Jak Bruksela zamordowała Unię Europejską

Bruksela znowu wcisnęła pedał do podłogi, jakby jechała samochodem, którego nie trzeba tankować ani serwisować. Parlament Europejski przyjął cel redukcji emisji CO₂ o 90 procent do 2040 roku. Ktoś mógłby powiedzieć, że to ambitne, ale ktoś inny, jak ja, że to po prostu jest szaleństwem. Patrząc na tempo i skalę tych decyzji, widzę projekt pisany w stanie unijnej chorej euforii, który ma zakopać całą europejską gospodarkę pod ziemią, a Bruksela będzie tylko patrzeć, czy przypadkiem nie zacznie się odkopywać.

W pakiecie dorzucono brak zgody na zatrzymanie ETS2, mimo że opowieści premiera Tuska o „rozbrojeniu” systemu rozlewały się po mediach jak ciepła herbata w jesienny wieczór, to zostały po nich tylko fusy. Zielony Ład przyspiesza, a opowieści o ochronie obywateli przed konsekwencjami tej polityki rozpływają się w powietrzu szybciej niż zapewnienia przedwyborcze, bo będzie zupełnie inaczej, czyli koszty zjedzą firmy i zwykłych ludzi.

Od lat wiadomo, że gra toczy się o 2030 rok, jako pierwszy próg, by przejść 2040 jako drugiego i 2050 jako finał klimatycznego zamordyzmu i upadku produkcji na Starym Kontynencie. To nic innego, jal Zeroemisyjny Olimp, na który politycy chcą się wspiąć bez patrzenia na to, czy mosty pod ich nogami zaczną się kruszyć. W teorii wygląda to jak wielkie cywilizacyjne przedsięwzięcie, a w praktyce coraz bardziej przypomina wyciskanie ostatnich soków z gospodarki, która już stoi na ostatnich nogach i prawie na bezdechu.

Nie miejmy złudzeń, że nasze domowe budżety będą się rozciągać jak lina w rękach cyrkowca – one z roku na rok będą się kurczyć.

Przemysł z kolei będzie walczył o konkurencyjność niczym biegacz dźwigający w plecaku betonowy blok.

Rolnictwo – sektor, który jeszcze niedawno traktowano jak stabilizator europejskiej codzienności – stanie przed pytaniem, czy da się produkować żywność, gdy koszty energii i regulacji rosną szybciej niż plony.

Zamożni sobie poradzą, bo zawsze sobie radzą, ale najmocniej uderzy to w tych, którzy już teraz przeliczają rachunki z nadzieją, że wiosna zaczyna się w lutym i można wyłączyć kaloryfery.

Przykro to mówić, bo nie ma w tym wszystkim nic z racjonalnej rozmowy o ekologii, którą Europa mogłaby prowadzić jak dorosły kontynent z odpowiedzialnością wyrytą na czole. Jest za to polityczna rozpędówka – i to taka, w której hamulce zostały uznane za niepotrzebny relikt. Do tego wszystkiego „przekonano” świat nauki i media, że mają wtórować głosom z Brukseli, więc w utrzymują społeczeństwa w przekonaniu, że to powolne konanie jest dla nas dobre i, że tędy właśnie prowadzi droga.

Teraz trwają negocjacje między państwami członkowskimi, bo przyjęcie dokumentu to jedno, a konkrety to coś całkiem innego, więc dopiero zapadnie decyzja, czy idziemy w stronę transformacji, która ma sens, czy w stronę całkowitej degradacji Europy, która ma przede wszystkim brzmieć dobrze w materiałach promocyjnych.

Daleki jestem od nawoływania do rewolucji, ale przyznać trzeba, że ugrupowania liberalne każdego dnia przesuwają granice, w których odbiera się nam wolność wyboru, nie słuchają naszego głosu, a i stale przekonują, że upuszczenie krwi jest najlepszym rozwiązaniem. Kiedy więc na europejskie społeczeństwo nadejdzie moment otrzeźwienia? Kiedy zrozumiemy, niezależnie od przekonań politycznych, Ursula von der Leyen właśnie przyprowadziła całą Unię Europejską na krawędź Klifów Moher i stoi za plecami, aby zepchnąć nas w sześćdziesięciometrową otchłań?  Może się też za kilka dekad okazać, że „zielony prąd” na Zachodzie będzie luksusem, więc dostępny tylko w wybranych godzinach.

Warto więc czasami popatrzeć na ręce tym, którzy projektują nasze jutro, bo rachunek – w sensie jak najbardziej dosłownym – trafi ostatecznie do skrzynek zwykłych obywateli, a i warto czasami się nad tym wszystkim zastanowić, a może nawet powiedzieć – NIE! W tym felietonie nie chodziło mi o wywołanie strachu, co zaznaczam, lecz o trzeźwe spojrzenie. Zamiast zielonego pędu do przodu przydałaby się chwila refleksji nad tym, czy plan nie wyprzedził możliwości. W tak wielkiej transformacji rozsądek niech stanie się walutą, którego Europa dawno powinna zacząć używać.

Bogdan Feręc

Photo by Fer Troulik on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Minister finansów z
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.