Garda na posterunku… pozorów. Pracują – o ile ktoś patrzy

Z pozoru wszystko wygląda tak, jak powinno. Policyjne radiowozy widoczne na głównych drogach, punkty kontrolne, konferencje prasowe z udziałem komendanta i zapewnienia o „nieustannej służbie na rzecz bezpieczeństwa publicznego”. Ale opublikowany raport Crowe’a dotyczący funkcjonowania policyjnych jednostek drogowych pokazuje coś, czego nie widać na zdjęciach – strukturę, która coraz częściej działa tylko na papierze, a w praktyce funkcjonuje na granicy nieróbstwa.
Jednym z pierwszych wniosków płynących z raportu jest brutalna diagnoza: wielu funkcjonariuszy jest nieproduktywnych, zdemotywowanych i w zasadzie niezainteresowanych wykonywaniem skutecznej i profesjonalnej pracy. Co więcej, taka postawa nie tylko uchodzi im na sucho, ale wręcz stała się akceptowaną – i tolerowaną – codziennością. Kierownicy wydziałów otwarcie przyznali, że boją się nakładać jakiekolwiek sankcje z obawy przed konfliktem ze związkami zawodowymi policjantów.
Efekt? System odpowiedzialności praktycznie nie istnieje.
Raport opisuje przypadki funkcjonariuszy – najczęściej „drogówki”, którzy rozpoczynali służbę punktualnie, opuszczali posterunek i… pojawiali się ponownie dopiero na koniec zmiany – bez jednego mandatu, bez jednego zgłoszenia. Inni parkowali radiowozy z dala od głównych dróg i – kolokwialnie mówiąc – przeczekiwali służbę. W jednym przypadku kierowca radiowozu celowo przesunął kamerę systemu ANPR tak, aby była zasłonięta przez… lusterko wsteczne.
W raporcie użyto dyplomatycznego sformułowania: „brak systematycznej kultury unikania pracy”. Ale zaraz obok znajduje się stwierdzenie, że brak nadzoru i jasnych mechanizmów rozliczania tworzy warunki, w których taka kultura może się zadomowić. I wszystko wskazuje na to, że już zdążyła.
Jednocześnie dokument podkreśla, że zdecydowana większość funkcjonariuszy RPU jest „produktywna i profesjonalna”. Problem w tym, że ci zaangażowani pracują w systemie, w którym brakuje ludzi (liczebność jednostek drogowych jest o 40% niższa niż w 2009 roku), brakuje sprzętu (radiowozy „nie nadają się do nowoczesnego nadzoru”) i… brakuje szkoleń. Wielu członków nie miało nawet możliwości uzyskać uprawnień do prowadzenia pojazdów „drogówki”, bo nie było wolnych miejsc na szkoleniach.
Do tego dochodzi nadmierne skupianie się na punktach kontrolnych, które – zgodnie z logiką biurokracji – planowane są możliwie blisko posterunków. Rezultat: najbardziej potrzebujące takich działań rejony pozostają praktycznie bez patrolu, bo na dojazdy… brakuje czasu.
Premierowe wnioski raportu można streścić brutalnie: Garda robi wrażenie instytucji działającej, ale coraz bardziej przypomina system polegający na pozorowanych czynnościach, bez realnego wpływu na rzeczywistość.
Minister sprawiedliwości po przeczytaniu raportu mówi o „głębokim niepokoju”, a w tym samym czasie funkcjonariusze już „z niecierpliwością” wypatrują emerytury. Nie ma ani czasu, ani przestrzeni na kolejne analizy – raport wprost wzywa do natychmiastowej naprawy systemu PALF, uzupełnienia kadr, wzmocnienia nadzoru, inwestycji w szkolenia i sprzęt. I – co najważniejsze – przywrócenia elementarnej odpowiedzialności. Bo dziś Garda istnieje. Tylko coraz częściej bardziej jako przekonanie niż rzeczywistość.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Photo: Kadr z nagrania RTE