Po co im te Chiny? Czyli o budowaniu na wyspie, która zapomniała, jak się buduje
„Felieton ma być”, usłyszałem po pewnej rozmowie, więc siadam do niego jak do kubka herbaty w niedzielny poranek, ale z tą różnicą, że herbata nie ma w zwyczaju wkurzać człowieka, a budownictwo w Irlandii już tak, i to regularnie. Jest jak sąsiad, który obiecuje, że „już jutro skończy”, a potem przez trzy miesiące trzyma rusztowanie