Trump wkroczy do gry? Spór o limit pasażerów w Dublinie może trafić prosto do Białego Domu

Czy Donald Trump stanie się nieoczekiwanym graczem w lokalnym konflikcie o irlandzkie lotnisko? Amerykańska grupa lobbingowa Airlines for America ostrzega, że jeśli rząd w Dublinie nie podejmie szybkich działań, limit pasażerów na lotnisku w stolicy może wkrótce stać się sprawą… Białego Domu.
Keith Glatz – starszy wiceprezes ds. międzynarodowych w Airlines for America nie owijał w bawełnę: obowiązujący w Dublinie limit 32 milionów pasażerów rocznie narusza umowę o otwartym niebie między USA a Unią Europejską, która gwarantuje przewoźnikom obu stron szeroki i równy dostęp do rynku. „Nie widzę żadnego uzasadnienia dla limitu lotów między USA a Dublinem” – podkreślił.
Problem ma swoją historię. Limit został wprowadzony w 2007 roku jako warunek planistyczny budowy Terminalu 2. Rząd w Dublinie obiecywał zniesienie ograniczeń w swoim manifeście wyborczym. Do dziś jednak nie podjęto ostatecznej decyzji legislacyjnej, a Airlines for America, reprezentująca największe amerykańskie linie – Delta, United, American Airlines i JetBlue – traci cierpliwość.
Glatz zaznaczył, że organizacja dotychczas unikała poruszania tej kwestii bezpośrednio z rządem USA, by nie przekształcić jej w kolejny front wojny handlowej. „Przez ostatni rok staraliśmy się, aby ta kwestia nigdy nie znalazła się w programie obrad Białego Domu” – przyznał. „Ale jeśli złożę taką prośbę, to już nie będzie w naszych rękach”. Według Glatza prezydent USA jasno zapowiada, że będzie „właściwie dostosowywać” relacje z tymi rządami na świecie, które jego zdaniem niesprawiedliwie traktują amerykańskie firmy lub łamią umowy międzynarodowe. „Byłoby wstydem, gdyby ta kwestia została wciągnięta w ten większy spór” – ostrzegł niedawno.
Nie jest tajemnicą, że Donald Trump – zarówno jako prezydent, jak i w kampanii wyborczej – wielokrotnie atakował Unię Europejską za praktyki handlowe wobec amerykańskich przedsiębiorstw. Teraz jednak jego wpływ w takich sporach może być jeszcze bardziej odczuwalny.
Glatz unikał spekulacji na temat możliwych działań USA, ale zasugerował, że w razie potrzeby rząd amerykański mógłby zastosować środki wzajemne, uderzające w irlandzki sektor lotniczy, np. Aer Lingus, którego ogromna część siatki połączeń obejmuje prawie 20 miast w Stanach Zjednoczonych. „Za każdym razem, gdy irlandzki rząd nie wypełnia swoich zobowiązań wynikających z traktatów, naraża na niebezpieczeństwo irlandzkie interesy biznesowe za granicą” – podkreślił.
Tymczasem rząd w Dublinie zapowiedział prace nad prawodawstwem znoszącym limit, ale legislacyjny proces może potrwać miesiące – nawet do przyszłego roku. „Czas działać jest teraz” – apelował Glatz. „Nie musi to przerodzić się w spór handlowy na miarę innych, które obecnie toczą się między USA a UE”.
Organizacja Airlines for America przyznała, że w tym tygodniu rozmawiała o limicie także z amerykańskimi mediami, przygotowując grunt pod możliwą eskalację tematu w przestrzeni publicznej USA, a im głośniej w Waszyngtonie, tym większa szansa, że spór wyląduje na biurku prezydenta.
Jeżeli więc irlandzki rząd nie znajdzie szybkiego rozwiązania, limit pasażerów w Dublinie może stać się kolejnym punktem na długiej liście europejskich tematów, które Trump, znany z bezpardonowych negocjacji, wykorzysta do demonstracji swojej siły wobec UE.
Bogdan Feręc
Źr. Independent