Tutaj boli cztery razy bardziej? Irlandzkie odszkodowania biją Brytyjczyków na głowę

Irlandia dostała właśnie potwierdzenie tego, o czym od lat szeptały firmy ubezpieczeniowe, prawnicy i ministrowie finansów drapiący się po karku przy projektowaniu budżetu, bo za drobne urazy wypłacamy cztery razy więcej niż sąsiedzi na Wyspach i nie jest to nie metafora.
Nowa analiza porównawcza, zlecona przez rząd i przeprowadzona we współpracy z Deloitte, wykazała, że średnie odszkodowania za lekkie urazy tkanek miękkich – głównie pleców i szyi – w Irlandii są 4,9 razy wyższe niż w Anglii i Walii. To liczby z ostatnich trzech lat, więc żadna historia sprzed dekady, kiedy kurs funta był inny, a ludzie udawali, że nie znają słowa „whiplash”. Minister przedsiębiorczości, turystyki i zatrudnienia Peter Burke przedstawił wyniki i od razu dołożył do tego nowy plan strategiczny dla Injuries Resolution Board (Rady ds. Rozwiązywania Problemów Obrażeń). Celem jest przegląd wytycznych dotyczących obrażeń ciała, bo liczby, które ujrzały światło dzienne, trudno zamieść pod dywan.
Badanie objęło ponad 12 000 rozstrzygnięć i spraw kończących się ugodą z lat 2022–2024. Brano pod uwagę decyzje Injuries Resolution Board oraz porozumienia z trzema największymi ubezpieczycielami w kraju. Dla porównania wzięto analogiczne dane z Anglii i Walii, a skupiono się na urazach z wypadków drogowych: bóle szyi, nadwyrężenie kręgosłupa, mięśniowe „poturbowania”, które zwykle kończą się plastrem rozgrzewającym i wolnym dniem od pracy. Wynik? Irlandia nadal wypłaca odszkodowania na poziomie, którego Brytyjczycy nie widzieli nawet przed brexitem.
Departament Przedsiębiorczości przyznał wprost, że mimo reform z ostatnich lat różnice nadal są ogromne. Co gorsza, z irlandzkiej perspektywy – w Wielkiej Brytanii wprowadzono kolejne reformy, które jeszcze bardziej obniżyły wypłaty.
Minister stanu Niamh Smyth zauważyła, że irlandzkie reformy przyniosły pozytywne efekty, ale Londyn poszedł o krok dalej. Zamiast zbliżenia poziomów rekompensat, różnice się pogłębiły. Mówiąc mniej dyplomatycznie: Dublin zwolnił, a Londyn wrzucił piąty bieg. Burke broni dodatkowo pracy Rady ds. Rozwiązywania Odszkodowań – tylko w 2024 roku jej działania pozwoliły uniknąć 76 mln euro kosztów prawnych związanych z procesami sądowymi. Tyle że, jak widać, nawet te oszczędności nie zmieniają faktu, że za ten sam ból pleców Irlandczyk dostanie prawie pięć razy więcej niż Walijczyk.
Plan gabinetu na lata 2025–2029 ma „usprawnić pracę Rady” i zapewnić „sprawiedliwe, szybkie i opłacalne rezultaty”. Czytaj: mniej kosztowne ugody, krótsze procesy i bardziej przewidywalne widełki odszkodowań. Problem w tym, że kwoty zapisane w obecnych wytycznych wciąż stoją wysoko, jakby czekały na kolejny boom ubezpieczeniowy. Cel rządu jest jasny: obniżyć koszty, nie wszczynając otwartej wojny z prawnikami, kancelariami i lobbystami. A ci od lat żyją dobrze z każdego skręconego karku i mają w kieszeniach więcej pieniędzy, niż niejeden przedsiębiorca z rocznego zwrotu podatku VAT.
Raport nie tylko otwiera drzwi do przeglądu zasad rekompensat – staje się też amunicją dla branży ubezpieczeniowej i polityków, którzy od dawna mówią, że „soft tissue injuries” to miękkie podbrzusze, w które biją wszyscy oprócz płatników składek, bo oni widzą corocznie wyższe stawki.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Photo by Diana Polekhina on Unsplash