Ambasadzie potrzeba więcej
Już myślałem, że zrobię sobie wolny od felietonu weekend. Że nic nie napiszę, nie zostanę znów oskarżony o społeczną nadwrażliwość ani o wpatrywanie się urzędnikom na ręce. I wtedy, jak na zawołanie, internet sam podrzucił mi ambasadę. Nie byle jaką, bo naszą. Polską. Co prawda wciąż bez ambasadora, za to z osobą „zarządczą”, czyli z chargé