczej i szerokim grupom społecznym dał pieniądze w różnej postaci, wywoła zjawisko rosnącej inflacji, ale nie podniesie w ten sposób produkcji, bo zmniejszy tylko realną wartość pieniądza.

To właśnie powód, dla którego nie można żądać znacznych kwot z budżetu, by podreperować swój własny, domowy lub prowadzonej przez siebie firmy.

Tak przedstawia się to w teorii, a jest też wyjaśnieniem, dlaczego minister finansów Michael McGrath, ale też minister wydatków i reform Paschal Donohoe, nie chcą rozdawać pieniędzy na prawo i lewo, co chciałaby uczynić opozycja w Dáil. Nawiasem mówiąc, to dobrze, że obecnie u sterów państwa nie mamy np. Sinn Féin, bo budżet na przyszły rok, byłby chyba „przejedzony” już w początkach trwającego.  

Tu zaznaczę, że nie tylko Sinn Féin wykazuje socjalistyczne zachowania gospodarczo-finansowe, bo właściwie to samo proponuje też Socjaldemokracja i Partia Pracy. Do tego rozdawniczego chóru można dołączyć też jednoosobową w Dáil Aontú i ugrupowanie People Before Profit.

Bogdan Feręc

Photo by engin akyurt on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Informacja prasowa:
Raport PHREAG pokazu