Mosty z papieru, pontony z marzeń. Unia Europejska w oparach absurdu

Unia Europejska znów w formie i gdy rzeczywistość puka do drzwi, eurokraci otwierają… okno. Najlepiej szeroko, najlepiej z widokiem na salę konferencyjną, gdzie słowa, choć po prostu dziwaczne, ważą więcej niż fakty, a metafory zastępują realizm. Ursula von der Leyen ogłosiła swój kolejny genialny plan, a ten w swej prostocie staje się odpowiedzią na kryzys migracyjny. Odpowiedzią stać się ma… jeszcze więcej migracji. Wystarczy dodać przymiotnik „legalna” i problem znika jak mgła nad Brukselą.

Musimy stworzyć więcej bezpiecznych, legalnych dróg do Europy. Więcej mostów między kontynentami”, słyszymy z zimnych warg wypełniających kamienną twarz „cesarzowej unijnego obłędu”. Mostów, piękne słowo, takie poetyckie, szkoda tylko, że w praktyce te mosty często kończą się na pontonach, a bezpieczeństwo pozostaje w sferze fantazji. Czy Unia Europejska ma problem z nielegalną, masową imigracją? Bruksela nie powie tego otwarcie, ale kiedy już półgębkiem przyzna, to wraz z gotowym planem. Jeżeli w Europie mamy nielegalną migrację, można ją szybko zlikwidować i wówczas słyszymy – to ją zalegalizujmy. Logika godna szpitala zajmującego się leczeniem chorób dalekich od fizycznych, a i pełna dziecięcej prostoty, bo wystarczy zasłonić oczy, a problem znika.

Czy więc pojawi się więcej imigrantów wobec problemu z napływem imigrantów? Tak, bo to jest nowa genialna odpowiedź brukselskiej „elyty”, co nawiasem mówiąc, śmie nazywać planem. Idąc tym tropem, a mówiąc wprost, rojeń samej przewodniczącej i jej równie oderwanych od rzeczywistości zauszników, przemytnik staje się dziś „pośrednikiem”, ponton „korytarzem humanitarnym”, a chaos „mostem”. Do tego „pula solidarnościowa”, akurat brzmiąca jak fundusz wakacyjny, a w rzeczywistości jest mechanizmem opierającym się na zasadzie „przyjmuj albo płać”. Do tego plan tych ludzi, jakby od dawna nie byli klientami „Media Markt”, zakłada, że nie wolno mieć swojego zdania, czyli udawajmy dalej, że żyjemy w unijnej krainie bezpieczeństwa, dobrobytu i powszechnej szczęśliwości.

Po to właśnie eurokratom potrzebny jest pakt migracyjny i jego bezdennie głupie semantycznie nazewnictwo, bo z jednej strony przymusowa relokacja, z drugiej… administracyjne czary-mary, które mają zamienić nielegalność w legalność, a niepewność w iluzję kontroli. Retoryka stara jak Bruksela, bo „legalny” znaczy „bezpieczny”. Jednak to tylko słowa, które nie są poparte żadnymi dowodami, gdyż doświadczenie wielu państw Zachodu pokazuje coś całkiem innego, że papier nie asymiluje, a pieczątka nie rozwiązuje konfliktów kulturowych ani problemów bezpieczeństwa.

W Irlandii i Polsce widzieliśmy już, że sam status pobytu nie jest magiczną tarczą i pojedyncze, ale realne przypadki brutalnych przestępstw wystarczyły, by zburzyć narrację o bezproblemowej integracji. Nie dlatego, że ktoś jest „z natury” zły, lecz dlatego, że masowość, brak kontroli i brak realnej polityki integracyjnej to przepis na napięcia. Natury ludzkiej nie da się oszukać, nie da się też poprawić unijną dyrektywą, bo kręgi kulturowe są niekiedy tak kanciaste, że nie sposób ich dopasować.

Dlatego warto zdjąć różowe okulary, nie dać się zwieść pustej, naiwnej, o ile nie prostackiej narracji eurobiurokratów, która chętnie i bez żadnego zastanowienia powtarzana jest przez centrolewicowych polityków i ich medialne chóry, bo Europa płaci, czy też już zapłaciła za eksperyment multikulti, a my, o ile nie będziemy nadal bezmyślnym widzem, wcale nie musimy iść tą samą drogą tylko dlatego, że ktoś w Brukseli, w przypływie przesilenia inteligencji tak wydumał.

Mówmy wprost, bez owijania w bawełnę, żadnej masowej, niekontrolowanej migracji. Żadnej polityki udawania, że problem zniknie, gdy zmieni się jego nazwę, to nie jest ten kierunek. Europa w końcu ponownie musi być bezpieczna i nie w prezentacjach, nie w hasłach, nie w nazewnictwie, lecz w świecie realnym, gdzie mosty buduje się z betonu, a nie z brukselskiego papieru wypełnionego deklaracjami, decyzjami i nakazami o poprawności. Reasumując albo Europa znów zacznie kierować się swoją kulturą oraz wartościami, albo pozostanie bajaderką świata.

Na koniec wyjaśnienie, bo nie jestem przeciwnikiem migracji, a nawet, jak w przypadku Irlandii, uważam, że jest w pewnych dziedzinach wręcz niezbędna, ale chodzi tu o migrację, która nie opiera się na przyjmowaniu tłumów, aby tylko wypełnić papiery, które po przesłaniu do Brukseli zadowolą tamtejszych urzędników. Chcesz mieszkać w Europie? Jako Europejczyk, zapraszam, ale przynieś ze sobą wartość, buduj z nami Stary Kontynent, szanuj naszą kulturę, bo zarówno ja w Irlandii, jak i ty, z innego kontynentu, jesteśmy na wyspie gośćmi. A w takim kształcie, to właśnie nas do czegoś zobowiązuje, więc do pełnego szacunku dla gospodarzy. Koniec, kropka.

Bogdan Feręc

Photo by Mika Baumeister on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Nowy rządowy odrzut
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.