Zwolnij, to cię wzbogaci, czyli jak 30 km/h uratuje portfel, planetę i może jeszcze małżeństwo

Nowa szkoła ekonomii prędkości właśnie wjechała na irlandzkie drogi: im wolniej jedziesz, tym bogatszy jesteś. Tak przynajmniej sugerują entuzjaści ograniczeń do 30 km/h, którzy przekonują, że obniżenie domyślnej prędkości na obszarach zabudowanych może obniżyć składki ubezpieczenia aż o 20%. W skrócie: zamiast negocjować z ubezpieczycielem – wystarczy zdjąć nogę z gazu.
W Wielkiej Brytanii, gdzie wiele samorządów wprowadziło ograniczenie prędkości do 20 mil na godzinę (czyli ok. 32 km/h), ubezpieczenia rzeczywiście staniały. Steve Dukes z Confused.com podkreśla, że mniejsze prędkości oznaczają mniej stłuczek, a to bezpośrednio przekłada się na niższe składki. Logika jest nie do podważenia: jeśli samochody przemieszczają się tempem roweru, ryzyko kolizji spada razem z prędkością reakcji.
W Irlandii pałeczkę zwolnienia ruchu przejęła kampania Love 30. Jej rzeczniczka Mairéad Forsythe chce, by 30 km/h stało się domyślną prędkością w miastach, miasteczkach, wsiach, osiedlach mieszkaniowych, przy szkołach i generalnie wszędzie tam, gdzie jest więcej niż jedna osoba na kilometr kwadratowy. Twierdzi, że już teraz przepisy z 2024 r. przewidują taką zmianę, a ograniczenie do 60 km/h na drogach lokalnych na wsiach zostało „wdrożone płynnie i skutecznie”. Oczywiście poza tymi miejscami, gdzie nikomu nie przyszło do głowy, żeby je egzekwować.
Argumentów ideologicznych i emocjonalnych nie brakuje, ale teraz pojawiła się nowa karta przetargowa: portfel. Skoro w Walii udało się obniżyć składki o 20% po wprowadzeniu ograniczeń, to – jak sugerują twórcy kampanii – w Irlandii może być podobnie. W końcu kto nie marzy o tańszym ubezpieczeniu, nawet jeśli cena to stanie w korku w tempie procesji komunijnej?
Nie jest jednak tak, że można wszystko załatwić „jednym pociągnięciem pióra”. Jak zauważa Forsythe:
- Trudno zdefiniować, co jest obszarem zabudowanym – bo najwyraźniej domy, sklepy i ludzie to za mało.
- Niektórzy politycy mogą nie chcieć spowalniać swoich wyborców – bo nawet jeśli rowerzyści będą szczęśliwi, kierowcy już niekoniecznie.
- Lokalne władze mają zbyt dużo swobody, co według Love 30 jest wręcz „sprzeczne z prawem”.
Czyli sprawa nie tyle logistyczna, ile polityczno-psychologiczna: każdy chce ograniczeń… byle nie u siebie.
Nie byłoby pełnej narracji bez obowiązkowego zapewnienia, że 30 km/h prawie nie wydłuża podróży. A jeśli wydłuża – to tylko w teorii, praktyce, albo na Google Maps. W zamian jednak ratuje życie, zmniejsza liczbę obrażeń i poprawia jakość powietrza. A teraz jeszcze może zasponsorować 20% zniżki na polisę.
Na irlandzkich drogach w tym roku zginęło 127 osób, o sześć mniej niż rok wcześniej. Czy 30 km/h sprawi, że spadnie do zera? Kampanie wierzą, że tak. Sceptycy twierdzą, że i owszem – szczególnie jeśli kierowcy wysiądą ze swoich aut.
*
Chcesz taniej jeździć? Przestań jeździć szybko, a najlepiej – wcale – to taki nowy trend, gdy UE nie udało się zniszczyć zamiłowania do jazdy „elektrykami”.
Bogdan Feręc
Źr. News Talk
Photo by Alain ROUILLER on Unsplash