Prof. Andrzej Nowak: czekamy, aż przyjdzie ktoś z zagranicy i nas uratuje. Wokół VII tomu „Dziejów Polski”
Prof. Andrzej Nowak, który ukończył VII tom monumentalnej serii „Dzieje Polski”, w kolejnym nagraniu dzieli się swoimi refleksjami na temat czasów opisanych w części zatytułowanej „Upadanie i powstawanie”.
Jak tłumaczy historyk, polska monarchia posiadała pewne wady ustrojowe, które zrodziły się wcześniej niż panowanie Jana III Sobieskiego czy jego poprzedników: dożywotnie sprawowanie funkcji hetmana sprawiało, że osoba na tym stanowisku była nieusuwalna, a uprawnienia, jakie miała, zbyt często doprowadzały do konfliktu między władzą króla a możliwościami hetmana.
Po wygaśnięciu rodu Jagiellonów wymyślono wolną elekcję, w którą usiłowali ingerować zagraniczni wysłannicy; udało im się to jednak dopiero w chwili słabości Rzeczypospolitej.

„Jak to opisuję właśnie wVII tomie, ostatecznym symbolem tego upadku stanie się elekcja roku 1733, gdy większość obywateli, i to miażdżąca –mniej więcej 90% tych, którzy pojawili się na polu elekcyjnym pod Warszawą–wybrała swojego kandydata Stanisława Leszczyńskiego, ale caryca, carowa czy cesarzowa, jak kto woli, Anna Iwanowna, władczyni Rosji, wspólnie z władcą cesarstwaHabsburgiem uznali, że ten wybrany przez Polaków królim nie odpowiada, oni wybiorą dla Polaków swojego i carowa Anna wysłała swoje wojska, które narzuciły Polsce władcę, jakiego chciała Rosja, a nie jakiego chcieli Polacy. To było otwarte złamanie zasady wolnej elekcji, a Polska była bezsilna, bo nie miała wojska, żeby obronić się przed interwencją zewnętrzną”, tłumaczy prof. Andrzej Nowak.
„Stąd właśnie zrodził się pomysł czy popularność tego pomysłu, który znajdzie swoje podsumowanie w Konstytucji 3 maja: wróćmy do idei, w której wybierzemy sobie dynastię. Jakieś połączenie zasady elekcyjności, dokonamy wyboru, w wolny sposób obywatele uznają, że ta, a nie inna dynastia będzie u nas panowała”, wyjaśnia historyk i zapowiada, że rozważanie tego pomysłu będzie zawarte w VIII tomie „Dziejów Polski”.
„Trzeba na pewno uszanować ten argument, że po doświadczeniach końca wieku XVII i wieku XVIII, doświadczeniach, kiedy wolna Rzeczpospolita i wolna elekcja stała się fikcją, podporządkowaną interesom sąsiadów, taki środek, taki ruch był trudny do podważenia, trudny do zlekceważenia jako środek naprawczy Rzeczpospolitej.Potrzeba było wzmocnić władzę centralną i uniezależnić ją długofalowo od nacisku zewnętrznych imperiów– w takim charakterze można rozumieć pewnego rodzaju ewolucję myśli o elekcyjności tronów w Polsce. Niektórzy uważają, że te dążenia, które tak konsekwentnie do końca życia podejmował Jan III Sobieski, aby stworzyć własną dynastię, żeby przedstawiać swoich synów jako królewiczów, którymnależy się tron w Polsce po nim, są jakąś zmarnowaną szansą na ocalenie Rzeczypospolitej. Znów traktuję tego rodzaju rozważania jako całkowicie ahistoryczne, oderwane od kontekstu, powiedziałbym, wyobraźni i wrażliwości politycznej obywateli, a trzeba się z nią było liczyć”, tłumaczy prof. Andrzej Nowak.
Jak tłumaczy historyk, już wtedy, tak jak jest to do dzisiaj, naszą narodową wadą była zawiść, przez którą szlachta nie zgadzała się na panowanie potomków Jana III Sobieskiego w ramach nowej królewskiej dynastii. Stąd sięgnięto po pomysł szukania rodziny panującej zagranicą.
„To także jest nasza cecha, smutna, nad którą można boleć, ale cecha, która do dzisiaj ujawnia się z taką siłą: patrzymy na zagranicę, żeby przyszedł ktoś z zewnątrz i nas uratował, bo my sami z siebie nic nie umiemy zrobić.Podobna mentalność zaczyna się rozwijać już w końcu wieku XVII, co także opisuję w tym tomie. Nie aprobuję jej, krytykuję ją, ale to jest część naszej tożsamości. I to właśnie temu nastawieniu ulegał Jan III Sobieski: przecież kiedy był hetmanem, nie szukał tronu dla siebie, byle jakiś książę francuski został władcą– to było jego nastawienie. Dopiero Marysieńka, żona hetmana Sobieskiego, przekonała go: nie szukaj tronu dla Francuza, sam możesz zostać królem. To szczęśliwe połączenie nacisku żony i tej okoliczności, że właśnie odniósł Sobieski wielki triumf pod Chocimiem, sprawiło, że to on został królem w 1674 roku. I to właśnie doświadczenie mentalności ówczesnej niestety nadal u nas występującej sprawiło, że na wysiłki Jana III Sobieskiego, żeby swoich synów, zwłaszcza swojego pierworodnego syna Jakuba, uczynić następcami tronu, były przyjmowane jako nie do przyjęcia przez współobywateli, przez kierujące nimi frakcje magnackie, które spoglądały na to przez pryzmat ambicji swoich liderów”, opowiada prof. Andrzej Nowak.
Cała wypowiedź dostępna na kanale Biały Kruk TV: https://www.youtube.com/watch?v=HDPK7Nc_R4c
Źr. Wydawnictwo Biały Kruk

