Pociąg, który nie przejeżdża nocy. Czy Irlandia stać na sen bez kolei?
Debata o nocnym transporcie publicznym w Irlandii wraca regularnie, zwykle w okresie świątecznym, gdy na tory wyjeżdżają dodatkowe pociągi, a pasażerowie przez chwilę doświadczają innej wersji państwa, czyli takiej, które działa także po zmroku. Pytanie brzmi, czy to tylko sezonowy wyjątek, czy zapowiedź koniecznej zmiany w myśleniu o kolei, ale nie tylko o niej, jako kręgosłupie mobilności – również nocą.
Minister transportu Darragh O’Brien przyznał niedawno, że możliwość wydłużenia nocnych kursów kolejowych jest „aktywnie rozważana”. Jednocześnie studził entuzjazm, podkreślając ograniczenia infrastrukturalne i konieczność prowadzenia prac konserwacyjnych. To ważne zastrzeżenie, bo irlandzka sieć kolejowa w dużej mierze funkcjonuje na granicy przepustowości, a noc jest często jedynym momentem, gdy można bezpiecznie przeprowadzać niezbędne naprawy.
Z drugiej strony, doświadczenie okresu Bożego Narodzenia pokazuje, że popyt istnieje i jest wyraźny. Dodatkowe kursy cieszą się popularnością, a pasażerowie reagują na nie bardzo pozytywnie. Minister sam przyznał, że nawet niewielkie wydłużenie godzin funkcjonowania np. o pół godziny czy godzinę, mogłoby mieć realne znaczenie. To sugestia, że problem nie musi być rozwiązywany rewolucyjnie, lecz ewolucyjnie.
Głos pasażerów jest w tej dyskusji szczególnie istotny. Wypowiedzi słuchaczy stacji News Talk pokazują, że nocne pociągi nie są postrzegane jako luksus dla imprezowiczów, lecz jako infrastruktura codziennego życia. Louise, jedna z rozmówczyń, mówiła o nocnym transporcie w kategoriach humanitarnych, wskazując na kryzys mieszkaniowy i coraz dłuższe dojazdy do pracy i na uczelnie. W takiej rzeczywistości brak nocnych połączeń oznacza nie tylko niewygodę, ale realne ograniczenie uczestnictwa w życiu społecznym i zawodowym.
Kolejny głos, Chrisa, obnaża inną słabość obecnego systemu, więc w prostych słowach fragmentaryczność oferty. Weekendowe nocne usługi, które kończą się zbyt wcześnie, nie spełniają swojej funkcji. Jeśli nie da się pojechać pociągiem do miasta i wrócić nim po kilku godzinach, system przestaje być wygodny i potrzebny, bo transport publiczny działa tylko wtedy, gdy jest przewidywalny i dostosowany do rzeczywistych rytmów życia mieszkańców.
Perspektywa organizacji pasażerskich dodatkowo komplikuje obraz i Lochlann Gallagher z Galway Commuters Coalition zwraca uwagę, że bez inwestycji w infrastrukturę nocne połączenia pozostaną hasłem, a nie staną się realną usługą. Linie są przepełnione, a połączenia regionalne wymagają intensywnej konserwacji. Uruchomienie nocnych pociągów do miast takich jak Galway oznacza konieczność znalezienia alternatywnych okien czasowych na prace techniczne, a to wymaga planowania, pieniędzy i politycznej determinacji.
Kluczowe pytanie nie brzmi więc, czy nocny transport kolejowy jest atrakcyjny, lecz czy Irlandia może sobie pozwolić na jego brak. W kraju, w którym rosną odległości między miejscem zamieszkania a pracą, a presja na rynek mieszkaniowy wypycha ludzi coraz dalej od centrów miast, transport kolejowy, tramwajowy i autobusowy w nocy przestaje być dodatkiem. Staje się elementem spójności społecznej i gospodarczej.
Rozszerzenie nocnych usług transportu publicznego nie rozwiąże oczywiście wszystkich problemów transportowych. Może jednak być sygnałem zmiany podejścia od myślenia o transporcie jako środku dojazdu „od dziewiątej do siedemnastej” ku traktowaniu tych usług jako prawdziwie publicznych działających wtedy, gdy ludzie ich potrzebują. Ostatecznie to nie tory i ulice mają spać w nocy, lecz ludzie, którzy mieli jak dostać się do swoich domów i łóżek.
Bogdan Feręc
Źr. News Talk
Photo CC BY-SA 2.0 Stephen Craven


