Dlaczego Ukraina musi przegrać? Realizm brutalnej wojny i geopolityczna zagadka Europy

Na przestrzeni wieków Europa była miejscem wielkich zmagań o dominację, a ziemie ukraińskie wielokrotnie stawały się areną walk, które przesądzały o losach całych regionów. Dziś, gdy wojna niszczy Ukrainę, na zimno trzeba przyjrzeć się prawdzie, którą wielu boi się wypowiedzieć na głos: Ukraina, w obecnym stanie, ma szanse na przegraną – i to przegraną katastrofalną.
Nie chodzi tu o propagandę, ani o moralne osądy, ponieważ to jest surowa geopolityczna i strategiczna analiza, którą każdy rzetelny analityk powinien rozważyć. Jest to także przestroga, iż bez zmian, bez realnych reform i zdecydowanego wsparcia – sytuacja może się potoczyć bardzo źle.
Demograficzny i mobilizacyjny worek bez dna?
Ukraina jest krajem, który od dawna zmaga się z kryzysem demograficznym – ujemnym przyrostem naturalnym, emigracją młodych i problemami zdrowotnymi społeczeństwa. Wojnę toczą ludzie, a na Ukrainie zasoby ludzkie są już od jakiegoś czasu na granicy wyczerpania. Miliony obywateli opuściły kraj. Rezerwy mobilizacyjne się kurczą, a morale wśród młodych mężczyzn jest na niezwykle niskim poziomie. Wprowadzenie kolejnych fal mobilizacji napotyka na opór społeczny i rosnące ogólnospołeczne niezadowolenie.
Co więcej, długotrwały konflikt wykrwawia najlepszych z tych, którzy mogliby stanowić trzon armii, a także podstawę odbudowy państwa po wojnie. Ukraina traci swój kapitał ludzki szybciej, niż jest w stanie go odbudować, co jest faktem niezaprzeczalnym.
Korupcja i nieefektywność jest kulą u nogi
Nie ulega też dyskusji, że wojna wymaga mobilizacji wszystkich zasobów państwa, ale na Ukrainie system polityczny i administracyjny nadal, nawet pomimo tzw. działań zaradczych, cierpi na chroniczną korupcję, nepotyzm i brak transparentności. Środki, a nawet sprzęt oraz dary, które powinny trafiać do armii i społeczeństwa, być wsparciem zniszczonej dla infrastruktury, często znikają w gąszczu układów i przekrętów.
To powoduje, że wsparcie Zachodu, choć ogromne, nie zawsze jest wykorzystywane efektywnie. To powoduje wydłużający się konflikt zbrojny, a czas działa na korzyść Rosji, która w tej wojnie gra nie na szybki triumf, ale na wyczerpanie przeciwnika.
Zależność od Zachodu – ryzykowna szansa
Ukraina, czego nie powinno się ukrywać, przetrwała dzięki ogromnej pomocy wojskowej i finansowej pochodzącej z USA, Europy i państw z innych rejonów świata, ale ta zależność jest mieczem obosiecznym.
Zachód wciąż nie chce angażować się bezpośrednio militarnie, bo ryzyko rozszerzenia wojny na skalę globalną jest zbyt wysokie. Wsparcie jest więc uzależnione od kalkulacji politycznych i interesów poszczególnych państw. Gdy sytuacja na froncie ulegnie dalszemu pogorszeniu, a wojna będzie się przedłużać, istnieje ryzyko, że pomoc się zmniejszy, a Ukraina zostanie pozostawiona sama sobie.
Warto też zaznaczyć, że Stany Zjednoczone bliskie są decyzji o ograniczeniu pomocy wojskowej oraz finansowej, a jest to wyłącznie kalkulacja, więc chodzi o zaangażowanie Rosji na Ukrainie, aby nie przeszkadzała USA w rozgrywce z Chinami i na Bliskim Wschodzie. Podobnie jest z Europą, bo ta zadłużona po uszy, ale wciąż pręży muskuły, jednak już wie, iż długo tak nie wytrzyma. Pojawiają się więc pomysły, choć ukrywane i wiadomo o nich wyłącznie z przecieków, że planowane jest zmniejszenie wsparcia dla Ukrainy, a i dodaje się, że pomoc dla uchodźców, będzie systematycznie zmniejszana.
Rosja – surowcowy gigant z arsenałem strategicznym
Mimo znacznych strat i sankcji Rosja nadal dysponuje potężnym potencjałem militarnym i surowcowym. Kontrola nad ogromnymi zasobami naturalnymi oraz wsparcie z Azji – Chin i Indii – daje Moskwie zdolność do przedłużania wojny i podtrzymywania wysiłku zbrojnego. Wojna na wyczerpanie sprzyja więc Rosji, która może pozwolić sobie na większą cierpliwość, podczas gdy Ukraina skazana jest na szybkie sukcesy lub powolną klęskę.
Brak trwałych sojuszy i wewnętrzne podziały
Ukraina, choć zjednoczona w obliczu inwazji, boryka się z podziałami wewnętrznymi, zarówno etnicznymi, jak i politycznymi. Wzrost sił prorosyjskich w niektórych regionach, rozczarowanie długotrwałą wojną i problemy gospodarcze mogą prowadzić w najbliższym czasie do destabilizacji wewnętrznej. Już słyszy się pogłoski, że urzędujący jeszcze prezydent, choć jego kadencja skończyła się w roku ubiegłym, ma przygotowywać drogę ewakuacji, a i miał otrzymać gwarancje od któregoś z europejskich państw, iż będzie w nim mógł zamieszkać, jeżeli zajdzie taka potrzeba.
Doniesienia te, należy jednak traktować z dużą rezerwą, a tylko dlatego, iż pochodzą ze źródeł mniej niż pewnych, więc najczęściej z ukraińskiego i rosyjskiego komunikatora Telegram.
Państwo za wschodnią granicą Polski nie ma również stabilnych i silnych sojuszy międzynarodowych, co na dłuższą metę oznacza, że Ukraina nie ma realnych gwarancji politycznych, które zapewniłyby jej bezpieczeństwo po wojnie – o ile ta wojna się skończy. Pół biedy, gdyby zakończyła się na jej korzyść, bo w odwrotnym przypadku, wejdzie – może nie cała, ale jej spora część pod protektorat rosyjski, a wówczas będziemy mieli powtórkę sprzed 2014 roku.
Pewną ochroną dla Ukrainy jest podpisane ze Stanami Zjednoczonymi porozumienie o wydobyciu minerałów, więc tu właśnie Kijów upatruje swojej szansy na działania osłonowe Waszyngtonu. Parasol bezpieczeństwa może jednak zostać zwinięty, o ile wydobycie minerałów, a i udział amerykańskich korporacji w ukraińskim rynku rolny, nie będzie przynosić odpowiednich zysków.
Zmierzch ukraińskiego mitu?
Nie jest powiedziane, że Ukraina całkowicie upadnie, przestanie istnieć i stanie się częścią Federacji Rosyjskiej, bo akurat tego Rosja nie potrzebuje, albowiem wciąż chce mieć bufor pomiędzy nią a Europą. Jednak o ile nie przeprowadzi radykalnych reform, nie zdoła zmobilizować swoich zasobów ludzkich i ekonomicznych, a Zachód nie włączy się w te działania bezpośrednio i na dłużej, to perspektywa katastrofy jest realna.
Wojna na Ukrainie to nie tylko starcie na polu walki, to także walka o przetrwanie tego właściwie młodego państwa i narodu, a od dekad stoją na granicy swojej wytrzymałości i po zachowaniu uchodźców widać, że nie pałają oni miłością do swojej ojczyzny.
Realizm wymaga, by mówić o tych zagrożeniach bez fałszywego optymizmu. Ukraina musi wiedzieć, że przegrać może – i przygotować się na każdą ewentualność – nawet tę, że ponownie wejdzie w skład Federacji Rosyjskiej, a pozostanie jej po dawnych terenach jedynie wspomnienie i wąski pasek gruntu, który nazywany będzie Ukrainą.
Bogdan Feręc
Photo by Kateryna Hliznitsova on Unsplash