A miało być tak pięknie
Rząd od początku pandemii namawiał, aby praca w domu, stała się nowym standardem, bo będą z tego same korzyści.
Jak się jednak okazuje, są zarówno plusy, jak i zaczynają pojawiać się minusy, bo globalne firmy, zmieniają zasady płac dla pracowników zdalnych. Takie rozwiązanie zaproponował właśnie Google i jego pracownicy, którzy obowiązki służbowe wykonują z domu, prawdopodobnie otrzymywać będą niższe pensje od swoich koleżanek i kolegów, pojawiających się codziennie w biurze.
To nie wszystko, z czym mogą zetknąć się zatrudnieni u giganta technologicznego, bo i osoby, które przeprowadziły się do tzw. tańszych obszarów, więc obniżyły sobie koszty życia, również mogą otrzymywać niższe pensje, co wynikać będzie z kalkulatora płac, jaki zaczyna stosować Google.
Obecnie to dopiero eksperyment, a ma miejsce w Dolinie Krzemowej, ale Google nie jest ewenementem, bo takie rozwiązania, proponuje również Facebook oraz Twitter. Od jakiegoś czasu taki system płac, czyli uzależniony od miejsca zamieszkania, proponują też inne firmy z branży technologicznej, urealniając płace w związku z miejscem zamieszkania.
W tej sprawie ważne jest, iż giganci technologiczni, wyznaczają zazwyczaj nowe trendy zatrudnienia i wynagrodzenia, więc za ich przykładem idzie cały świat, a to, ma następnie wpływ na większość osób zatrudnianych w różnych sektorach pracy biurowej.
Tym samym uznać chyba należy, że o ile takie rozwiązania zostaną wprowadzone w życie i nowe kalkulatory płac będą obowiązujące, także wszystkie inne firmy uznają, że nic nie stoi na przeszkodzie, by pracownicy zdalni zarabiali mniej, a i ci, którzy przeprowadzili się poza miasto, otrzymywali niższe wynagrodzenie.
W Irlandii największym promotorem pracy zdalnej jest obecnie wicepremier i minister przedsiębiorczości w jednej osobie, Leo Varadkar, a ów, nie wspominał nigdy, że takie prawdopodobieństwo, choćby, istnieje.
Bogdan Feręc
Źr: Independent