Najdroższy bilet w jedną stronę. Irlandzka deportacja w klasie deluxe

Wysłanie 24 mężczyzn z Irlandii do Pakistanu okazało się operacją nie tylko logistyczną, ale i finansową z kategorii biznes-klasy premium. Jak ujawnił minister sprawiedliwości Jim O’Callaghan, czarterowy lot z 23 września kosztował państwo około 473 000 euro – i to bez doliczenia pełnej obsługi, czyli rachunek końcowy może jeszcze podskoczyć jak dopłata za bagaż przy odprawie w Ryanair.
Sprawa jest interesująca, bo oznacza, że jeden deportowany „kosztował” irlandzkich podatników prawie 20 000 euro, czyli więcej niż roczne czesne na Trinity College i tyle, ile wielu ludzi widzi tylko na ulotkach banków.
Dla porównania:
- Gruzja, luty: 32 osoby, koszt 102 476 € → ok. 3 302 € na osobę
- Gruzja, maj: 39 osób, 103 751 € → ok. 2 660 € na osobę
- Nigeria, czerwiec: 35 osób (w tym 5 dzieci), koszt 324 714 € → ok. 9 278 € na osobę
- Pakistan, wrzesień: 24 mężczyzn, 473 000 € → prawie 20 000 € na osobę
Czyli im dalej lecimy, tym drożej, a Pakistan pobił wszystkich rekordzistów i ten jeden lot kosztował niemal tyle, co trzy poprzednie razem wzięte. Pamiętajmy też, że to jeszcze nie finał, jak zaznaczył O’Callaghan, faktury za dodatki nadal fruwają w powietrzu, a w kosztach nie uwzględniono m.in.:
- obsługi naziemnej,
- personelu medycznego na pokładzie,
- zarządzania lotem.
Z tego natomiast wynika, że to dopiero cena bazowa, co da dodatkowe opłaty, jakie poniosą podatnicy. Minister wyjaśnił jednak, że na pokładzie oprócz deportowanych znajdowali się:
- funkcjonariusze Gardy,
- tłumacz,
- personel medyczny,
- obserwator praw człowieka.
To nie był więc lot ekonomiczny, tylko pełnoprawna misja powietrzno-prawno-medyczna. W skrócie: deportacja klasy „all inclusive”, co może dziwić, bo przecież można było te osoby wsadzić do samolotu rejsowego i pożegnać machaniem irlandzkiej flagi na płycie lotniska.
Od początku roku z kraju deportowano lotami czarterowymi 130, a 137 skorzystało z lotów komercyjnych. Jak informuje Departament Sprawiedliwości, ilość wydanych nakazów deportacyjnych wzrosła w tym roku o 180% – z 857 do 2403, natomiast do 3 października tego roku podpisano już 3035 decyzji. Czyli skoro nakazy rosną, a każda grupa kosztuje grube tysiące euro, to niedługo państwo będzie musiało negocjować z Aer Lingus stałą taryfę deportacyjną albo uruchomić własną linię lotniczą „One way ticket”.
Minister O’Callaghan przyznał, że takie operacje są „kosztowne i skomplikowane”, i zachęca do dobrowolnych powrotów, bo wtedy nie trzeba wynajmować połowy samolotu i kompletu funkcjonariuszy. Problem w tym, że jak ktoś nie wyjeżdża sam, trzeba go deportować, a rząd postanowił w tym roku robić to bardziej stanowczo – i drożej.
Jeśli z kolei ktoś planuje nielegalnie zostać w Irlandii, to musi wiedzieć jedno: bilet powrotny może być najdroższym lotem, na jaki kiedykolwiek „poleci”, nawet jeśli nie zapłaci za niego ani centa. Bo resztę dopłacą podatnicy, w klasie, która mogłaby się nazywać „Forced Executive”.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Ramon Kagie on Unsplash