Bertie znów w grze? Duch Celtyckiego Tygrysa zacznie straszyć w Áras an Uachtaráin?

Czy Irlandia gotowa jest na wielki powrót swojego najbardziej charyzmatycznego, kontrowersyjnego i, nie oszukujmy się, politycznie niezatapialnego syna? Najnowszy sondaż Sunday Independent i Ireland Thinks wskazuje, że Bertie Ahern, były taoiseach i architekt sukcesu (oraz późniejszej katastrofy) tzw. Celtyckiego Tygrysa, wyłania się jako preferowany kandydat Fianna Fáil w nadchodzących wyborach prezydenckich.
Z wynikiem 12% poparcia w badaniu opinii publicznej, Ahern wyprzedza nawet obecnego lidera partii i premiera Micheála Martina. Dla niektórych to nostalgia. Dla innych – niepokój. Dla Fianna Fáil – poważny dylemat?
Bertie Ahern to postać, która wymyka się jednoznacznym ocenom. Polityk, który potrafił prowadzić państwo jak zręczny gracz pokera – z kamienną twarzą, w lekkim zamęcie i przy blasku rozgrywek za zamkniętymi drzwiami. Jego zwolennicy chwalą go za rolę w procesie pokojowym w Irlandii Północnej i okres dynamicznego wzrostu gospodarczego. Krytycy nie zapomnieli jednak afery związanej z osobistymi finansami ani okoliczności jego odejścia z urzędu.
Czy więc Irlandczycy – naród, który wybacza zaskakująco szybko, ale niekoniecznie łatwo – naprawdę chcą zobaczyć Bertiego w Áras an Uachtaráin, rezydencji, która od lat wymaga od swoich lokatorów bardziej reprezentacyjnej godności niż politycznej przebiegłości?
Na razie Fianna Fáil nie ogłosiła żadnego oficjalnego kandydata. Ahern nie potwierdził również, że rzeczywiście chce kandydować, ale polityka to teatr, w którym cisza bywa najgłośniejszym gestem. Gdy nazwisko Bertiego pojawia się w sondażu, a media podchwytują temat – wiadomo, że coś jest na rzeczy. Dla partii rządzącej to jednak test. Czy stawiać na ikonę przeszłości, która ciągle budzi emocje? Czy może na bardziej bezpieczną, choć nijaką opcję w postaci Micheála Martina, którego poparcie w tym samym sondażu jest… cóż, delikatnie mówiąc, „mniej entuzjastyczne”?
Irlandzka prezydentura nie daje wielkiej władzy, ale za to ogromny prestiż. To urząd symboliczny, niemal królewski w swojej ceremonialnej oprawie, ale wymagający ogromnego kapitału zaufania i godności. Mary McAleese i Michael D. Higgins nadali mu powagę, styl i społeczne zaufanie. Czy Bertie – człowiek kojarzony bardziej z kuluarami niż z katedrami – pasuje do tej roli?
A może właśnie tego potrzeba? Kogoś, kto nie udaje, że nie zna świata politycznej kuchni. Kogoś, kto, zamiast mówić poetycko o wartościach narodowych, zapyta „ile to będzie kosztować” i „kto za to zapłaci”. Irlandczycy, znudzeni moralizatorstwem, mogą uznać, że wolą kogoś, kto zna grę. Nawet jeśli grał kiedyś nieczysto.
Trzeba też pamiętać, że wybory prezydenckie to często forma głosu protestu – przeciw elitom, przeciw establishmentowi, a czasem nawet przeciw… zdrowemu rozsądkowi. W tym sensie Ahern może okazać się idealnym kandydatem. Jest wystarczająco znany, by zdobyć rozpoznawalność bez kampanii. Ma doświadczenie, którego nikt mu nie odbierze – ani Trybunał Mahona, ani złośliwe komentarze prasowe. Poza tym – i tu nie można tego zignorować – Bertie zawsze był z ludem. Nie udawał intelektualisty, nie czytał wierszy na wiecach, nie cytował Joyce’a. Za to potrafił przemówić tak, żeby go rozumiano – nawet jeśli potem nikt nie był pewien, co dokładnie powiedział.
Z drugiej strony: 12% to wciąż zaledwie 12% i choć to więcej niż jakikolwiek inny polityk Fianna Fáil, nie oznacza to jeszcze realnej przewagi. Wciąż nie wiadomo, czy Ahern w ogóle zdecyduje się kandydować. Nie wiadomo też, czy partia, która przez lata próbowała odciąć się od jego dziedzictwa, zdecyduje się znów objąć go ramionami – tym razem ceremonialne.
Jedno jest pewne: nazwisko Bertie Ahern znów krąży w powietrzu, a gdy ono się pojawia, irlandzka polityka zaczyna przypominać coś pomiędzy grecką tragedią a pubowym kabaretem.
*
To teraz przypomnę końcówkę 2024 roku, kiedy w Studiu Dublin Radia Wnet powiedzieliśmy z red. Tomaszem Wybranowskim, że Bertie Ahern – nie przypadkiem powrócił na polityczną scenę Irlandii. Choć odszedł w niesławie, już wówczas przypuszczaliśmy, że stanie się kandydatem Fianna Fáil na fotel prezydenta Republiki Irlandii. Świadczyły o tym jego ówczesne wypowiedzi, a w kolejnych miesiącach ostre dementi tego pomysłu. Teraz jesteśmy właściwie o krok do informacji, że były irlandzki premier będzie ubiegać się o zakwaterowanie w Áras an Uachtaráin.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Fot. CC BY-SA 4.0 Leimanbhradain