Minimalny standard, maksymalne cierpienie – jak rząd pozwolił Irlandii zubożeć

Kiedy dziecko w Irlandii kosztuje więcej niż polityk na lunchu z dietą, a rodzic pracujący na pełen etat nadal nie jest w stanie związać końca z końcem – coś jest głęboko nie tak. Tegoroczny raport Minimalnego Podstawowego Standardu Życia (MESL), opublikowany przez Stowarzyszenie św. Wincentego a Paul, jest kolejnym oskarżeniem wobec irlandzkiego rządu, który z zadziwiającą konsekwencją nie potrafi (a może nie chce?) przeciwdziałać rosnącemu kosztowi życia.
Od 2020 roku podstawowe koszty utrzymania wzrosły w Irlandii o 18,8%. To nie jest wzrost luksusu – to wzrost ceny przetrwania. W samym tylko ostatnim roku skok wyniósł 1,8%, ale dla rodzin z dziećmi ten procent to chłodna statystyka, która nie oddaje skali codziennego stresu, oszczędzania na jedzeniu czy wyłączania ogrzewania.
Największymi ofiarami tej sytuacji są rodziny z dziećmi w wieku szkolnym i nieco starsze. Koszt opieki nad dzieckiem powyżej 12. roku życia jest najwyższy spośród wszystkich grup wiekowych – i wynosi średnio 158 euro tygodniowo. Tymczasem świadczenia socjalne pokrywają zaledwie 64% tej kwoty. Reszta? To przepaść finansowa, do której państwo odwraca wzrok i nie, to nie są marginalne przypadki – to realna codzienność setek tysięcy rodzin.
Rodziny korzystające z pomocy społecznej otrzymują zaledwie 82% tego, co według raportu stanowi absolutne minimum godnego życia. Nie mówimy tu o pieniądzach na wakacje, Netflixa czy kino – mówimy o czynszu, jedzeniu, lekach i transporcie publicznym. Mowa jest o państwie, które mimo rekordowych wpływów z podatków, nie potrafi zapewnić podstawowego wsparcia tym, którzy najbardziej tego potrzebują.
Dla samotnego ojca lub matki z dwójką dzieci minimum egzystencji to dziś 555 euro tygodniowo. Jeżeli polegają na systemie socjalnym – dostają 455 €. Brakuje dokładnie tej kwoty, którą władza z łatwością rozdaje na przywileje partyjne, PR-owe kampanie czy hojne dotacje dla korporacji z Doliny Krzemowej.
Tymczasem mit „pracy jako drogi wyjścia z biedy” pęka jak bańka mydlana. Koszt życia dla dorosłego mężczyzny pracującego na pełen etat za płacę minimalną wzrósł w tym roku aż o 5,6%, co oznacza, że nawet osoby pracujące pełny etat nie są w stanie pokryć podstawowych kosztów życia. Według raportu „adekwatność krajowej płacy minimalnej wciąż budzi obawy” – co w tłumaczeniu z języka urzędniczego oznacza, że praca nie chroni przed biedą.
Jednak, zamiast wdrażać politykę, która pozwoliłaby rodzinom przetrwać, rząd zajął się produkcją statystyk i sloganów, wmawiając społeczeństwu, że wszystko jest pod kontrolą. W rzeczywistości – kontrola została utracona. Przez ostatnie cztery lata koszty życia wymknęły się spod jakiejkolwiek logiki, a państwo nie tylko nie zareagowało, ale zdaje się, że nawet tego nie zauważyło.
Czy naprawdę potrzebujemy raportu organizacji charytatywnej, by uświadomić sobie, że dzieci chodzą głodne, a pracujący rodzice grzebią w lodówkach z przecenami? Gdzie był rząd, kiedy ceny energii rosły jak szalone? Gdzie były ministerstwa, gdy przedszkola zamykały się z braku finansowania? Gdzie byli politycy, kiedy społeczne mieszkania stały się tylko pustym hasłem?
W Irlandii standard życia staje się przywilejem, a nie prawem. Raport MESL to nie raport – to akt oskarżenia. Kierowany nie do abstrakcyjnych „czynników ekonomicznych”, ale do rządzących, którzy systematycznie zawodzą społeczeństwo. Jeśli państwo nie potrafi zagwarantować minimum egzystencji, to czy w ogóle zasługuje na miano państwa opiekuńczego?
To nie jest już kryzys – to chroniczne zaniedbanie i pora przestać chować to pod dywan.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Photo by Jakub Żerdzicki on Unsplash