Aoife 

Był wietrzny i zimny wieczór, kiedy weszła do oświetlonego zimnym, białym światłem pomieszczenia i wodziła przez chwilę błękitem oczu po sali wypełnionej po brzegi cierpieniem.

Nie nowość – pomyślała w skrytości serca i zajęła się przygotowaniem do pracy, przyjmowaniem raportu od koleżanki, również pielęgniarki, która właśnie kończyła swoją 12-godzinną, o dziwo bardzo spokojną zmianę. Kiedy godzina się wypełniła, Aoife podchodząc do każdego z pacjentów, pytała o samopoczucie oraz, czy nie potrzebują jej pomocy, a w myślach powiedziała do siebie.

Z tym będą problemy…

Przygryzła bladoróżowe wargi, uśmiechnęła się z obowiązku i zajęła się kolejnymi chorymi. 

Kiedy podeszła do następnego, ich spojrzenia spotkały się niemal natychmiast, a zza okularów w oprawce o kolorze dojrzałej brzoskwini i twarzy przykrytej niebieską maseczką dało się zauważyć uśmiech, który od zawsze miała uroczy, chociaż sama, za takie go nie uznawała. Zaczęła czytać nazwisko pacjenta, ale przerwał jej w pół słowa i powiedział, żeby się nie męczyła, bo i tak nie zrobi tego tak, jak należy, więc po co mieli zaczynać swoją szpitalną i chwilową, jak się wydawało znajomość od takiego faux-pas…

Na plakietce ze zdjęciem i logo HSE zauważył imię i nazwisko Aoife Kelly, które wypowiedział bezbłędnie, czym wprawił “Ifę” w zdumienie. Wówczas zapytała,

Skąd jesteś?

Zgodnie z prawdą odpowiedział, że z Galway od kilkunastu lat, ale wcześniej mieszkał w niewielkim miasteczku na wschodzie Słowacji, skąd wyjechał z nadzieją na znalezienie nowego życia, szczęścia i prawdziwej miłości.

Zaskoczona stwierdziła, iż niewielu obcokrajowców umie wymówić jej imię, ale jego  znajomość irlandzkiej wymowy cieszy. Po chwili, gdy już wszystkie medyczne obowiązki zostały wypełnione, lekko drżącym głosem oznajmiła, że przyjdzie za chwilę.

Kiedy wychodziła, rzuciła niedbale, że jej pacjent musi się uspokoić, bo nie może wpisać takiego wysokiego ciśnienia krwi do dokumentów.  

Drahomir pomyślał, że przecież to nie może się dziać naprawdę i chyba sobie to wymyślił, składając wszystko, co wydarzyło się przed chwilą na karb jego choroby. Sen okazał się jednak jawą, gdy po kilkunastu minutach Aoife ponownie podeszła do niego i z nieskrywaną radością w lekko piskliwym, rozemocjonowanym i łamiącym się jej bezwiednie głosem zapytała, czy już może zmierzyć ciśnienie?

Słowaka zatkało i skinął potakująco jasną czupryną, a w głowie kłębiły mu się różne myśli, których nie był w stanie odpędzić. 

Znał to uczucie, to nie było zwykłe zauroczenie, ale coś, przed czym bronił się przez wiele lat. Kiedy rozstał się parę lat wcześniej ze swoją pierwszą wielką miłością, powiedział sobie, że nie chce już nigdy zostać skrzywdzony. Powtarzał w głowie wielokrotnie, że lepiej nie być w stałym związku, bo przygody z poznanymi dziewczynami sprawiają mu znacznie więcej radości. 

W rozmowach z kolegami twierdził, gdy narzekali na swoje żony i dziewczyny, że on się nigdy ze swoimi nie nudzi, bo każda jest inna, każda wnosi do jego życia coś nowego i każda jest, jak paczka papierosów, którą należy odfoliować, by dostać się do wnętrza i zagłębić w rozkosznej tytoniowej woni. Te rozmowy trwały od zawsze, gdy poznali się w jednej z firm technologicznych, jakich sporo znajdzie się na zachodzie Irlandii, a prawie zawsze dotyczyły kobiet albo problemów ich zgranej kilkuosobowej paczki. 

Do szpitala trafił przez swoją młodzieńczą rozbieganą naturę, chociaż miał już grubo ponad 30 lat, był wysportowany, to dni, które zostawił za sobą, powoli zaczynały mu doskwierać. Nie myślał jeszcze o stabilizacji, założeniu rodziny, nie myślał również o gromadce przekrzykujących się dzieciaków i psie. Działo się to głównie przez jego matkę i babcię, które wychowywały małego Drahomira bez męskiego wzorca, a nawet po uzyskaniu pełnoletności próbowały nadzorować.

Jego wyjazd na “Zachód”, miał być również odcięciem pępowiny, która łączyła go z domem rodzinnym, uwolnieniem się od wszelkich złych wspomnień, z jakimi kojarzyły się blondwłosemu chłopakowi z domem rodzinnym. Po kilku latach nabrał pewności siebie, odzyskał niezależność i zaczął popadać w niewielką megalomanię.

Nie stracił jednak jednego, czyli swojej umiejętności trzeźwego patrzenia na świat i w tym, co robił, zawsze widział cel. 

*

Aoife pochodziła z Donegal z rodziny, w której ojciec prowadził niewielkie B&B, a matka była pielęgniarką. Miała też starszego brata i dwie młodsze siostry bliźniaczki, a te w żaden sposób jej nie przypominały. Zawsze rozbiegane, zawsze czegoś chciały, a przede wszystkim uwagi, jaką im mieli poświęcać rodzice. Aoife od dziecka uwielbiała czytać i opiekować się innymi, jednak z najmłodszym potomstwem jej rodziców, nigdy jej nie wychodziło. Kiedy skończyła 14 lat, wracając ze szkoły, do której codziennie jeździła kilka kilometrów, znalazła rannego szczeniaczka, którego ktoś porzucił na poboczu drogi. Wzięła psiaka do domu, otoczyła opieką i nawet udało się jej zwalczyć sprzeciw rodziców i zwierzak pozostał w domu. 

Wtedy już wiedziała, co chce robić w życiu, a wybór padł na szkołę pielęgniarską. 

*

Drahomir poczuł dotyk ciepłych dłoni na swoim umięśnionym ramieniu i chociaż wciąż osłonięte były gumowymi rękawiczkami, sprawiało mu to wyraźną przyjemność. Aoife owinęła wokół jego ręki rękaw do mierzenia ciśnienia krwi, a sama zauważyła, że ta czynność zajęła jej znacznie więcej czasu, niż przy innych pacjentach. Włączyła maszynę i w tej chwili zorientowała się, iż zapomniała o nałożeniu na palec klamerki, która mierzy poziom tlenu we krwi. Pomyślała o swoim niedawnym profesjonalizmie, a i pojawiła się w jej kształtnej głowie pokrytej burzą długich, rudych, naturalnie kręconych włosów myśl, że jest chyba trochę przemęczona i powinna zaplanować sobie choćby kilkudniowy urlop. 

Czy moglibyśmy spotkać się kiedyś na kawie?

Wypalił nagle Drahomir, a był już pewien, że ich znajomość nie może skończyć się przy szpitalnym łóżku, 

Na razie, musisz się wyleczyć – odparła z zalotnym uśmiechem, a wciąż skrywanym pod niebieskoszarą maseczką, która jakby zaczęła poruszać się głębiej wdychanym powietrzem. Podświadomie czekała na to pytanie, a uwalniające się endorfiny wprawiły ją w doskonały nastrój. Dodała jednak, że niczego w życiu nie można wykluczyć i odeszła cicho rechocząc. 

*

W nocy poczuł, jak ktoś poprawia mu lekką kołdrę, jaką się przykrył. Spod pół-zamkniętych oczu zauważył jasno rozpromienioną twarz, a na wyprofilowanym, jakby wyszedł spod ręki Michała Anioła nosku, duże okulary. Uśmiechnął się. Aoife niby przypadkiem musnęła swoją pozbawioną już rękawiczki dłonią jego ramię…

C.D.N. 

Bogdan Feręc

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
“Na marginesie ży
Aoife - część II