Podzielona empatia. Irlandia zawodzi zarówno azylantów, jak i własnych bezdomnych

W debacie publicznej narasta wrażenie, że w Irlandii jedni mogą liczyć na głośniejszych rzeczników swoich praw niż inni. Nie chodzi o rywalizację pomiędzy grupami potrzebującymi pomocy, bo ta rywalizacja jest fałszywą konstrukcją, lecz o zjawisko systemowego braku dbałości, którego ofiarą padają zarówno bezdomni obywatele Irlandii, jak i ubiegający się o ochronę międzynarodową. Wyraźnie widać to z perspektywy strukturalnej, gdyż państwo nie potrafi zapewnić spójnej, sprawiedliwej i przewidywalnej polityki w obszarze zakwaterowania osób w kryzysie.

Ostatnie tygodnie przyniosły szczególnie bolesny przykład tej niespójności i Irlandzka Rada ds. Uchodźców skierowała do ministra sprawiedliwości Jima O’Callaghana list, w którym określiła obecną praktykę wobec bezdomnych wnioskodawców azylowych jako „niebezpieczną”. Dyrektor organizacji Nick Henderson ujawnił, że około dwudziestu osób chciało spać na ulicy, wybierając miejsca, które wolontariusze uznawali za „najmniej niebezpieczne”. Następnie zostali oni przewiezieni przez Gardę i poinstruowani, by wrócili na lotnisko lub opuścili kraj. Kiedy udali się na modlitwę i po jedzenie, usłyszeli nakaz powrotu w miejsce, z którego chwilę wcześniej ich usunięto.

To obraz nie tyle chaosu, ile głębokiej niesprawności procesu administracyjnego, a tym bardziej niepokojący, że, jak przypomniał Henderson, w systemie IPAS wciąż są wolne łóżka. Problem nie tkwi więc wyłącznie w braku infrastruktury. Leży w sposobie zarządzania, w logice proceduralnej i w politycznych decyzjach dotyczących finansowania.

Politycy opozycji nie przebierali w słowach, więc Socjaldemokrata Rory Hearne nazwał sytuację „nieludzką”, wskazując, że państwo pozostawia ludzi na ulicach, choć ma do dyspozycji liczne opuszczone budynki, które mogłyby zostać dostosowane do podstawowych standardów zakwaterowania. Conor Sheehan z Partii Pracy zwrócił uwagę, że wielu wnioskodawców ucieka przed wojną i prześladowaniami, a obecna praktyka naraża ich na ryzyko, które trudno uznać za cywilizacyjne. Ta wypowiedź spotkała się jednak z krytyką w mediach społecznościowych, a wskazywano, że bezdomni z Irlandii, również śpią na ulicach, ponieważ brakuje dla nich zakwaterowania awaryjnego.

Wybrzmiewa tu też głębszy problem, o którym wiele organizacji pozarządowych mówi od lat: bezdomni obywatele Irlandii i rezydenci, również trafiają na system strukturalnie przeciążony, reaktywny i pozbawiony długofalowej strategii. Kolejne rządy zapowiadały reformy, ale w praktyce bezdomność w Irlandii utrzymuje się na poziomie, który w każdym zachodnim państwie powinien być uznany za kryzys humanitarny. W tym kontekście trudno się dziwić społecznej frustracji, bo skoro państwo nie potrafi skutecznie zaopiekować się własnymi obywatelami, to wiara w jego zdolność do sprawiedliwego zarządzania systemem azylowym automatycznie maleje.

Kluczowe jest jednak to, że oba te dramaty mają wspólne źródło: niedostateczne inwestycje w politykę mieszkaniową, brak koordynacji między resortami oraz nieustanne przesuwanie odpowiedzialności między administracją centralną a władzami lokalnymi. Wypowiedzi ministra O’Callaghana, który wcześniej chwalił się obniżeniem budżetu IPAS, stają się w tym świetle ponurym symbolem krótkowzroczności. Oszczędności w sektorze, którego zaniedbanie generuje natychmiastowe konsekwencje społeczne, nie są jednak reformą, a ryzykiem wpisanym w strukturę państwa.

W debacie publicznej często pojawia się narracja, że azylanci mają „mocniejszy głos” niż rodowici bezdomni. W rzeczywistości głośniejszy jest raczej ten, kto ma za sobą dobrze zorganizowane instytucje, w tym przypadku Irlandzką Radę ds. Uchodźców, która reaguje natychmiast i systemowo. Bezdomni obywatele Irlandii takich struktur wsparcia nie mają i ich dramat rozgrywa się w ciszy oraz społecznej rutynie.

Nie jest to jednak spór o to, komu bardziej „się należy”, a spór o to, dlaczego w państwie z rozwiniętą gospodarką oba te dramaty mogą istnieć równolegle.

*

Irlandia potrzebuje więc polityki mieszkaniowej, która nie będzie działała w trybie wiecznego alarmu, lecz w trybie przewidywalności i długofalowego planowania. Potrzebuje procesów azylowych, które nie będą narażały ludzi na uliczną bezdomność jako warunek udowodnienia potrzeby pomocy. Potrzebuje państwa, które nie tylko reaguje, ale rozumie, że brak reakcji wobec jednej grupy podkopuje zaufanie wszystkich.

To nie jest kwestia empatii podzielonej na dwie strony. Jeżeli społeczeństwo Irlandii zauważy, że rząd dba przede wszystkim o swoich obywateli, rozwiązuje problemy rodzimych bezdomnych, z całą pewnością nie będzie rzucać kamieniem w gabinet, który pomaga w zakwaterowaniu azylantom i uchodźcom.

Bogdan Feręc

Źr. RTE

Fot. Kadr z nagrania RTE

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Premier popiera wyco
Przygotujmy się na
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.