BRICS przeprowadza właśnie globalną dedolaryzację świata

Czy to koniec dolara jako broni, jeżeli świat zbuntuje się przeciw amerykańskiemu pieniądzu, można mówić, że Ameryka przegrała tę bitwę, bo to nie jest korekta kursów. To nie jest regionalny eksperyment. To rewolucja. Cicha, lecz ogromna zmiana, która redefiniuje globalną równowagę monetarną. Oto depolaryzacja – proces, który od lat tlił się na marginesach geopolityki, a dziś wybuchł na naszych oczach z siłą przesunięcia tektonicznego.
Od Bretton Woods do BRICS Pay – historia jednej dominacji
Po II wojnie światowej, w 1944 roku, przedstawiciele 44 krajów spotkali się w hotelu Mount Washington w Bretton Woods w USA, aby stworzyć nowy, powojenny porządek finansowy. Ustalono wtedy, że dolar amerykański stanie się główną walutą rezerwową świata, wymienialną na złoto w stałym kursie 35 dolarów za uncję. Tak powstał system, który związał globalną gospodarkę z amerykańską walutą – i pośrednio z decyzjami politycznymi Waszyngtonu.
Choć złoty parytet upadł w 1971 roku, kiedy prezydent Richard Nixon zawiesił wymienialność dolara na złoto, hegemonia dolara przetrwała. Wręcz została wzmocniona, a wszystko dzięki tzw. petrodolarom, czyli obowiązkowi płacenia za ropę naftową wyłącznie w dolarach, co zostało potwierdzone układem z Arabią Saudyjską. Od tamtego momentu dolar stał się nie tylko walutą rezerwową, ale również walutą przymusu, bez której niemożliwe było funkcjonowanie w globalnym handlu.
Dolar jako instrument dominacji i karania
Zachód przez dekady korzystał z przywileju, jaki daje kontrola nad globalnym systemem finansowym. Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, system SWIFT, a nawet VISA i Mastercard – wszystkie te instytucje i narzędzia były zorganizowane na podstawie dominacji dolara i jurysdykcji USA. Układ przez dekady wydawał się niepodważalny – aż do momentu, gdy sam Zachód zaczął używać dolara jako narzędzia politycznego nacisku.
Zamrożenie irańskich i rosyjskich aktywów, jednostronne sankcje, wykluczanie państw z systemu SWIFT, groźby wobec krajów handlujących z „niepożądanymi” partnerami – wszystko to pokazało, że dolar nie jest już neutralnym środkiem wymiany. Stał się narzędziem dominacji. A każde narzędzie może w końcu trafić do kąta.
Władimir Putin ujął to jednoznacznie: „Dolar jest używany jako broń. To poważny błąd”. Świat to usłyszał i zaczął działać.
2025: BRICS rzuca rękawicę dolarowi
Od początku 2025 roku państwa BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA – a od niedawna także Iran, Egipt, Etiopia, Arabia Saudyjska i inne państwa) zintensyfikowały działania na rzecz depolaryzacji, a tym razem nie skończyło się na deklaracjach.
Oto fakty:
- Rosja i Iran całkowicie wyeliminowały dolara z transakcji wzajemnych. Obowiązują wyłącznie ruble i riale.
- Indie i Rosja zwiększyły wartość wymiany handlowej z 13 do 27 miliardów dolarów rocznie dzięki rozliczeniom w rupiach.
- Brazylia i Chiny zintegrowały systemy bankowe i rozliczają się bezpośrednio w realach i juanach.
- Arabia Saudyjska, do niedawna bastion petrodolara, zgodziła się przyjmować za ropę juany.
Na tym nie koniec. BRICS uruchomił wraz ze szczytem w Kazaniu BRICS Pay – transgraniczny system płatności w walutach lokalnych, który pozwala ominąć system SWIFT i już działa w ponad 50 krajach. Nowy Bank Rozwoju (NDB), finansujący projekty infrastrukturalne, zrezygnował z dolara jako waluty operacyjnej. Przykłady?
- 1,04 miliarda BRL zainwestowano w projekty w Brazylii.
- 68,8 mln USD (w rublach) trafiło do Rosji – bez pośrednictwa dolara.
Rosyjski rubel w handlu eksportowym wzrósł z 10% do ponad 40%, co jest bezprecedensowym skokiem. To już nie jest eksperyment – to systemowa transformacja.
Fala wychodzi poza BRICS
Najbardziej zaskakującym aspektem dedolaryzacji jest jej rozprzestrzenienie się na kraje spoza BRICS. Wspólnota Niepodległych Państw (Armenia, Kazachstan, Uzbekistan, Białoruś itd.) przeprowadza już 85% transakcji transgranicznych w walutach lokalnych.
Afryka także przyspiesza. Tanzania zakazała używania dolara w określonych rodzajach transakcji. Ghana płaci za ropę złotem. Nigeria i Kenia pracują nad regionalnymi systemami płatności. W Afryce dedolaryzacja to nie tylko walka o suwerenność – to także reakcja na koszty dolara, które duszą lokalne gospodarki zależne od importu.
Azja Południowo-Wschodnia też nie pozostaje w tyle. ASEAN promuje mechanizmy rozliczeń regionalnych w walutach lokalnych, co ma na celu m.in. zmniejszenie wpływu amerykańskich podwyżek stóp procentowych na lokalne rynki.
To wszystko wskazuje, że w najbliższych miesiącach od rozliczenia w dolarach amerykańskich odejdzie około 90 państw, a w początkach przyszłego roku może to być już sporo ponad setka.
Energia bez dolara – rozłam w sercu systemu
Najbardziej symboliczne są jednak zmiany w sektorze energetycznym. Bo to właśnie petrodolar był głównym fundamentem powojennej dominacji USA.
- Arabia Saudyjska, przez pół wieku gwarant petrodolara, dziś akceptuje juany.
- Indie płacą Rosji za ropę w rupiach.
- Ghana wprowadziła import ropy za złoto – jak w czasach sprzed systemu FIAT.
- Iran handluje wyłącznie w walutach „przyjaznych”.
To oznacza jedno: system się rozszczelnił w miejscu, w którym był najbardziej hermetyczny. Kiedy surowce energetyczne przestają być rozliczane w dolarze, ten traci swoją realną wartość jako waluta globalna. Tym samym jego dominacja staje się wspomnieniem.
Odpowiedź USA – groźby i cofanie
Reakcja Stanów Zjednoczonych była właściwie do przewidzenia. Donald Trump zagroził 100% cłami na kraje, które aktywnie promują dedolaryzację. Amerykański Kongres pracuje nad kolejną wersją „ustawy o przeciwdziałaniu wpływom wrogich walut”. Jednak nawet wśród sojuszników USA pojawia się wątpliwość. Prezydent Brazylii Lula, mimo wcześniejszych zapowiedzi wspólnej waluty BRICS, usunął ten temat z agendy swojej prezydencji w bloku. W zamian apelował o multilateralizm i dialog. Tyle że świat już nie czeka na zgodę Waszyngtonu. Świat robi swoje.
Czy dedolaryzacja przyniesie chaos, czy równowagę?
To pytanie jest obecnie kluczowe. Bo wielowalutowy świat to nie tylko więcej wolności, ale i więcej ryzyka. Zamiast jednej dominującej waluty – pojawi się wiele konkurujących. Zamiast jednego centrum kontroli – mamy kilka biegunów siły. Dla krajów rozwijających się to szansa na autonomię, dla inwestorów – wyzwanie, a dla polityków – nowa układanka.
Jakie są więc możliwe scenariusze:
- Fragmentacja handlu – więcej umów dwustronnych, mniej standaryzacji.
- Wzrost znaczenia walut regionalnych – juan, rupia, real, rubel, a w przyszłości nawet polskiego złotego.
- Osłabienie dolara jako bezpiecznej przystani, co zwiększa znaczenie złota, kryptowalut, SDR (specjalne prawa ciągnienia IMF) lub nawet rozliczeń towarowych.
- Powrót złota i aktywów realnych – Ghana i inne kraje mogą uruchomić nowy trend: handel za zasoby, nie za waluty, czyli coś na kształt wymiany barterowej.
To nie koniec dolara – to koniec jego bezkarności.
Dolar nie zniknie z dnia na dzień, więc nie trzeba się obawiać, że powtórzy się krach 1929 roku. Amerykański pieniądz pozostanie wciąż największą walutą rezerwową (ok. 58% globalnych rezerw według IMF), najczęściej używaną w handlu i dominującą – jeszcze przez jakiś czas – w instrumentach finansowych. Ale trzeba tu podkreślić, że już teraz coś się zmieniło i nie ma powrotu do czasów sprzed końcówki lipca 2025 roku.
Zaufanie do dolara zostało mocno nadszarpnięte, a to właśnie zaufanie to jedyne, co trzyma pieniądz przy życiu.
Epilog: monetarna rewolucja bez krwi
Największe rewolucje nie zawsze wybuchają na barykadach. Czasem zaczynają się w bankach centralnych, w cichych umowach między państwami, w nowym systemie płatności. Dedolaryzacja to właśnie taka rewolucja – bez dymu, ale z potężnymi konsekwencjami. Nie chodzi już o to, by zniszczyć dolara. Chodzi o to, by nie być od niego zależnym. I o to, by żadna waluta – amerykańska, chińska, ani europejska – nie była już więcej bronią.
Do tego właśnie dąży BRICS, wyznając zasadę, że pieniądz powinien służyć handlowi, a nie wojnie.
Bogdan Feręc
Źr. BRICS
Photo by Gabriel Meinert on Unsplash