Irlandia 2030. Jak wyjść z kryzysu i nie zginąć w tłumie potęg

Od momentu, gdy świat wpadł w kolejne turbulencje gospodarcze – tak nagłe i głębokie, że nawet doświadczeni analitycy w Nowym Jorku, Londynie czy Szanghaju mrugali oczami ze zdziwienia, a irlandzcy ministrowie finansów poprawiali nerwowo krawaty, zanim otworzyli raporty OECD – coraz częściej słychać w Dublinie ciche pytanie, które jeszcze dekadę temu brzmiałoby jak herezja: czy my, mieszkańcy tej wyspy na krańcu Europy, naprawdę potrzebujemy tego całego globalnego szumu, skoro w zamian dostajemy jedynie niepewność i rosnącą zależność od cudzych decyzji? Bo o ile przez lata mogliśmy z dumą powtarzać, że Irlandia jest gospodarczym tygrysem, zieloną bramą do Unii Europejskiej dla amerykańskich inwestorów, nowoczesnym hubem technologicznym i finansowym, to dziś coraz wyraźniej widzimy, że ten model rozwoju przypomina dom z kart, w którym wystarczy jeden silniejszy podmuch wiatru – wojna na Bliskim Wschodzie, kryzys kredytowy w Stanach, załamanie rynku pracy w Chinach czy choćby zmiana strategii podatkowej w Brukseli, aby nagle okazało się, że wszystko, co wydawało się stabilne, trzeszczy w posadach i grozi rozsypką.

Paradoks irlandzkiego sukcesu polega bowiem na tym, że jest on jednocześnie prawdziwy i złudny. Bo tak, Irlandia ma jeden z najwyższych wskaźników PKB per capita w Europie, bijąc pod tym względem Niemcy i Francję, ale gdy odrzucić magiczne księgowe sztuczki globalnych korporacji rejestrujących tu swoje europejskie zyski, a zostawić tylko realną gospodarkę, dochody statystycznego Irlandczyka wcale nie wyglądają już tak imponująco. Tak, Irlandia stworzyła swoisty raj podatkowy dla gigantów technologicznych i farmaceutycznych, ale zyski tych firm w lwiej części transferowane są z powrotem do Stanów Zjednoczonych lub na konta w Szwajcarii. Tak, Irlandia jest potęgą rolną, jeśli mierzyć ją liczbą eksportowanych kartonów mleka w proszku czy ton mięsa wołowego i jagnięciny, ale wystarczy na chwilę usiąść przy herbacie z rolnikiem spod Tipperary, aby usłyszeć, że bez unijnych dopłat i subsydiów ten wielki eksport padłby jak krowa w upale bez wody. I wreszcie tak, Irlandia stała się domem dla tysięcy młodych migrantów z całej Europy, którzy przyjechali tu pracować w hotelach, barach, restauracjach, call center i biurach finansowych, ale jeśli zapytać ich o przyszłość, wielu odpowie, że to miejsce na chwilę, a nie na życie.

Dlatego być może nadszedł czas, aby zadać najważniejsze pytanie tego pokolenia: czy istnieje dla Irlandii scenariusz, w którym zachowa swoją dynamikę rozwojową, a jednocześnie uniezależni się od kaprysów światowych rynków, globalnych polityk i decyzji, które zapadają daleko poza jej granicami, w budynkach, do których nie ma wstępu żaden irlandzki parlamentarzysta? Bo może prawdziwą siłą tej wyspy nie jest wcale to, że pozwala globalnym gigantom robić tu, co chcą, w zamian za kilka procent wpływów podatkowych i kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy, ale to, że potrafi być samowystarczalna, zwinną i gotową na każdy kryzys, zamiast liczyć na cud lub kolejną dotację z Brukseli.

Jeśli spojrzymy chłodnym okiem na strukturę irlandzkiej gospodarki, zobaczymy system oparty na czterech filarach: korporacje technologiczne i farmaceutyczne, sektor finansowy, rolnictwo oraz budownictwo. Każdy z tych filarów ma swoje plusy i minusy, lecz łączy je jedno – żaden nie jest w pełni kontrolowany przez Irlandię. Technologia i farmacja należą do amerykańskich korporacji, które mogą w każdej chwili przenieść swoje centra operacyjne na Maltę, do Dubaju czy Singapuru, jeśli podatki w Irlandii przestaną im się opłacać. Sektor finansowy, w dużej mierze rozwinięty po Brexicie, zależy od regulacji unijnych i nastrojów inwestorów w Londynie oraz Frankfurcie. Rolnictwo jest uzależnione od unijnych dopłat, a jego eksport – od polityki celnej Brukseli. Budownictwo zaś, będące od dekad kołem zamachowym irlandzkiej gospodarki, w rzeczywistości napędzane jest kredytami bankowymi, które stają się coraz droższe wraz z globalnymi podwyżkami stóp procentowych.

Co więc Irlandia mogłaby zrobić, aby wyrwać się z tego błędnego koła, zachować swoje dotychczasowe osiągnięcia, a jednocześnie zyskać prawdziwą suwerenność gospodarczą? Po pierwsze, przestać być wyłącznie miejscem montażu technologii i rozliczania zysków, a zacząć być właścicielem technologii i produkcji. Brzmi utopijnie? Być może, ale spójrzmy na przykład Izraela, który dzięki synergii sektora prywatnego, wojska, uniwersytetów i inwestorów stworzył ekosystem technologiczny zdolny do samodzielnego rozwoju, produkcji i eksportu, stając się centrum innowacji i badań dla całego świata. Irlandia mogłaby wykorzystać swoje doświadczenia z Doliną Krzemową, kontakty z inwestorami w USA i Japonii oraz tradycję rzetelnego wykształcenia inżynierów, aby w partnerstwie np. z Koreą Południową i Japonią stworzyć irlandzko-azjatyckie konsorcjum półprzewodnikowe, produkujące mikroukłady dla Europy i Afryki. Nie w formule „zbudujcie tu fabrykę, a my damy wam CIT 12,5%”, ale w formule „stwórzmy razem nową technologię, w której my będziemy współwłaścicielem patentów i procesów produkcyjnych”.

Po drugie, Irlandia musi przestać być importerem energii i zacząć być jej eksporterem. Dziś większość energii zużywanej w tym kraju pochodzi z importowanej ropy i gazu, głównie z Norwegii i globalnego rynku LNG, co oznacza, że zawirowania cen surowców energetycznych uderzają w irlandzką gospodarkę jak fala sztormowa w rybacki statek. Tymczasem wystarczy spojrzeć na mapę wietrzności Morza Irlandzkiego i Atlantyku, aby zrozumieć, że ta wyspa ma jeden z największych w Europie potencjałów wiatrowych. Szacunki mówią, że odpowiednio rozwinięta morska energetyka wiatrowa mogłaby produkować nawet pięciokrotność zapotrzebowania krajowego, a nadwyżki mogłyby być eksportowane do Wielkiej Brytanii, Francji i krajów Beneluksu, czyniąc z Irlandii zielony hub energetyczny Atlantyku. A jeśli do tego dodać technologie wodorowe, w których prym wiedzie dziś Australia, Japonia i Niemcy, Irlandia mogłaby w ciągu dekady stać się dostawcą zielonego wodoru do całej Europy, zyskując niezależność energetyczną, nowe miejsca pracy i prestiż polityczny.

Po trzecie, zamiast produkować tony wołowiny i mleka w proszku, które coraz częściej padają ofiarą unijnych regulacji klimatycznych i lobbingu „wegańskich” europosłów, irlandzkie rolnictwo mogłoby przekształcić się w producenta żywności funkcjonalnej i nutraceutyków, czyli produktów spożywczych mających udowodnione działanie prozdrowotne. Wystarczy spojrzeć na rynki Indii czy Singapuru, gdzie popyt na tego typu żywność rośnie w tempie kilkunastu procent rocznie, a lokalna produkcja nie nadąża za potrzebami klasy średniej. Gdyby irlandzkie uniwersytety rolnicze i chemiczne połączyły siły z tamtejszymi inwestorami, powstałaby nowa gałąź eksportu, uniezależniona od dotacji unijnych i kaprysów Komisji Europejskiej.

Po czwarte, Irlandia powinna wyjść poza swoje tradycyjne rynki eksportowe i rozpocząć realną współpracę z krajami Afryki i Ameryki Południowej. Nigeria, licząca ponad 220 milionów mieszkańców, staje się właśnie największym konsumentem usług cyfrowych w całej Afryce, a irlandzkie firmy fintechowe, takie jak Revolut czy Stripe, mają już swoje centra operacyjne w Dublinie i Cork. Dlaczego więc nie stworzyć irlandzko-afrykańskiego konsorcjum wspierającego cyfryzację nigeryjskiego sektora bankowego i ubezpieczeniowego, z irlandzką technologią, konsultingiem, know-how i kapitałem? Z kolei Brazylia, w obliczu zmian polityki rolnej Unii Europejskiej, coraz częściej poszukuje partnerów technologicznych do rozwoju rolnictwa niskoemisyjnego, a Irlandia, mając podobną strukturę upraw i hodowli, mogłaby zaoferować gotowe rozwiązania w zakresie biotechnologii rolnych i zarządzania produkcją.

Po piąte, Irlandia musi przemyśleć swoją politykę fiskalną i zamiast koncentrować się na utrzymaniu niskich podatków dla globalnych gigantów, powinna wprowadzić ulgi i zachęty podatkowe dla własnych firm, w tym rodzinnych, średnich i dużych przedsiębiorstw, które obecnie konkurują z korporacjami o nieporównywalnej sile kapitałowej. Bo jeśli mali i średni przedsiębiorcy będą duszeni podatkami i regulacjami, a globalni gracze wciąż będą płacić symboliczne stawki, nigdy nie zbudujemy silnej klasy średniej i niezależności gospodarczej.

I wreszcie, po szóste, Irlandia musi zrozumieć, że jej największym potencjałem eksportowym jest kultura. Nie w sensie turystycznym – piwo, muzyka i taniec w pubie – lecz w sensie soft power. Irlandia ma jedną z najpotężniejszych marek narodowych na świecie, kojarzoną z literaturą, humanizmem, pięknem języka i wolnością. Jeśli połączyć to z nowoczesnym i kreatywnym przemysłem, produkcją filmów, seriali, gier komputerowych, platform edukacyjnych – może powstać model skandynawski w irlandzkim wydaniu: mały kraj, który sprzedaje światu swoje wartości, styl życia i idee, budując w ten sposób prestiż i zyski, które trudno opodatkować czy przenieść do innej jurysdykcji.

Ostatecznie, jeśli Irlandia chce wyjść z tego globalnego kryzysu silniejsza, bardziej niezależna i bogatsza, musi przestać być odkurzaczem zasysającym cudzy kapitał i pomysły, a zacząć być ich właścicielem, kreatorem i sprzedawcą. Bo w świecie, w którym każdy kryzys finansowy, pandemiczny czy geopolityczny uderza w najsłabszych, tylko ci, którzy mają własne zasoby, technologie, energię i idee, są w stanie przetrwać bezboleśnie. A może nawet nie tylko przetrwać, ale stać się tym, kim Irlandia zawsze chciała być: małą, lecz dumną wyspą, która swoją mądrością i odwagą inspiruje wielkich i udowadnia, że niezależność to nie luksus, lecz fundament prawdziwego rozwoju.

*

Po takich tekstach, jakie od czasu do czasu przychodzi mi napisać, cieszę się, że nie jestem politykiem, bo nie muszę ich wprowadzać w życie. Mogę natomiast snuć domysły, kreślić scenariusze i wskazywać, że są drogi inne niż te, które do tej pory wybierane były przez Irlandię.

Bogdan Feręc

Photo by jake stahl on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Rewolucja 4-dniowego
Anna Bryłka: Tusk p
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.