Bruksela i Coimisiún na Meán wiedzą lepiej? TikTok i inni właśnie sprawdzają to w sądzie

Europa ma problem ze swoją ulubioną iluzją, że wystarczy wydać dyrektywę, powołać regulatora i rzeczywistość grzecznie się dostosuje. Tymczasem rzeczywistość, jak to ona, ma własne zdanie, więc właśnie dała je poznać Coimisiún na Meán – irlandzkiemu regulatorowi mediów, działającemu w imieniu szeroko pojętej brukselskiej wizji porządku cyfrowego. Efekt? Dziesięć pozwów sądowych, natomiast TikTok jest tylko kolejnym gwoździem do tej bardzo europejskiej trumny dobrych intencji.

Bytedance, czyli chiński właściciel TikToka dołączył do rosnącej kolejki platform mediów społecznościowych, które postanowiły powiedzieć „stop” i pójść do sądu. Reprezentowany przez renomowaną kancelarię A&L Goodbody gigant technologiczny złożył wniosek o kontrolę sądową działań Coimisiún na Meán. Regulatora, który, co warto podkreślić, nie walczy już z jednym czy dwoma buntownikami, lecz z całym sektorem. To nie jest przypadek, to jest systemowy zgrzyt.

Bruksela od lat produkuje regulacje szybciej niż internet memy, ale problem w tym, że wiele z tych pomysłów powstaje w bańce teoretycznej, urzędniczej, oderwanej od dynamiki technologii i realiów globalnego rynku. Lokalnym regulatorom każe się być jednocześnie szeryfem, sędzią i filozofem moralnym Internetu, a potem wszyscy są zdziwieni, że kończy się to w sądzie.

Coimisiún na Meán miała być nowoczesnym strażnikiem cyfrowego porządku, jednak w praktyce stała się symbolem tego, jak trudne, a chwilami nierealne są oczekiwania narzucane przez unijny model regulacji. Dziesięć pozwów od firm, które mają armię prawników, miliardy w budżetach i zerową cierpliwość do eksperymentów na żywym organizmie biznesu, to nie drobna korekta kursu. To czerwone światło.

Nie chodzi o to, że platformy są święte, niewinne i zawsze mają rację, bo nie są. Chodzi o coś podstawowego, czyli o granice władzy regulacyjnej i zdrowy rozsądek. Jeśli niemal każdy duży gracz kończy w sądzie z tym samym regulatorem, to problemem przestaje być „zły Big Tech”, a zaczyna być model, według którego próbuje się go ujarzmić.

*

Europa lubi myśleć o sobie jako o moralnym kompasie cyfrowego świata. Tyle że kompas, który nie uwzględnia terenu, prowadzi prosto w bagno. Globalne platformy nie działają w rytmie kadencji Komisji Europejskiej ani w duchu roboczych dokumentów, one działają szybko, brutalnie i ponad granicami. Próba wtłoczenia ich w schematy rodem z epoki faksu musi skończyć się konfliktem.

Sprawa TikToka i pozostałych pozwów to sygnał ostrzegawczy, że nie wszystko, co przychodzi z Brukseli w formie „regulacyjnej mądrości”, nadaje się do bezrefleksyjnego wdrażania. Czasem więcej rozsądku jest w hamulcu niż w gazie. A europejskie ambicje cyfrowe, jeśli nie zejdą na ziemię, będą regularnie lądować… w sądzie.

Bogdan Feręc

Źr. Independent

Photo by Solen Feyissa on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Najpierw zabrali, po
Cena wojny, rachunek
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.