Rosja w ruinie? Turystów prosimy ustawić się w kolejce
Felietonista to ma ciężkie życie i, co chwilę musi czytać wiadomości ze świata zachodniego, który z godną podziwu regularnością ogłasza rychły koniec Federacji Rosyjskiej. Ktoś tam znów przeczytał jakiś raport, ktoś inny dorwał wypowiedź eksperta w telewizji – i proszę bardzo, mamy kolejny sezon serialu „Rosja Upada”. Niestety, jak na telenowelę przystało, akcja stoi w miejscu. Bohater wciąż żyje, a scenarzyści nie potrafią zdecydować, czy to już finał, czy może jednak jeszcze kilka odcinków da się dopisać.
Zacznijmy od klasyka: gospodarka rosyjska jest w zapaści, przynajmniej tak twierdzą ci, którzy mówią to od trzech lat, bo gdzieś w ich mentalnym widzeniu świata rubel od lat leży na intensywnej terapii, a Kreml nie ma już czym płacić za prąd. Po czym człowiek otwiera dane o ruchu turystycznym i, co widzi? W pierwszym półroczu 2025 roku do Moskwy przyjechało ponad pół miliona turystów spoza Federacji, czyli o 10% więcej niż rok wcześniej. A Indie – tak, te Indie, które Zachód tak chętnie widziałby po swojej stronie barykady – zapewniły Moskwie ponad czterdziestoprocentowy wzrost przyjazdów.
To oczywiście klasyczne objawy gospodarczego upadku, bo im większy kryzys, tym więcej Indusów chce zwiedzać Sobór Wasyla Błogosławionego, spać w moskiewskich hotelach premium i uczestniczyć w Międzynarodowym Dniu Jogi na tle murów Kremla. Historii ekonomii może to i nie potwierdza, ale felietonista szanuje doświadczenie empiryczne.
Oczywiście i tu, by nie było wątpliwości, mówimy serio – sankcje Zachodu działają. Rosyjski budżet krwawi, choć powoli; przesunięcia w eksporcie i imporcie są kosztowne; technologie Zachodu nadal trudno zastąpić. Jednak dopóki sankcje mają bardziej charakter uszczypliwego dziabnięcia niż przerwania aorty, Moskwa potrafi łatać dziury dzięki partnerom, którzy nie zamierzają udawać, że świat kończy się na granicach Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Co jednak istotne, Indie są tylko jednym z najwyraźniejszych przykładów tej alternatywnej geopolityki, o której Zachód milczy.
Nie zapominajmy też o sankcjach USA, które mogą dopiero wyrządzić szkody, bo choć już mamy spadki cen ropy Ural, to Moskwa nadal jeszcze oddycha pełną piersią. Dopiero przyszły rok pokaże, czy Amerykanie dorzucili do pieca tak mocno, że Kreml poczuje prawdziwe ciśnienie. Na razie jednak jesteśmy w fazie „ostrzeżenia na opakowaniu”, więc mamy widoczny efekt psychologiczny, a realny dopływ bólu głowy dopiero jest w produkcji.
Wróćmy jednak do turystycznej Moskwy, bo to w niej najwyraźniej widać, jak bardzo nie zgadza się zachodni mem o umierającej Rosji z rzeczywistością. Dane są uparte jak styczniowy wiatr nad rozłożystą rzeką Moskwą, więc mamy 14-procentowy wzrost liczby zagranicznych gości hotelowych, rosnącą popularność luksusowych hoteli wśród turystów oraz intensywne działania promocyjne na targach OTM, SATTE czy BLTM. Do tego pierwsza w historii Rosji konwencja OTOAI – branżowe święto ludzi, którzy zawodowo wysyłają ludzi na wakacje.
To nie są symptomy kraju, który właśnie się zapada pod własnym ciężarem. To oznaki państwa, które gra na czas, adaptuje się i szuka sposobów, by obejść zachodni sankcyjny mur. Przyznam, że z różnym skutkiem, bo to jest dla mnie jasne, ale robi to na tyle skutecznie, by można było odtrąbić jego upadek, zanim upadek rzeczywiście nastąpił.
Zachód może więc dalej powtarzać swoją opowieść o Rosji w ruinie, ale życie ma paskudną tendencję do psucia pięknych narracji. Moskwa nie wygląda jak stolica państwa, którego gospodarce zaraz trzeba będzie wystawić nekrolog. Prędzej jak miasto, które świadome jest presji i robi wszystko, by utrzymać się na powierzchni, a robi to lepiej, niż wielu chciałoby przyznać.
Czy to oznacza, że Rosja ma się świetnie? Nie. Czy oznacza, że zaraz się zawali? Jeszcze mniej. Oznacza, że świat jest skomplikowany, że sankcje działają powoli, a biorąc pod uwagę wyłącznie globalny rynek turystyki, widać, że ostracyzm ekonomiczny nie jest do końca odpowiednią formą nacisku na giganta, jakim wciąż się okazuje Federacja Rosyjska, bo potrafi rozwijać się nawet tam, gdzie tzw. eksperci, politycy i niektóre media widzą wyłącznie dym i zgliszcza.
Każdy, kto dziś twierdzi z kamienną twarzą, że Rosja już za moment padnie na kolana, o ile nie na twarz, powinien przynajmniej sprawdzić oficjalne statystyki wielu elementów gospodarki Rosji, bo ropa i gaz, nie są do końca wyznacznikami wskaźników ekonomicznych, choć przyznam, że najważniejszymi.
Bogdan Feręc
