Środowiskowa klęska – a chęć rozwiązania problemu

Od chwili pojawiania się na świecie zarazy pod nazwą ochrona środowiska, zaczęto wmawiać mieszkańcom kuli ziemskiej, że całe zło bierze się z plastiku.

Na pierwszy ogień poszły plastikowe i powlekane tworzywami sztucznymi kubki, słomki i sztućce, ale w swej zapalczywości ich unicestwienia zapomniano, że tysiące…, nie, miliony ton ubrań każdego roku produkuje się z plastiku, czyli przędz syntetycznych. Pominę już sam fakt, że w mojej ocenie, na ziemi nie ma nic sztucznego, oprócz ludzkich zachowań, bo przecież wcześniej, zanim powstało tzw. tworzywo sztuczne, było ono czymś naturalnym, ukrytym w glebie lub płaszczu ziemskim, co wydobyto i przetworzono. Nikt tam wcześniej tego nie włożył, bo albo przybyło z kosmosu, gdy tworzyła się ziemia, albo jak ropa i węgiel, jest szczątkami niegdysiejszych roślin i zwierząt.

Wracając jednak do clou, tworzywa sztuczne mają jedną ciekawą właściwość, są trwałe, co powinno podobać się większości ekologów i innych szamanów od czystości środowiska. Co też istotne, tworzywa sztuczne są niezwykle łatwe w ponownym przerobie, co też czynić z nich powinno materiały pożądane.

Tak jednak nie jest i szasta się liczbami, ile to nas śmieci z plastiku, ile rocznie papierowo-powlekanych kubków i słomek zasypuje, a i namawia się, żeby nie używać takich, bo są złe. Dobrze, zgodzę się, ale czy staną się one lepsze, jeżeli wprowadzi się za takie opłatę dodatkową przy np. zakupie kawy na wynos?

Nie i nadal będą obecne w przestrzeni publicznej, takoż samo, jak plastikowe słomki, które próbuje się zastąpić papierowym badziewiem, czy też drewniany widelczyk do chemicznie utwardzonego sernika na zimno.

Do opakowań, a jakże, z plastiku, w których sprzedaje się obrane i pocięte na drobne kawałki owoce, dokłada się teraz ten dziwaczny drewniany, niewygodny i bezsensowny widelczyk, którym łatwiej jest wybić oko, niż nadziany owoc wprowadzić do otworu gębowego. Pamiętam, jak kilkanaście lat temu kazano nam oszczędzać papier, bo rąbie się całe hektary lasów, więc drewno jest towarem deficytowym. Teraz nie jest, bo jest naturalne i dobre, chociaż stale rąbie się miliony hektarów lasów, co odbiera nam tlen.

Na marginesie dodam, że znacznie więcej tlenu mogą wyprodukować oceany, ale tym ekoterroryści jeszcze się nie zajmują.

Wracam do głównego wątku, czyli tych papierowo-plastikowych kubków, których mamy nie używać, a rozwiązaniem stanie się extra opłata za kawę na wynos w tworzywie sztucznym. Otóż od kilku lat mówi się o tym zagadnieniu, natomiast kubków jak było w przestrzeni publicznej od groma, tak ich jest i będzie. Nie pomogą tu nawoływania, nie pomoże nakładanie, wróć…, wyłudzanie od nas dodatkowych pieniędzy, bo sprawę można załatwić w tydzień i opakowania, kubki, widelce oraz słomki z plastiku znikną raz na zawsze.

Mam proste rozwiązanie, o ile komukolwiek chodziłoby o uczynienie świata czystym i przyjaznym środowiskowo, a jest ono wręcz banalne. Rząd, przyjmijmy, że irlandzki, ale może być też polski i każdy inny, odchodzą od marudzenia, iż kubki na kawę, plastikowe sztućce, słomki i opakowania to samo zło, a wprowadzają przepis, że każdy taki sztuciec, kubek i słomka do napoju, ma być sygnowana logo restauracji, sklepu, kawiarni i placówki, która oferuje towary zaplasticzone. Na tym nie kończy się zmiana prawa, bo wprowadza się zasadę, że za znalezione na ulicy plastikowe opakowanie, może być nawet po pomidorach z supermarketu, to sprzedawca odpowiada karnie i buli grzywnę wysoką.

Jestem bardziej niż pewien, że w zaledwie jeden tydzień, a oporni w dwa, wycofają z użycia wszystkie opakowania, za które będą musieli zapłacić karę, o ile służby miejskie znajdą takie na ulicy.

Teraz tylko się mówi, że trzeba dbać o środowisko, że markety wprowadzają nowe eko-logiczne w swej nielogiczności opakowania, że kubki i słomki są eko-logiczne, ale to tak prawdę mówiąc, pic na wodę, bo plastiku, jak było w sklepach, kawiarniach i restauracjach od groma, tak jest go nadal i nie ma żadnej możliwości, aby klienci, mieli wybór lub szybko przestawili się na inne pojemnikowe tory.

Plastik niech zostanie w naszym życiu, gdyż jest to całkiem dobry materiał, ale ten trwały, który da się wykorzystać ponownie. Wrócę jeszcze na koniec do jego zbiórki, bo to też mnie denerwuje, gdyż chcąc być ekologicznym, muszę za to niemało zapłacić. Ileż razy już mówiłem, że pojemników na selektywną zbiórkę odpadów powinno się ustawiać w naszych miastach od groma i jeszcze trochę, żeby zwykły Kowalski, nie musiał wydawać dodatkowych pieniędzy na wywóz odpadów plastikowych, szklanych i papieru, a mógł bez żadnego problemu pozbyć się tego kilkaset metrów od domu.

W takim przypadku miasta i miasteczka oczyszczą się same, firmy trudniące się przerobem będą miały nieograniczone źródło surowca, a karać można tych, którzy do ogólnych domowych pojemników na śmieci wrzucać będą tzw. materiały wtórne. Ale najpierw, muszą mieć możliwość pozbycia się ich całkowicie za darmo, co rozwiąże problem, którego teraz nie opłaca się rozwiązać, bo przynosi pokaźne dochody i jest wodą na młyn ekologicznego szaleństwa.

Bogdan Feręc

Photo by Ariungoo Batzorig on Unsplash

© POLSKA-IE: MATERIAŁ CHRONIONY PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Niepokojący dalszy
„Lex Tusk” – 4