Przewoźnicy nie chcą zmian w rozkładzie kursowania promów

Irlandzcy i brytyjscy przewoźnicy biją na alarm! Tymczasowy rozkład promów między Dublinem a Holyhead, który wprowadzony został w następstwie niszczycielskiego sztormu Darragh, okazał się nieoczekiwanym zbawieniem dla przepływu towarów przez Morze Irlandzkie. Teraz gdy zbliża się termin powrotu do starego, mniej efektywnego harmonogramu, branża transportowa jednoczy siły w desperackiej próbie przekonania rządów po obu stronach cieśniny do utrzymania status quo.

Jak zgodnie twierdzą Irlandzkie Stowarzyszenie Transportu Drogowego (IRHA) i brytyjskie Stowarzyszenie Transportu Drogowego w skierowanym do ministra transportu Darragha O’Briena wspólnym liście, obecny rozkład kursów przyniósł rewolucyjne usprawnienia. Zamiast kumulacji przepraw w niemal identycznych godzinach, co było standardem przed grudniowym sztormem, teraz promy typu ro-ro kursują co 3,5 godziny. Ta subtelna zmiana wywołała lawinę pozytywnych efektów.

Przede wszystkim, jak podkreślają przewoźnicy, zniknęły notoryczne korki w portach w Dublinie i Holyhead. Rozłożenie w czasie odpływów oznacza płynniejszy ruch pojazdów, sprawniejszą odprawę celną i mniejsze opóźnienia. Co więcej, ten nowy harmonogram ma zaskakujący, pozytywny wpływ na zatłoczoną dublińską autostradę M50. Dzięki wczesnym porannym i popołudniowym kursom ruch ciężarówek został skutecznie wyprowadzony z głównych arterii komunikacyjnych przed godzinami szczytu, co przynosi ulgę zarówno zawodowym kierowcom, jak i zwykłym mieszkańcom aglomeracji.

Jednak korzyści nie ograniczają się jedynie do logistyki. Przewoźnicy argumentują, że bardziej rozproszony rozkład rejsów zwiększa konkurencję i wybór na kluczowej trasie, co w ostatecznym rozrachunku może przełożyć się na niższe ceny dla konsumentów. Obawiają się, że powrót do starego harmonogramu, zsynchronizowanych odpływów Stena Line i Irish Ferries przywróci dominację kilku graczy i potencjalnie ograniczy konkurencyjność.

Co więcej, w liście do ministra O’Briena, wicepremiera Simona Harrisa i wiceministra Seana Canneya, branża transportowa zwraca uwagę na znaczące korzyści dla środowiska. Mniejsze zatory w portach i na drogach oznaczają redukcję emisji spalin, co wpisuje się w szersze cele zrównoważonego rozwoju.

Niestety, optymizm przewoźników stoi w kontrze do deklaracji armatorów. Rzecznik Stena Line wyraził zadowolenie z planowanego powrotu do „normalnego harmonogramu rejsów” od 1 lipca, po zakończeniu napraw nabrzeża w Holyhead. Podobne stanowisko zajmuje Irish Ferries, informując o finalizowaniu harmonogramu przewozów towarowych od tej samej daty.

Ta rozbieżność stanowisk stawia rządy Irlandii i Wielkiej Brytanii przed ważną decyzją. Czy priorytetem będzie powrót do „normalności” sprzed sztormu, ignorując ewidentne korzyści płynące z tymczasowego rozkładu? Czy też wsłuchają się w głos branży transportowej, która na własnej skórze doświadczyła pozytywnych zmian i dostrzega potencjał do trwałego usprawnienia kluczowego połączenia komunikacyjnego?

Przewoźnicy nie kryją swoich obaw. Argumentują, że utrzymanie obecnego rozkładu rejsów leży w najlepszym interesie efektywności, konkurencyjności, łączności i ochrony środowiska. Ich apel o utrzymanie tzw. tymczasowego rozwiązania na stałe jest logiczny i poparty konkretnymi dowodami na poprawę przepływu handlu i zmniejszenie uciążliwości dla infrastruktury.

Decyzja, która zapadnie w najbliższych miesiącach, będzie miała dalekosiężne konsekwencje dla irlandzkiej i brytyjskiej gospodarki, dla środowiska naturalnego i dla codziennego życia tysięcy kierowców i mieszkańców Dublina. Czas pokaże, czy zdrowy rozsądek i troska o efektywność zwyciężą nad przywiązaniem do starych, mniej optymalnych rozwiązań.

Bogdan Feręc

Źr. Independent

Photo by Alexander Zabrodskiy on Unsplash