Nadchodzi twarde lądowanie. Irlandzki najem mieszkaniowy wchodzi w czas załamania
Rynek najmu mieszkaniowego w Irlandii wchodzi w fazę, której skutki będą odczuwalne znacznie szerzej niż tylko w relacji między właścicielem a najemcą. Od marca cała Irlandia stanie się strefą presji czynszowej. To oznacza kolejne ograniczenia w możliwości podnoszenia stawek i jednoczesny wzrost obaw, że sektor prywatny, już teraz na granicy wydolności, zacznie się kurczyć jeszcze szybciej.
Z punktu widzenia branży budowlanej i inwestycyjnej sygnały są wyjątkowo niepokojące. Rynek najmu nie jest oderwany od procesu deweloperskiego. Jeśli właściciele mieszkań zaczynają masowo wychodzić z rynku, inwestycje w nowe projekty natychmiast stracą podstawę ekonomiczną. Wówczas przestanie istnieć uzasadnienie dla budowy mieszkań przeznaczonych pod wynajem, bo ryzyko operacyjne wzrośnie szybciej niż koszty materiałów.
Właściciele alarmują wprost, że to może się skończyć bardzo źle dla najemców. Jeden z właścicieli nieruchomości określił sytuację jako stan, w którym prowadzenie działalności stanie się „niemożliwe”. Wskazał, że posiadając nieruchomość wartą kilkaset tysięcy euro, nie ma faktycznej kontroli nad swoją inwestycją. Opisał system, w którym czas reakcji RTB jest nadmiernie wydłużony, a lokator, nawet w przypadku poważnych naruszeń, może pozostawać w nieruchomości przez wiele miesięcy.
W jego ocenie nowe przepisy jedynie przyspieszą decyzje o sprzedaży, a podkreślił, że właściciele zniechęceni długimi procedurami i rosnącymi ograniczeniami nie będą już zainteresowani dalszym udziałem w rynku. Jego prognoza jest jednoznaczna: „Nikt nie będzie wchodził w rynek najmu”.
Z punktu widzenia analizy rynkowej ta teza nie jest przesadzona. Jeżeli wycofywanie się właścicieli będzie trwało, podaż mieszkań na wynajem zmniejszy się w sposób, który jeszcze bardziej podbije presję czynszową, niezależnie od intencji ustawodawców. Rynek, co warto powiedzieć, nie reaguje na zakazy, lecz na równowagę między możliwościami inwestycyjnymi a ryzykiem.
W marcu, kiedy nowe przepisy wejdą w życie, obserwować będziemy najpewniej dalsze zawężanie prywatnej oferty wynajmu. W praktyce oznacza to mniejszą dostępność mieszkań, większą konkurencję między najemcami i konieczność poszukiwania alternatywnych modeli budownictwa oraz finansowania.
To, co dziś jest alarmem właścicieli, jutro może być odczuwalne w całym łańcuchu rynku mieszkaniowego. W takich warunkach każda kolejna decyzja regulacyjna będzie działała jak kamień dorzucony do już przepełnionego zbiornika.
Bogdan Feręc
Źr. News Talk
Photo by Isaac Burke on Unsplash

