Śmiech na sali, czyli wybory po irlandzku

Gdyby tegoroczna kampania prezydencka w Irlandii była filmem, krytycy nazwaliby ją „thrillerem bez zwrotów akcji” albo komedią bez uśmiechu w kącikach ust. Ja dodałbym: filmem, w którym nawet reżyser zasnął na planie i nie dlatego, że był zmęczony, a po prostu nie było po co się budzić. Tegoroczne wyścigi do Áras an Uachtaráin, że tak szpetnie zakpię, są tak pasjonujące, że nawet czytanie instrukcji obsługi pralki wydaje się przy nich emocjonującą lekturą.

Na początku miało być pięknie. Dziewiętnaście nazwisk, dziewiętnaście wizji Irlandii, dziewiętnaście obietnic o „nowym początku”, „silnej wspólnocie” i „zrównoważonym społeczeństwie”. Dziewiętnaście osób, które naprawdę uwierzyły, że mogą być głową państwa i dziewiętnaście dowodów na to, że optymizm jest jednak chorobą zakaźną. Jednak potem, jak to zwykle bywa w tym kraju, nadszedł moment prawdy. Kandydaci zaczęli znikać z prędkością, której nie powstydziłby się magik z Temple Bar. Jeden odpadł, bo nie zebrał wystarczającej liczby podpisów. Drugi, bo przypomniał sobie, że ma alergię na mikrofony. Trzeci, gdyż wreszcie ktoś odkrył, że jego „wolontariusze” pracują za gotówkę w kopertach. I tak krok po kroku, z dziewiętnastu zrobiło się trzech. Trzy osoby! To nawet nie jest wybór, to jest nieudany eksperyment statystyczno-sadystyczny dla wyborców.

Na ten koniec została więc trójka: Heather Humphreys, Catherine Connolly i Jim Gavin – człowiek, który przez chwilę udawał, że ma szansę, ale tylko przez chwilę. Oto okazało się jednak, że pan Gavin nie zapłacił swojemu byłemu najemcy trzech tysięcy euro. Trzy tysiące! W kraju, gdzie ludzie płacą takie pieniądze za miesięczny wynajem klitki prawie bez okna. To nie afera, to raczej ironiczny hołd dla irlandzkiego rynku mieszkaniowego, ale nie – Jim się zwinął. Wyszedł z kampanii tak cicho, jakby bał się, że ktoś każe mu jeszcze za nią coś zapłacić.

Zostały więc dwie panie. I oto mamy historyczny moment – po raz pierwszy w historii Irlandii o urząd prezydenta walczą dwie kobiety, ale zanim zaczniemy wiwatować i pisać podręczniki o „nowym rozdziale równouprawnienia”, warto zauważyć, że to raczej bitwa na ślimaczym torze. Heather Humphreys kontra Catherine Connolly – to nie pojedynek tytanów. To mecz curlingowy rozgrywany w klasztorze i to jeszcze w godzinach medytacji.

Debaty telewizyjne? Cóż, to też było przeżycie. Pierwsza debata – nuda. Druga – absolutna nuda. Trzeciej już nie będzie, bo nikt nie wytrzymałby trzeciej. Nawet moderatorzy. Po drugiej debacie widać było, że prowadzący mają ten sam błysk w oku, co pracownik poczty w piątek po południu. Irlandzka telewizja publiczna próbowała oczywiście tchnąć w to życie. Studio udekorowano by kwiatami, planszami, światłami, a kandydatki dostałyby pytania o „wartości” i „rolę prezydenta”. Heather mówiła, że chce być „prezydentą” „wszystkich Irlandczyków”. Catherine – że „głową ludzi i dialogu”. A brzmiałoby to jak rozmowa dwóch coachów personalnych na krótkim urlopie w Donegal. Nawet pytania o politykę zagraniczną wywoływałyby coś w rodzaju zbiorowego ziewania po lekach nasennych.

Bo prawda jest taka, że nie ma już na kogo głosować, a nawet gdyby był ktoś, na kogo warto – to i tak nikt by się o tym nie dowiedział, bo kampania w Irlandii to nie walka o głosy, tylko konkurs grzeczności. Kandydaci nie krytykują się nawzajem – oni sobie właściwie przytakują! Widzisz to w debacie: jedna mówi, że warto wzmacniać wspólnotę, druga kiwa głową. Jedna mówi, że Irlandia potrzebuje prezydenta, który słucha ludzi, tamta, że dokładnie o tym marzy. To nie jest kampania, to jest kółko wzajemnej adoracji z dotacją z budżetu państwa. Nie ma też programów. Są tylko ogólniki, w rodzaju „chcę reprezentować naród z godnością”. No brawo! Tego jeszcze nie słyszeliśmy, bo przecież nic tak nie porusza wyborcy, jak obietnica „reprezentowania narodu z godnością”. Brakuje tylko hasła: Prezydent z klasą, ale bez pomysłu.

Zresztą, o pomysłach szkoda gadać. Nie ma żadnego planu, żadnej wizji. Kiedyś wybory prezydenckie były choć trochę emocjonujące – ludzie spierali się, krzyczeli, czasem ktoś komuś rzucił plakatem w twarz. Teraz? Cisza. Nikt się nie kłóci, nikt nie przekonuje. W social mediach – pusto. Nawet trolle polityczne nie mają co robić, więc przerzucili się na komentowanie pogody.

I tu dochodzimy do sedna: kampania wyborcza w Irlandii jest nudna, bo Irlandczycy są zbyt uprzejmi, żeby zrobić z niej widowisko. Wszyscy chcą być mili, wszyscy chcą być „inclusive”, „diverse” i „respectful”, a prawdziwa polityka to jednak sport kontaktowy. Tu trzeba iskry, konfliktu, może nawet odrobiny wstydu, a tymczasem mamy dwie kandydatki, które zdają się walczyć o tytuł Miss Spokoju Społecznego 2025.

W innych krajach wybory to emocje, dramaty, czasem skandale. W Irlandii – to raczej ceremonia parzenia herbaty w Galway. Gdyby można było przyznawać punkty za brak kontrowersji, obie panie miałyby remis idealny, a skoro żadna nie zamierza się wychylać, to i wyborcy nie mają po co wychodzić z domu, żeby oddać na nie swoje głosy.

Zresztą, sami Irlandczycy zaczynają się z tego śmiać. Moi znajomi mówią mi otwarcie: „Pójdę głosować, jeśli akurat będzie po drodze do sklepu”. Inni, że wybiorą na chybił-trafił, bo „jedna pani i druga pani to właściwie to samo, tylko w innych butach”. I coś w tym jest. Heather to polityczna klasyka Fine Gael – elegancka, poprawna, bezpieczna. Catherine – nieco bardziej lewicowa, bardziej społeczna, ale równie bezbarwna. Jakby losowo wybrane wersje tej samej postaci z gry symulacyjnej o nazwie „Prezydent: Nudna Edycja”.

Kampania nie ma też tematów, które kogokolwiek obchodzą. Nie mówi się o kosztach życia, o kryzysie mieszkaniowym, o absurdach biurokracji. Zamiast tego słyszymy o „jedności” i „empatii”. Cóż, empatią nie zapłacisz rachunku za prąd, a jedność nie ogrzeje zimą mieszkania z przeciekającym dachem.

Wybory prezydenckie stały się więc rytuałem bez sensu – coś jak coroczny festiwal wiosny, w którym wszyscy wiedzą, że nic z tego nie wyniknie, ale wypada przyjść, żeby nie było głupio. A potem przez siedem lat będziemy mieć w Áras an Uachtaráin osobę, która od czasu do czasu przeczyta list gratulacyjny i wygłosi przemówienie o „wspólnych wartościach”.

Nie zrozumcie mnie źle – Irlandia to kraj, który zasługuje na dobrego prezydenta, ale czy naprawdę nie da się znaleźć nikogo, kto potrafiłby rozpalić wyobraźnię wyborców? Kogoś z charyzmą, z odrobiną ryzyka? Kogoś, kto nie boi się powiedzieć czegoś kontrowersyjnego? Wygląda na to, że nie. Wszyscy chcą być tak bardzo poprawni, że aż znikają. A może to po prostu znak czasów. Może żyjemy w epoce polityków, którzy nie chcą niczego zmieniać, bo boją się, że stracą lajki. W epoce, w której kandydat marzy nie o poparciu narodu, tylko o tym, żeby nikt go nie skrytykował na X-ie.

Tegoroczna kampania jest więc jak flaki z olejem – bez smaku, bez koloru, bez zapachu, ale może to lepiej, bo jakby teraz obie kandydatki zaczęły drzeć koty, to jedna z nich mogłaby popaść w depresję i usunąć się z kampanii. I co wtedy? A tak, patrzysz na to i myślisz: czy to naprawdę kraj, który potrafił stworzyć U2, Oscary i Guinnessa? Czy naprawdę nie możemy mieć choć jednego kandydata, który powiedziałby coś, co sprawiłoby, że człowiek, chociaż podniesie brwi? Nie. W Irlandii 2025 roku polityczna emocja umarła, a wraz z nią umarła też ciekawość.

Ale spokojnie, jeszcze tylko kilka tygodni i wszystko się skończy. Ktoś wygra, ktoś złoży gratulacje, ktoś wygłosi mowę o „służbie narodowi”, a my wrócimy do narzekania na pogodę i to będzie najżywszy temat w kraju. Bo w tych wyborach nie chodzi już o to, kto zostanie prezydentem. Chodzi o to, kto zdoła przetrwać do końca kampanii bez zaśnięcia.

Bogdan Feręc

Fot. CC William Murphy

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Uwaga, złodzieje ru
Prokuratura „rekom
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.