Shannon mówi: dość wojny. Kilkaset osób protestowało przeciwko amerykańskim transportom broni

Ponad dwieście osób zgromadziło się w sobotę na lotnisku Shannon, aby wyrazić sprzeciw wobec wykorzystywania irlandzkiej przestrzeni powietrznej przez armię USA do transportu uzbrojenia przeznaczonego dla Izraela. Uczestnicy domagali się natychmiastowego wstrzymania takich operacji i podjęcia przez rząd zdecydowanych kroków w obronie prawa międzynarodowego.
Protest zorganizowały lokalny oddział Ireland-Palestine Solidarity Campaign (IPSC) w Limerick oraz inicjatywa Shannonwatch, od lat monitorująca ruch wojskowy w tym strategicznym porcie lotniczym. – Jeśli nie uda się powstrzymać przeprawy amerykańskich wojsk, rząd powinien co najmniej skontrolować samoloty, sprawdzić, co się na nich znajduje i upewnić się, że nie przewożą broni – mówiła Zoë Lawlor, przewodnicząca IPSC.
Aktywiści zażądali również nałożenia sankcji gospodarczych na Izrael oraz pełnego wdrożenia Ustawy o Terytoriach Okupowanych, obejmującej także sektor usług. Ich apel dotyczył również wstrzymania regulowania izraelskich obligacji wojennych przez irlandzki bank centralny. Lawlor podkreślała, że sytuacja w Strefie Gazy jest „katastrofalna”: – Izrael zajmie miasto Gaza, nasilając ludobójstwo. Oni celowo głodzą ludzi na śmierć. To właśnie dzięki bezkarności, jaką wszystkie państwa, łącznie z Irlandią, zapewniły Izraelowi, doszliśmy do tego punktu.
Wśród protestujących były też osoby, dla których dramat w Gazie jest codzienną rzeczywistością ich bliskich. Palestynka mieszkająca w Irlandii od dwóch lat Tamara Nijim, pojawiła się na wiecu wraz ze swoją siostrą Marah, sprowadzoną tu zaledwie trzy miesiące temu dzięki stypendium. Marah, wspominając swoją ucieczkę, mówiła: – Mogę tylko powiedzieć, że to koszmar, który się nie kończy. Czekasz na własną śmierć, czekasz, by zobaczyć siebie jako sierotę, czekasz na bombardowanie swojego domu, czekasz na utratę przyjaciół, czekasz na śmierć. To najgorsza rzecz na świecie. To wojna. To ludobójstwo.
Tamara przyznała, że opuściła Gazę miesiąc przed rozpoczęciem wojny, by dokończyć studia w Irlandii. – Nasze rodziny naprawdę się zmagają z problemami. Głodują i mogą umrzeć w każdej chwili. Jesteśmy tu, by wyrazić sprzeciw wobec tego, co się dzieje, bo każda rakieta, każda bomba, która przeleci, może być przyczyną śmierci rodziny w ciągu kilku sekund – dodała.
Choć, jak podkreślała, mówienie głośno o sytuacji w Palestynie wiąże się z ryzykiem, nie ma wątpliwości, że milczenie nie jest opcją: – Kiedy raz powiesz, twoje nazwisko pojawia się w całym internecie. Możesz też stracić rodzinę, ale wszyscy mamy coś do stracenia. Musimy mówić w imieniu narodu palestyńskiego, bo każdy w Palestynie jest naszą rodziną.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Fot. Dzięki uprzejmości RTE