Dublin drogi jak grzech, a będzie jeszcze droższy. Najemcy na celowniku budżetów lokalnych
Miasto, które już od lat pożera pensje jak nienasycony smok, właśnie postanowiło… zgłodnieć jeszcze bardziej. Dublin jest drogi, napięty i pełen ludzi balansujących między wypłatą a rachunkami i szykuje swoim mieszkańcom kolejny cios. Tym razem w najwrażliwsze miejsce: czynsze w mieszkaniach socjalnych.
Trzecia już w tym miesiącu rada – Dún Laoghaire-Rathdown (DLR) – podniosła stawki czynszów w swoim zasobie mieszkaniowym i to w ramach budżetu na 2026 rok, który sam w sobie wygląda jak lista życzeń księgowego z apetytem. Podwyżki dotkną też stawek komercyjnych oraz opłat parkingowych. Zieloni próbowali protestować, ale liczby nie mają sentymentów, więc 21 radnych było przeciw poprawce, 17 za, i po sprawie.
Rada Miasta Dublina (DCC) oraz Fingal (FCC) już wcześniej przyjęły podobne decyzje, a argument zawsze brzmi jak refren tej samej pieśni: rosną koszty utrzymania zasobu mieszkaniowego, trzeba reagować, budżet nie będzie się sam dopinał. Słyszeliśmy to wiele razy, ale tym razem melodia uderza szczególnie mocno, bo to właśnie najemcy komunalni są już zmęczeni galopującymi cenami życia.
Gerard O’Sullivan z DLR tłumaczy, że podwyżki „niewielkie” i „bardziej progresywne”. Mówi, że 60 procent najemców nie odczuje zmian, a ci, którzy zarabiają, zobaczą raptem kilka euro różnicy. W większości poniżej siedmiu euro tygodniowo. Liczby wyglądają niewinnie, kiedy wsadza się je do portfela i życia codziennego, każde dodatkowe euro potrafi zaboleć.
Radni Zielonych widzą sprawę inaczej, więc ich zdaniem decyzje rad wynikają również z faktu, że DLR udzieliło 15-procentowej zniżki na podatek LPT dla właścicieli nieruchomości. Z jednej strony więc rabat dla posiadaczy domów, z drugiej podwyżka czynszów dla tych, którzy nie są w stanie ich kupić. Ironia jak z antycznego dramatu. W DCC podwyżki dotkną aż 68 tysięcy najemców mieszkań komunalnych (socjalnych). Nowa stawka oznacza, że główny żywiciel gospodarstwa zacznie płacić 18 procent od każdej kwoty powyżej pierwszych 50 euro tygodniowego dochodu. To oznacza wzrosty sięgające 10 procent dla wielu osób. Potem mamy Fingal – pierwsza podwyżka od trzynastu lat. Z 12 na 17 procent dochodu. Dla osoby zarabiającej 344 euro tygodniowo czynsz skacze z 41 do 58 euro. Nie jest to zmiana symboliczna, to realna różnica w portfelu.
Radni Partii Pracy i część radnych niezależnych ostrzegają, że podwyżki powinny być wprowadzane stopniowo i z większą rozwagą, a trudno im odmówić racji. W czasach, gdy rachunki za energię rosną szybciej niż budżetowe statystyki, a inflacja nie daje mieszkańcom chwili wytchnienia, kolejne podwyżki czynszów nie wyglądają na ruch w stronę stabilności.
South Dublin County Council (SDCC) również szykuje swoje podwyżki. Radny William Carey błaga wręcz o wycofanie się z tych planów. Jego argument jest prosty i mówi, że ludzie są na granicy wytrzymałości – energii, finansów, nerwów.
Dublin już dawno przestał być miastem, w którym najemca mógł czuć się swobodnie. Teraz wygląda na to, że będzie miastem, w którym nawet mieszkanie socjalne nie daje oddechu. A gdy miasto robi się coraz droższe dla tych, którzy stoją najniżej w hierarchii mieszkaniowej, cała społeczna konstrukcja zaczyna trzeszczeć jak stary dach na irlandzkim wietrze.
Ten rok był drogi, kolejny zapowiada się jeszcze droższy, a to dopiero początek rozmowy o tym, jak długo Dublin będzie mógł udawać, że stać go na własnych mieszkańców.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Anastase Maragos on Unsplash

