Rząd rozdaje, podatnicy płacą. 125 milionów euro na Ukrainę
Gdy premier Micheál Martin ogłosił przekazanie kolejnych 125 milionów euro na wsparcie dla Ukrainy, wielu irlandzkich podatników mogło poczuć znajome ukłucie w żołądku. To nie abstrakcyjne fundusze z brukselskiego biurka, to pieniądze wyjęte prosto z kieszeni pracowników i rodzin, które wciąż próbują utrzymać się na powierzchni w realiach kryzysu mieszkaniowego, rosnących kosztów energii i coraz bardziej naciągniętych usług publicznych.
Nowy pakiet – 100 milionów euro na nieśmiercionośny sprzęt wojskowy i 25 milionów na infrastrukturę energetyczną – został ogłoszony przy okazji niepotrzebnej wizyty prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w irlandzkim Dáil. Symboliczny gest, który jednak ma bardzo konkretną cenę. Irlandia od 2022 roku wydała już ponad 500 milionów euro na różne formy pomocy dla Ukrainy, a środki humanitarne i stabilizacyjne przekroczyły pod koniec 2025 roku 380 milionów. Kwota więc rośnie szybciej niż cierpliwość podatników.
To nie koniec. Około 80 tysięcy ukraińskich uchodźców korzysta obecnie z irlandzkiego systemu pomocy, od zakwaterowania po tygodniowe świadczenia socjalne, które w skali kraju generują milionowe koszty. W niektórych hrabstwach, takich jak Kerry czy Donegal, Ukraińcy stanowią już blisko jedną dziesiątą lokalnej populacji. Szkoły pękają w szwach, lekarze rodzinni pracują na granicy możliwości, a rynek wynajmu nie wytrzymuje kolejnych obciążeń. Rządowa polityka „otwartych dla Ukrainy drzwi” zaczyna przypominać drzwi, które nie domykają się już nawet na chwilę.
Krytycy podkreślają, że wsparcie, choć moralnie zrozumiałe, przekształciło się w finansowy worek bez dna. Ich zdaniem Irlandia coraz bardziej oddala się od własnej tradycji neutralności, jednocześnie coraz mocniej angażując własne zasoby w konflikt oddalony o tysiące kilometrów. Rząd, próbując zmniejszyć koszty, skrócił niedawno okres pobytu w państwowych zakwaterowaniach z 90 do 30 dni, co samo w sobie brzmi jak sygnał wyczerpania. Prywatni gospodarze, otrzymujący 600 euro miesięcznie, wciąż zapewniają dach nad głową ponad 40 tysiącom osób, ale nawet oni zaczynają dochodzić do ściany.
Wraz z wizytą Zełenskiego i kolejną obietnicą milionów napięcie społeczne narasta i mieszkańcy Irlandii, którzy od trzech lat próbują normalnie żyć w warunkach permanentnego kryzysu, widzą, że państwowa kasa kurczy się szybciej, niż rząd potrafi to uzasadnić. Pomoc Ukrainie stała się też politycznym rytuałem, w którym rachunek niezmiennie ląduje na biurkach irlandzkich podatników.
Pytanie, które coraz częściej pada w prywatnych rozmowach i publicznych debatach, nie dotyczy już moralnej słuszności samego gestu. Pytanie brzmi: jak długo Irlandia będzie w stanie finansować ten wysiłek, zanim system zacznie pękać? Bo premier może obiecywać kolejne miliony. Tyle że ktoś musi to zapłacić… i jest już jasne, kto to będzie.
Bogdan Feręc
Źr. The Liberal

