Wygrali – przegrali, ale nie polegli

Właściwie tylko matematyka pozwala powiedzieć, że Koalicja Obywatelska wygrała wybory do sejmików wojewódzkich, bo w liczbach bezwzględnych wygląda to całkiem inaczej i nikt nie może się temu sprzeciwić.

Oczywiście te wszystkie gadające głowy, które mają ochotę na podlizywanie się tuskistowskim zausznikom, pieją z zachwytu, że KO ponownie jest na szczycie, ale wynik tego landrynkowego tworu, a szarpanego już teraz wewnętrznymi sporami – wcale nie jest druzgocący dla PiS, ponieważ wciąż ponad 1/3 narodu popiera z jakiegoś powodu PiS. O ile przypatrzymy się wynikom wyborów z ostatniego weekendu, okaże się, że Prawo i Sprawiedliwość wygrało i to całkiem poważną przewagą nad Platformą Obywatelską, uzyskując 3,68% więcej głosów, czyli wartością przekraczającą nawet zwyczajowy błąd statystyczny. Oznacza to, że PiS wciąż ma najwyższe poparcie w kraju, chociaż i w tym ugrupowaniu zaczynają się boje i przepychanki wewnętrzne. Prawdę mówiąc, kaczyści muszą coś ze sobą zrobić, żeby odsunąć w cień obraz wiecujących 10 kwietnia pod Pałacem Prezydenckim i wytłumaczyć się z przewin, jakich dopuścili się przez dwie kadencje.

Oczywiście nie będąc gołosłownym, przyznać muszę palmę pierwszeństwa ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego, które w wyborach do sejmików zdobyło 34,27% głosów, a tuż za jego partią uplasowała się Platforma Obywatelska, której zaufało w niedzielę 30,59% respondentów. Trzecia Droga zdobyła 14,25% głosów, więc mniej niż połowę z popierających PiS, a Konfederacja w koalicji z Bezpartyjnymi Samorządowcami, skąd startowała moja koleżanka, niegdyś z Radia Wnet Liliana Wiadrowska 7,23%. Lewica, jak podaje Państwowa Komisja Wyborcza, otrzymała 6,32% głosów.

To skoro tak właśnie jest, to nawet oszukujące samych siebie zwarte szeregi zwolenników Platformy Obywatelskiej nie mogą twierdzić, że ktoś chce im wmówić, że „czarne jest białe”. Prawo i Sprawiedliwość ponownie wygrało wybory, więc zastanawia ten smutek na twarzach członków tego ugrupowania, a jest on widoczny.

Owszem, może i do ponownego wzięcia kraju w swoje zamordystyczne ramiona jest im daleko, ale nie mogą popadać w totalną rozpacz, bo totalnie to jednak fałszują obraz wygranej wszyscy ci, którzy należą do Koalicji Obywatelskiej.

Jeśli teraz przyszłoby stanąć w szranki z PiS-em którejkolwiek z partii politycznych w Polsce, przegra sromotnie, a jedynym ugrupowaniem, z możliwością podjęcia rękawicy jest Platforma Obywatelska. Ważne jest też, że ta partia zaczyna mieć ze sobą problem, bo przecież nie wystarczą gładkie kampanijne słowa, iż jak się pogoni Kaczyńskiego i jego zdeprawowany rząd, to będzie tylko świetlana przyszłość przed Polską. Jak się okazuje, Polacy zaczynają czuć się oszukani, nawet ci, którzy święcie przekonani byli, że Donald Tusk, wjeżdżając na białym koniu do Kancelarii Premiera, „odmieni oblicze tej ziemi”.

Tak się nie stało w wielu punktach obietnic wyborczych, bo i paliwo ma wyższą cenę od tej, o jakiej mówiło się w kampanii, a i żywność drożeje, choć miała tanieć. W tym właśnie przypadku jest to całkowita wina rządu, gdyż podniósł podatek VAT, co przełożyło się na ceny w sklepach i tego nie zniwelowała nawet spadająca inflacja, a i ona nie jest dziełem rąk zbawiciela narodu występującego z sercem na dłoni.

Do Prawa i Sprawiedliwości mam więcej niż dużo zarzutów, a i niech nie zmylą ich moje słowa, bo i tak nigdy nie stanę się zwolennikiem tego ugrupowania, a to tylko ze względów światopoglądowych. Wiem, bo przecież widziałem to na własne oczy, że PiS to rządzić nie umie, ale doskonale radzi sobie z pozyskiwaniem wrogów, więc o ile mamy iść w takim właśnie kierunku, to po kolejnych wyborach ponownie będą mogli rozpocząć swój chocholi taniec nad Europą.

Wielokrotnie mówiłem, że PiS może i chce dobrze dla kraju, ale za cholerę nie potrafi tego zrobić, a i ze sprzedaniem pomysłów społeczeństwu, czyli przekonaniem do swoich racji, problem ma wieloletni. To wszystko mogliby zmienić, o ile postawią na właściwych ludzi od manipulacji, więc socjotechniki, a ci powinni być daleko od związków z tą partią.

Jest jeszcze jeden czynnik blokujący, by Prawo i Sprawiedliwość ponownie miało poważne poparcie społeczne, czyli jej matuzalem. Jak by na to nie patrzeć, prezes i były już naczelnik państwa, od dawna powinien cieszyć się emerytalnym szczęściem, a nie grzebać drżącą ręką w polityce. Jest prawdą, że część zwolenników PiS pozostaje przy tej partii, głównie ze względu na Jarosława Kaczyńskiego i oddaje na to ugrupowanie swoje głosy, ale powiedzmy sobie szczerze, prezes musi odejść.

Niechby został sobie honorowym prezesem, ale oddał władzę ludziom młodym, bo nie młodszym, żeby ci właśnie zdobyli utraconą część elektoratu. To kolejny przyczynek do utraty dużej części głosów polskiego społeczeństwa, gdyż właśnie młodzi rzadko chcą popierać PiS, które jawi się, jako twór skostniały, „prowadzony przez podupadających na zdrowiu dziadków”. Tej ostatniej części poprzedniego zdania nie wymyśliłem, a usłyszałem przed poprzednimi wyborami do Sejmu i Senatu RP na jednym ze spotkań przedwyborczych PiS, jakie transmitowane były na YouTube.

Reasumując, PiS nie może wstydzić się swojego wyniku wyborczego do sejmików, a więcej obaw powinna mieć Koalicja, albowiem jej rozpad polityczny, oznaczać będzie totalną klęskę i powrót do dużego politycznego stołu Prawa i Sprawiedliwości.

Na marginesie, jak już kiedyś powiedziałem, PiS potrzebny jest Polsce, ale tylko pod jednym względem. To dobry hamulcowy zapędów Brukseli, chociaż i tam trochę przegięli, a i nie chcieli się przyznać, że w Polsce mówią jedno, a w Parlamencie Europejskim i tak przepychają niepopularne w naszej ojczyźnie dyrektywy. Wstydzić mają się czego, ale i z tego można wyjść, gdy otworzy się przyłbicę i powie, że popełniliśmy błędy, które chcemy naprawić. Powinni też dodać, iż odsuną się od władzy, jeżeli złamią tę obietnicę, a wówczas społeczeństwo będzie miało możliwość zgłoszenia referendum, które przyspieszy kolejne wybory.

PiS ma wciąż szansę, aby odwrócić tę wygrano-przegraną passę, ponieważ wybory do Parlamentu Europejskiego dopiero w czerwcu, a jeżeli wystawią kandydatów młodych, nawet mających prawicowe poglądy, zmobilizują część elektoratu do oddania głosów. Startujący do PE powinni też w mojej ocenie odrzucić typowe dla PiS przytyki słowne w kierunku swoich adwersarzy, więc pokazać się jako profesjonaliści, którzy chcą coś zmienić, a nie idą wyłącznie po kasę. Schowałbym również i to głęboko w piwnicach politycznych tortur Prawa i Sprawiedliwości obecnych europosłów, bo w mojej ocenie wcale nie są tymi, na których, o ile miałbym oddać swój głos, chciałbym zmarnować moją kartę do głosowania.

Spotykamy się więc od 6 do 9 czerwca 2024 roku przy unijnych urnach, a dla kogo okażą się grzebalnymi, a kogo wyniosą na szczyty, zadecydujemy sami.

Bogdan Feręc

Fot. „X” Prawo i Sprawiedliwość

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Nowy sklep przy Henr
Irlandzkie firmy bro