Polityczna bieda, czyli jak tanio sprzedać państwo

W Polsce, gdy tylko społeczeństwo zaczyna się burzyć, gdy niezadowolenie wylewa się z sieci jak przegrzane mleko z garnka, natychmiast pojawia się dobrze znany refren: „Obniżyć im pensje!”, czyli posłom, senatorom, ministrom, premierowi i najlepiej jeszcze prezydentowi. Bo jak się ludziom nie wiedzie, to politykom też nie może się wieść, prawda? Wówczas ma być równość społeczna, ale w wersji emocjonalnej.

Argumentacja? Prosta jak w komentarzu na Facebooku: „Jak im się obetnie, to będą wiedzieli, jak żyje przeciętny Polak”, a może jeszcze coś zostanie dla emerytów, nauczycieli i szpitali. Cóż, brzmi pięknie, ale równie dobrze można by powiedzieć, że jak premier pojedzie rowerem do Brukseli, to spadną ceny paliwa. Problem w tym, że ta logika działa tylko w memach, ponieważ w rzeczywistości obniżenie pensji politykom nie spowoduje ani lepszego szkolnictwa, ani taniego chleba. Ale może za to spowodować coś znacznie gorszego, że politycy zaczną dorabiać, i to niekoniecznie pisaniem felietonów.

Ile wart jest polityk?

Weźmy Irlandię. Kraj, w którym poseł zarabia około 111 tysięcy euro rocznie, premier 220 tysięcy, a prezydent ma ustawowy limit pensji na poziomie 250 tysięcy euro. Sporo? Owszem, ale w irlandzkich realiach to wcale nie przesada. W kraju, gdzie przeciętny informatyk w Dublinie potrafi wyciągnąć 90 tysięcy rocznie, a menedżer banku ma dwa razy tyle. W tym kontekście pensja prezydenta to raczej gwarancja spokoju niż luksus. Bo lepiej mieć głowę państwa, która nie musi się zastanawiać, czy garnitur kupić w Armanim, czy w Tesco.

Zresztą, głowa państwa to nie bloger modowy. Prezydent nie może reprezentować narodu w dżinsach z przeceny. Nawet jeśli nie płaci za mieszkanie, jedzenie i transport, to za odzież – już tak. A ta, w świecie dyplomacji kosztuje. Kilka tysięcy euro za garnitur to nie ekstrawagancja, to protokół. Bo jak mawiają Irlandczycy: You can’t represent a proud nation in a cheap suit.

Przenieśmy się teraz trochę dalej od Morza Irlandzkiego. W Polsce poseł zarabia około 150 tysięcy złotych rocznie, premier 186 tysięcy, a prezydent – niecałe 360 tysięcy. Brutto i z dodatkami. Szału nie ma, zwłaszcza gdy porównamy to z zarobkami prezesów państwowych spółek, którzy inkasują miesięcznie tyle, ile polityk rocznie. Tak, ci sami prezesi, którzy często tłumaczą swoje premie tym, że „to rynkowa stawka za odpowiedzialność”. A polityk to niby nie ma odpowiedzialności? Jeden podpis może kosztować miliardy, ale co tam – niech zarabia jak urzędnik w powiatowym wydziale komunikacji. Przecież to „służba publiczna”.

Służba czy kara?

W polskiej mentalności wciąż tkwi przekonanie, że polityk to ktoś, kto ma „służyć narodowi”… i owszem, ma. Tyle że w praktyce brzmi to tak, jakbyśmy oczekiwali, że premier będzie służył za półdarmo, a najlepiej jeszcze dorabiał sobie nocami jeżdżąc Uberem. Tymczasem polityka – jeśli ma być uczciwa – nie może być nędzna. Bo biedny polityk to polityk podatny na pokusy, na znajomych z grubym portfelem, na „inwestorów”, którzy chcą tylko drobnej przysługi w zamian za skromną darowiznę. Nieprzypadkowo w krajach, które naprawdę walczą z korupcją, pensje parlamentarzystów są wysokie. Dlaczego? Bo nikt nie chce, żeby polityka stała się najtańszym sposobem na sprzedanie państwa.

To trochę jak z ochroną danych osobowych – lepiej zapłacić specjalistom niż potem płakać, że wszystko wyciekło.

Polityczny obdartus

Spójrzmy jednak prawdzie w oczy: w Polsce mamy całe pokolenie polityków, którzy przyszli do władzy z długami i kredytami, bo kto bogaty, ten woli spokój, a nie awantury w Sejmie. W efekcie w polityce lądują ludzie, którzy po miesiącu zaczynają rozumieć, że służba publiczna nie wystarcza na leasing SUV-a. Wtedy właśnie się zaczyna: wykłady, rady nadzorcze, fundacje, „doradztwo” dla zaprzyjaźnionych spółek.

Nie, to nie przypadek, że w oświadczeniach majątkowych wielu posłów co roku pojawia się magiczna rubryka „dochody inne”. Czasem nawet wyższe niż parlamentarna pensja. I oto mamy definicję nowoczesnego patriotyzmu: służę ojczyźnie, ale rachunki płaci mi ktoś inny.

Zazdrość narodowa

Oczywiście, większość społeczeństwa reaguje na to alergicznie i pyta: jak to, poseł ma mieć 10 tysięcy na rękę, a ja tyle nie mam? Ale tu działa czysta emocja, nie logika, bo my, Polacy, nie umiemy cieszyć się z cudzych pieniędzy. Kiedy sąsiad kupi nowy samochód, to pierwsza myśl nie brzmi: „dobrze, że mu się powiodło”, tylko: „ciekawe, skąd miał”.

Irlandczycy podchodzą do tego inaczej. Tu nikt, a przynajmniej niewiele osób protestuje, że premier za dużo zarabia, o ile kraj działa. Gdyby jednak premier rozwalił system zdrowia, zawalił budowę mieszkań i jeszcze wdał się w kilka skandali – wtedy owszem, jak mamy właśnie teraz, pojawia się gniew, ale też nie do końca dlatego, że zarabia, tylko że nie dowozi.

W Polsce gniew przychodzi szybciej. Nieważne, co polityk zrobił – ważne, ile ma na koncie, a jak ma więcej niż ja, to znaczy, że gdzieś kombinuje.

Podwyżka czy prowokacja?

Kiedy więc pojawia się pomysł, żeby politykom dać kolejną podwyżkę, natychmiast rozpętuje się burza. Ludzie wychodzą na ulice z kalkulatorami i krzyczą, że to skandal. „Za co?!”. I nikt nie zadaje sobie pytania, co by było, gdybyśmy naprawdę zaczęli im płacić jak za odpowiedzialność 4200 € na rękę. Czy wtedy przyciągnęlibyśmy do polityki ludzi, którzy dziś zarządzają krajem, korporacjami, bankami, start-upami? Ludzi, którzy wiedzą, jak działa gospodarka, jak planować, jak liczyć?

Czy lepiej, żeby zostali tam, gdzie zarabiają, a w polityce niech rządzą ci, co nie mieli lepszego pomysłu na siebie? A potem się dziwimy, że państwo działa jak prowizorka, decyzje zapadają jak w rodzinnej firmie z lat 90.

Po ile ten garnitur dla narodu?

Ktoś powie, ale przecież polityka to nie biznes! Nie chodzi o zarobek, tylko o misję! Jasne, tylko że misja misją, ale jak ktoś zarabia mniej niż kierownik magazynu, to ta misja szybko staje się pasją do kombinowania. Zresztą, niech każdy, kto domaga się obniżenia pensji posłom, spróbuje sam wystartować w wyborach. Za własne pieniądze, z kampanią, spotkaniami, podróżami, wystąpieniami, z hejtem w sieci i brakiem prywatności. Po kilku tygodniach każdy zatęskniłby za spokojnym etatem i trzynastką w grudniu.

Polityczna matematyka

Odebranie posłom i senatorom tych kilku milionów złotych lub euro rocznie – w skali całego budżetu – nie zmieni absolutnie nic. To nawet nie promil wydatków państwa. Może jednak zmienić coś znacznie ważniejszego: mentalność, bo biedny polityk to polityk sfrustrowany a sfrustrowany polityk to najgorszy gatunek – mściwy, zazdrosny i łatwy do kupienia, więc paradoksalnie zwiększenie wynagrodzeń może i nie gwarantuje uczciwości, ale zmniejsza ryzyko korupcji. To jak z zamkami w drzwiach – nie powstrzymają złodzieja z planem, ale odstraszą przypadkowych amatorów.

Na koniec – rachunek sumienia

Czy więc powinni zarabiać więcej? Tak, ale w mojej ocenie nie bezwarunkowo. Powinni zarabiać dobrze, ale z pełną przejrzystością, z wyraźnym systemem kar i nagród. Jeśli poseł nie chodzi na głosowania – potrącenie. Jeśli premier nie wypełnia obietnic wyborczych – obcięcie premii. Jeśli prezydent nie potrafi przemówić w obcym języku – kurs na własny koszt. Bo polityka to nie kara, tylko zawód i jeśli chcemy, żeby wykonywali go profesjonaliści, to musimy im płacić jak profesjonalistom. Irlandczycy w takich sytuacjach mawiają: If you pay peanuts, you get monkeys.

A my, zarówno w Polsce, jak i w Irlandii, naprawdę nie potrzebujemy już więcej małp w tym politycznym cyrku, choć są w drogich garniturach.

Bogdan Feręc

Photo by Ruthson Zimmerman on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Koniec epoki AIB pod
Okruchy przeczucia D
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.