Emerytura na dalekim horyzoncie, czyli jak państwo szykuje nas na dłuższe życie w pracy
Rządowi ekonomiści po raz kolejny spoglądają w kryształową kulę i widzą przyszłość, która – delikatnie mówiąc – nie napawa optymizmem. Według nowej, obszernej analizy Departamentu Finansów zatytułowanej „Future Forty”, w 2065 roku Irlandia będzie miała 6,7 miliona mieszkańców, deficyt budżetowy na poziomie niemal 8%, a niemal połowa wydatków publicznych pochłonięta zostanie przez… wiek. Dokładniej – przez skutki starzenia się społeczeństwa, czyli emerytury, opiekę zdrowotną i długoterminową.
To nie jest zwykły raport, ale może być czymś w rodzaju miękkiego alarmu fiskalnego albo raczej, jak niektórzy mogą to odczytać, dyskretnego przygotowania gruntu pod polityczną decyzję, która dziś byłaby niepopularna: wydłużenie wieku emerytalnego. Bo jak inaczej sfinansować przyszłość, w której coraz mniej ludzi będzie pracować na coraz większą liczbę emerytów? Obecnie Irlandia to jedno z najmłodszych społeczeństw Europy, ale ten komfort znika szybciej, niż znika piana z porannego cappuccino. Z raportu wynika, że liczba osób w wieku produkcyjnym osiągnie szczyt około 2040 roku, po czym zacznie spadać i to pomimo imigracji, która ma utrzymać się na relatywnie wysokim poziomie 35 tysięcy osób rocznie.
Udział ludzi pracujących w ogólnej populacji zacznie maleć już w połowie przyszłej dekady z 55% do poniżej 50% w 2065 roku. To z kolei oznacza, że na każdą osobę w wieku nieprodukcyjnym (dziecko lub seniora) przypadnie coraz mniej aktywnych zawodowo. Dziś na 100 niepracujących przypada 116 pracujących. W 2065 roku będzie ich zaledwie 98. Innymi słowy – społeczeństwo przestanie się bilansować, a system, który dziś działa dzięki szerokiej bazie płatników, stanie się konstrukcją na glinianych nogach.
Według prognoz aż 46% wszystkich wydatków państwa w 2065 roku będzie „związane z wiekiem”, czyli pójdzie na emerytury, służbę zdrowia i opiekę długoterminową. W relacji do PKB będzie to 18%, wobec 12% dziś. Dla porównania: w 1995 roku wynosiło to zaledwie 7%. W tym tempie już w połowie wieku wydatki na wiekowe potrzeby będą przypominały czarną dziurę – wszystko, co wpadnie, zostanie pochłonięte. W tym samym czasie dochody państwa będą się kurczyć. Najpierw przez spadek wpływów z podatku od osób prawnych, czyli tego, który dziś napędza irlandzki cud gospodarczy z 8% do 4,5% DNB do 2040 roku. Potem przez naturalne spowolnienie wzrostu gospodarczego. Gdy te linie się przetną – mniej więcej w 2033 roku – Irlandia ponownie zacznie żyć na kredyt, a jak się ocenia, przez trzy kolejne dekady.
Prognozy ministerstwa nie pozostawiają złudzeń: od 2033 roku deficyt stanie się chroniczny, a dług publiczny wzrośnie z obecnych 60% DNB do 148% w 2065 roku. Pamiętajmy, że ta analiza to nie tylko liczby, a mapa finansowej wrażliwości państwa, które w razie kolejnego globalnego kryzysu może nie mieć już pola manewru. Jak przyznają sami autorzy raportu „najbliższe dziesięć lat będzie kluczowe dla wdrożenia reform, zanim elastyczność fiskalna ulegnie zmniejszeniu”. W języku polityki to brzmi jak ostrzeżenie, ale w języku ekonomii – jak wstęp do trudnych decyzji: ograniczenia wydatków, cięcia ulg, być może nowego systemu podatkowego… i właśnie wydłużenia wieku emerytalnego.
Raport co prawda zakłada, że wiek emerytalny „pozostanie na poziomie 66 lat przez cały okres”, jednak wystarczy kilka linijek dalej, by dostrzec niedopowiedzenie: „pozostanie pracowników na rynku pracy w późniejszym okresie życia może zniwelować te skutki”. To brzmi jak delikatne mrugnięcie okiem do polityków, bo kto dziś wierzy, że w 2065 roku – przy deficycie 8% i długu 148% DNB – Irlandia wciąż będzie wysyłać obywateli na emeryturę w wieku 66 lat? W praktyce oznacza to jedno: przyszłe rządy będą musiały przekonać społeczeństwo, że praca do 68. lub 70. roku życia to nie kara, lecz… „inwestycja w aktywne starzenie”. Retoryka będzie piękna, grafiki pokażą świetlaną przyszłość, a system emerytalny odetchnie z ulgą, bo im dłużej ludzie pracują, tym mniej z niego pobierają.
Departament Finansów ostrzega, że około 2035 roku zacznie się okres „trwałego napięcia fiskalnego”. Wydatki mają rosnąć średnio o 2,1% rocznie, ale niektóre pozycje, jak walka ze zmianami klimatycznymi (+6,4% rocznie) czy opieka długoterminowa (+3,6%) – znacznie szybciej. Wszystko to składa się na obraz kraju, który za 40 lat wciąż będzie rozwinięty i bogaty, ale coraz bardziej zmęczony ciężarem własnego sukcesu. Starzejące się społeczeństwo, malejąca siła robocza, słabnące wpływy z podatków i nieustanny wzrost wydatków – to przepis na długofalowe spowolnienie.
W raporcie nie ma paniki, ale jest chłodna świadomość: państwo opiekuńcze w obecnej formie nie jest finansowo zrównoważone. To, co dziś nazywamy stabilnością, za trzy dekady może stać się luksusem.
*
W mojej ocenie ten raport to miękkie przygotowanie społeczeństwa na wydłużenie wieku emerytalnego. Rząd nie powie tego wprost, jeszcze nie teraz, ale ton analizy jasno wskazuje, że bez większej liczby osób pracujących dłużej po prostu się nie da. To klasyczna metoda: najpierw prognozy, potem debata ekspertów, następnie powołanie komisji ds. „zrównoważonego systemu emerytalnego”, aż w końcu – decyzja. Politycznie bolesna, ekonomicznie nieunikniona.
A największe oszczędności? Brutalna arytmetyka demografii. Jeśli wiek emerytalny wzrośnie do 68 lub 70 lat, znaczna część obywateli po prostu nie dożyje momentu pobierania świadczenia. System się bilansuje, a państwo – zyskuje i nie jest to cynizm, to matematyka. Przyszłość irlandzkich finansów publicznych nie rozegra się w tabelkach, ale w życiorysach tych, którzy będą pracować coraz dłużej, by utrzymać coraz więcej tych, którzy już nie mogą. I w tym sensie „Future Forty” to nie raport ekonomiczny, ale manifest nowej ery pracy bez końca, czy jak ktoś woli… do śmierci.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Vitaly Gariev on Unsplash
