Ładowanie na bogato, czyli irlandzka elektryczna nirwana za grube euro

Podczas gdy samochody elektryczne wciąż nie cieszą się w Irlandii najwyższą popularnością, kierowcy, którzy zdecydowali się na tę „zieloną rewolucję”, dostali właśnie kolejny powód do zastanowienia się, czy było warto. Największy irlandzki dostawca energii elektrycznej ESB Cars, ogłosił podwyżkę cen ładowania w swoich publicznych punktach nawet o 15%.
Przekłada się to na dodatkowe 7 centów za każdą kilowatogodzinę, co oznacza, że w przypadku niektórych pojazdów koszt pełnego ładowania wzrośnie nawet o 7 euro. W praktyce oznacza to, że pełne naładowanie samochodu elektrycznego może teraz kosztować ponad 60 euro – co, jak zauważają eksperci, czyni go droższym w eksploatacji niż porównywalne pojazdy benzynowe lub diesla.
Dla wielu kierowców, którzy zainwestowali w elektryki w nadziei na niższe koszty i ulgi klimatyczne, taka podwyżka to kolejny cios w portfel i argument dla krytyków transformacji energetycznej. Wzrost kosztów może być szczególnie odczuwalny teraz gdy Irlandia i tak pozostaje krajem o relatywnie niskiej liczbie samochodów elektrycznych na drogach w porównaniu z innymi państwami Unii Europejskiej.
Firma ESB Cars tłumaczy podwyżki rosnącymi kosztami operacyjnymi i inwestycjami w rozbudowę sieci, jednak dla użytkowników to mała pociecha, bo cena ekologicznego przejazdu coraz mniej kojarzy się z oszczędnością, a coraz bardziej z luksusem.
Czy wkrótce elektryki staną się w Irlandii motoryzacyjnym odpowiednikiem sushi z jadalnym złotem – miłym dla klimatu, ale zdecydowanie nie dla kieszeni przeciętnego kierowcy? Patrząc na obecne tempo wzrostu cen, nie byłoby to najbardziej absurdalne porównanie tego tygodnia.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Michael Fousert on Unsplash