Umieranie dopełnia życie

Umieranie to szczególny czas w życiu człowieka. Kluczem dobrej śmierci jest spełnione życie, ale jeśli takie nie było, to jest jeszcze szansa na dobre podsumowanie. Nawet żal może przerodzić się w coś pięknego – podkreśla dr hab. n. med. Tomasz Dzierżanowski, kierownik Kliniki Medycyny Paliatywnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

O umieraniu można mówić, że to coś pięknego?

O tak. Tak, jak o życiu możemy mówić, że życie jest piękne. Przecież umieranie jest nieodzownym elementem życia. Nie ma życia bez umierania, bez cierpienia. A więc skoro życie ma mieć jakikolwiek sens, to sens muszą mieć – jak powiedział Viktor Frankl  –  również wszystkie jego elementy, czyli także cierpienie i umieranie. Umieranie jest szczególnym  czasem w życiu człowieka.

Jeżeli człowiek jest świadomy umierania, to ma szansę na zakończenie księgi swojego życia. Bo to tak, jak z książką. Przednia okładka to narodziny, tylna – śmierć. Jeżeli byśmy oderwali tę drugą, czy książka byłaby piękna?

Co na tym ostatnim etapie może do człowieka przyjść?

„Umieranie to ostatni etap rozwoju człowieka” – stwierdziła psychiatra Elisabeth Kübler-Ross. To właściwie nie śmierć a umieranie. To proces, czas refleksji, podsumowania życia, uzmysłowienia, jak było piękne. Na tym etapie pojawia się tęsknota i poczucie straty. Ale to czas, w którym wielcy artyści przecież nie tylko kończyli, ale także w ogóle tworzyli dzieła swojego życia, chociażby Wolfgang Amadeusz Mozart Requiem d-moll. To czas, gdy można oddać się pasji, naprawić relacje, spotkać się i pożegnać. To jest niezwykle dobry okres dla wielu osób, dla niektórych najlepszy okres w życiu.

Miałem takich pacjentów, którzy nie przeżywali życia dobrze. Na tym ostatnim etapie pytali, czy wobec tego, skoro zmarnowali je nie tylko sobie, ale też czasem bliskim, czy w ogóle ma ono sens. Twierdzili, że lepiej byłoby, żeby już nie żyli. Właściwie wtedy, w takiej taktownej rozmowie, można im uzmysłowić, że mają szansę jeszcze je dobrze podsumować. Nawet żal może przerodzić się w coś pięknego.

Czego uczy się pan od swoich pacjentów?

Bardzo różnych rzeczy. Zacząłem zajmować się pacjentami w opiece paliatywnej lata temu i zauważyłem, jak wiele zmian we mnie się dokonało od tej pory. Pierwsza, zupełnie nieoczekiwana – zacząłem cieszyć się z małych radości życia. Pamiętam do dziś chwilę, po wykładzie, który odbywał się nad morzem – a byłem w garniturze – zdjąłem buty, skarpetki i poszedłem boso po piasku. Odczuwałem niesamowitą przyjemność z kontaktu moich stóp z chłodnym piaskiem. Wcześniej nie zwracałem uwagi na takie drobne rzeczy np. że kawa tak mi smakuje albo herbata. Tu i teraz.

Żyję tu i teraz, kontempluję chwilę. To jest ogromna nauka. Przyszłość nie istnieje – jest naszym wyobrażeniem, przeszłość jest naszym wspomnieniem. Istnieje ta chwila, na którą mamy wpływ i którą możemy przeżywać. Druga zmiana, też zupełnie nieoczekiwana. Ja – silny wewnętrznie mężczyzna, „twardziel”, zacząłem się wzruszać. Serce przestaje być kamieniem na ludzkie tragedie czy także szczęście, radości. To wzruszenie jest bardzo ważne, dlatego że jest warunkiem empatycznego podejścia do drugiego człowieka i poświęcenia. To zaproszenie do towarzyszenia osobom w tym najtrudniejszym czasie, który ich czeka.

Adobe Stock

Opieka paliatywna – by uśmierzyć ból

To coś więcej niż procedury medyczne. Na co musi być przygotowany lekarz?

Od lekarza, który decyduje się na pracę w hospicjum czy oddziale medycyny paliatywnej oczekuje się bardzo szczególnych kompetencji, wrażliwości, również nienaganności moralnej.  W tej wrażliwości właśnie musi unieść nie tylko swoje wątpliwości egzystencjalne, trud istnienia, ale też życie i umieranie drugiego człowieka, ale bez wypalenia.

Jak to zrobić?

Po trudnych momentach każdy lekarz powinien znaleźć swój sposób odzyskiwania zasobów wewnętrznych. Napisałem książkę pt. „Brzegi dobrej rzeki”, w której podsuwam rozwiązanie. Nazywam go umownie ogrodem. To taki wewnętrzny ogród. Każdy powinien go mieć. To miejsce, w którym może się schronić. Czasem wystarczy zamknąć oczy. To może być modlitwa, medytacja, muzyka, inspirująca książka. Każdy z nas musi znaleźć swój sposób odzyskiwania zasobów. Nie jesteśmy nieśmiertelni. Nie jesteśmy niezniszczalni. Jesteśmy tylko ludźmi. Jeżeli nie będziemy dbali o swoje wnętrze jako lekarze, to nadwyrężymy się. Najłagodniejszym wyrokiem w takiej sytuacji będzie zespół wypalenia zawodowego. Mogą być i gorsze rzeczy. Człowiek, który nie zadba o swoje wnętrze, przy znacznej ekspozycji na cierpienie i umieranie innych, może doprowadzić do wystąpienia zaburzeń psychicznych, lękowych, depresji. Nabyć niewłaściwych strategii radzenia sobie: oschłości, brutalności w przekazywaniu niekorzystnych wiadomości. Takiego jakby poczucia władzy nad tym, że się nie boję tego cierpienia i jestem obcesowy. To nie ma prawa się wydarzyć.

Boi się pan śmierci? Czy to towarzyszenie w umieraniu uodparnia na lęk przed śmiercią?

Tutaj muszę rozgraniczyć dwie rzeczy. Nie boję się śmierci, a powtarzany kontakt z umieraniem, właściwie przeżyty, nadaje mu znaczenie, sens. Powoduje, że rozumiem także swój koniec. Myślę o nim. Wiem, że się zbliża, ale postrzegam go jako coś naturalnego.

W DNA człowieka wbity jest lęk przed śmiercią, niezależnie od przyjętego systemu wartości, wierzeń, przekonań religijnych, doświadczeń, które mamy. Gdyby go nie było, nasz gatunek wymarłby. Dzięki temu lękowi unikamy sytuacji, które grożą śmiercią.

Lecz gdy mówię, że nie boję się śmierci, to dlatego, że nie jawi mi się jako ściana. Owszem w myśleniu o śmierci odczuwam lęk przed nieznanym. On mi towarzyszy, nawet jeśli jest niewielki. Nie wolno go jednak zamiatać pod dywan, wypierać. Śmierć zawsze jest zagrożeniem. Tylko może być dobra.

Czyli śmierć może być dobra…

Umieranie może być dobre. Kiedyś o lęku, o śmierci najtrafniej powiedziała jedna z moich pacjentek: „doktorze, niech pan mi tylko tego nie przedłuża. Nie boję się śmierci”.  Nie boi się pani śmierci? – zapytałem. Odpowiedziała, że nie, bo dobrze przeżyła swoje życie. To klucz do dobrej śmierci. Tak jest. I to powiedziała młoda, czterdziestoletnia osoba. Cieszyła się z drobiazgów. Miała świadomość, że wykorzystała dobrze każdą chwilę swojego życia. Trzeba wykorzystać doszczętnie każdy moment życia na relacje, spotkania z bliskimi.

Klaudia Torchała

Photo by Sarosh Nasir on Unsplash

a href="https://www.facebook.com/profile.php?id=61561562333483">
© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Święto zjednoczone
Wiktor Dyduła: Prac
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.