Irlandzki rząd kwestionuje zaprzeczenia Rosji ws. dronów podczas wizyty Zełenskiego
Sprawa tajemniczych dronów, które pojawiły się nad Morzem Irlandzkim w czasie ubiegłotygodniowej wizyty Wołodymyra Zełenskiego, coraz mocniej elektryzuje irlandzką scenę polityczną. Mimo kategorycznego zaprzeczenia rosyjskiej ambasady rząd w Dublinie nie ma złudzeń: to nie był, jak ujął to premier Micheál Martin, „zwykły zbieg okoliczności”.
Premier uderzył w stanowczy, ton niemal surowy, jakby chciał dać do zrozumienia, że świat widział już niejedno zaprzeczenie rosyjskich dyplomatów, które później okazywało się dymem zasłaniającym rozgrzany piec wydarzeń. Martin przypomniał, że ten sam ambasador twierdził przed 2022 rokiem, że Rosja nie szykuje się do inwazji na Ukrainę. Według premiera drony zaobserwowane w czasie, gdy samolot Zełenskiego podchodził do lądowania w Dublinie, wpisują się w „stały schemat zakłóceń”, który europejskie służby śledzą od lat. Słowo „schemat” brzmi tu jak oskarżenie, a Martin nie uznaje tłumaczeń ambasadora i otwarcie mówi o poważnym problemie bezpieczeństwa narodowego.
Ambasada Federacji Rosyjskiej oczywiście protestuje i robi to głośno, natomiast w oświadczeniu wydanym dla stacji TG4 Rosjanie stwierdzili, że cała sprawa opiera się na „plotkach i insynuacjach”, a próba wiązania ich kraju z incydentem jest „bezpodstawna” i „pozbawiona jakichkolwiek dowodów”.
Relacje świadków i sygnały służb pozostają jednak jednoznaczne, bo niezidentyfikowane drony zaobserwowano w północno-wschodnim Dublinie dokładnie wtedy, gdy prezydent Ukrainy lądował tuż przed godziną 23:00. Zełenski sam potwierdził, że zauważono je w pobliżu trasy lotu jego samolotu.
Minister sprawiedliwości Jim O’Callaghan nie owinął tego w celofan dyplomacji i uznał, że drony „nie są dziełem amatorów”, ale elementem nacisku wymierzonego w UE oraz Ukrainę. Jasny komunikat, skierowany raczej do europejskich partnerów niż do sceptyków z Ambasady Rosji.
Sprawa trafi teraz przed Radę Ministerialną ds. Bezpieczeństwa Narodowego, czyli ciało, które nie zbierze się w trybie alarmowym, lecz w ramach planowego posiedzenia. To drobny, ale znaczący szczegół, więc państwo nie działa impulsywnie, tylko metodycznie. Rada, w której skład wchodzą najważniejsi ministrowie oraz szefowie kluczowych służb ocenić ma ryzyko i przejrzeć raporty z dochodzenia prowadzonego przez Gardę i Siły Zbrojne.
To właśnie te instytucje dostarczą premierowi raport, który będzie musiał odpowiedzieć na dwa pytania: kto i po co latał dronami nad Zatoką Dublińską?
Rosyjska ambasada twierdzi, że ich drony w okolicach Dublina to wymysły, ale irlandzki rząd wydaje się jednak patrzeć na całą sprawę jak na kolejny element większej, europejskiej układanki, czyli testowanie zdolności obronnych, badanie reakcji, szukanie słabych punktów.
Sprawa jeszcze potrwa, a w centrum tej historii jest bezpieczeństwo Irlandii, jak dodaje gabinet premiera Martina.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Fot. Dzięki uprzejmości RTE


