Porażająco niski wzrost inflacji
Jeżeli wciąż będzie to szło w tym kierunku, może się okazać, że w październiku będziemy mogli zacząć używać nowego określenia w informacjach o poziomie cen, więc zaczniemy używać pojęcia deflacja, czyli dotknie nas ogólny spadek poziomu cen.
Central Statistics Office podje szacunkowe dane o inflacji za wrzesień tego roku, a jak wykazują, wzrost cen był wręcz symboliczny, bo wyniósł zaledwie 0,2% rok do roku, co nie było spotykane na wyspie od ładnych kilku lat. Doskonale wygląda też wzrost wrześniowej inflacji w porównaniu do sierpnia tego roku, a wówczas ta wyniosła 1,1% w ujęciu rocznym.
Inflacja we wrześniu 2024 roku stała się więc najniższą od marca 2021 roku, a obliczono ją na podstawie zharmonizowanego wskaźnika cen konsumpcyjnych (HICP).
Ciekawie wygląda też inflacja na tle tej z całej strefy euro, bo w tym ujęciu Irlandia jest o całe 2% niżej, czyli wzrost cen rocznych dla 20 państw, który wyniósł 2,2%.
Na tak niski poziom inflacji w Irlandii wpłynął spadek cen energii o 1,4%, co odnotowano w skali jednego miesiąca, a i o 14,1% w rok do końca września. W ujęciu sierpień – wrzesień ceny żywności nie uległy właściwie zmianie, ale rok do roku podniosły się do 30 dnia poprzedniego miesiąca o 1,5%. W miesiąc ceny transportu spadły o 5,4%, a w rok do końca września o 0,4%.
We wrześniu Republika Irlandii miała też trzecią najniższą stopę inflacji w całej strefie euro, choć jeszcze dwa lata temu było to 9,6%.
Tak zaskakująco niska inflacja zbiegła się z zapowiedziami budżetowymi rządu, więc znacznie większym poziomem pomocy gospodarstwom domowym, które borykają się z kosztami utrzymania.
*
Tu jednak należy podkreślić dwie kwestie. Po pierwsze inflacja spada w wielu krajach w Europie, a nawet w Niemczech, co może poprawić wyniki gospodarcze całej Unii Europejskiej. Po drugie, niska inflacja jest zawsze przyczynkiem do poprawy nastrojów społecznych, a rząd miłościwie panującego nam Simona Harrisa, potrzebuje tego, jak nigdy do tej pory. Chodzi oczywiście o zbliżające się wielkimi krokami wybory do parlamentu, więc utrzymanie w rękach władzy.
Nie jest to oczywiście spowodowane wyłącznie chęcią rządzenia, ale wynika ze zjawiska, które obserwuje się w całej Unii Europejskiej. Nastroje społeczne zaczynają przesuwać się na prawo, czemu stara się przeciwdziałać centrum i lewa strona sceny politycznej, jednak unijna ludność zauważyła, że centro-lewica trochę się zamotała w swoich propozycjach i na dodatek chce kosztem mieszkańców Europy oczyszczać w bezsensowny sposób powietrze. Wiadomo od dawna, że większość mieszkańców Starego Kontynentu, nie ma nic przeciwko zmianom, jakie proponuje Bruksela, ale chcą też, aby działo się to w sposób racjonalny. Działania Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, niewiele mają jednak z tym wspólnego, co z kolei budzi niezadowolenie mieszkańców UE.
Jeżeli spojrzeć na propozycje klimatyczne sił prawicowych, nazywanych już teraz bardzo często skrajnymi, by straszyć wyborców, te także idą w kierunku zatrzymania zmian klimatycznych, ale nie są one aż tak radykalne i rozłożono je na lata. Tym samym rośnie popularność sił prawicowych lub tych, które chcą wyhamowania klimatycznego oszołomstwa, a w konsekwencji centrum i lewica, musi się ratować pieniędzmi, czyli rozdawnictwem państwowej kasy. Wówczas popraw nastojów jest widoczna, a jak dołączyć do tego niskie dane o wzroście cen, rządy zaczynają jawić się, jako „dobry pan”, co oznacza, ich pozostanie u władzy.
Tak na zupełnym marginesie, rozdawnictwo pieniędzy przez koalicję rządzącą w Irlandii, nie jest jedynie jej przypadłością, bo tu cała opozycja nie jest lepsza i po przejęciu sterów państwa, drzwi Skarbu Państwa też chciałaby otworzyć na pełną szerokość, czyli dawać, dawać i dawać. W domyśle kupić nasze głosy za nasze pieniądze.
Bogdan Feręc
Źr. CSO
Image by Gerd Altmann from Pixabay