Decyzje Brukseli topią irlandzkie rybołówstwo i tysiące miejsc pracy
To nie jest spór techniczny o tabelki i procenty, a historia o tym, jak polityczna decyzja podjęta w Brukseli uderza w realne życie nad irlandzkim wybrzeżem, czyli w porty, przetwórnie, małe firmy usługowe i rodziny, które od pokoleń żyją z morza. Nowe porozumienie UE w sprawie kwot połowowych na 2026 rok już teraz określane jest przez branżę jako katastrofa i wszystko wskazuje na to, że to określenie nie jest przesadą.
Państwa członkowskie Unii Europejskiej sfinalizowały w Brukseli umowę, która radykalnie ogranicza możliwości połowowe Irlandii. Minister stanu ds. rybołówstwa Timmy Dooley powiedział, że wynik negocjacji stanowi „bardzo realne wyzwanie” dla rybaków. W języku politycznym to dyplomatyczny ekwiwalent syreny alarmowej. Organizacje rybackie mówią wprost o zagrożeniu dla przynajmniej 2300 miejsc pracy w społecznościach przybrzeżnych. Część organizacji dodaje, że pracę może stracić nawet ponad 3000 osób, jeżeli doliczyć kooperantów, z którymi współpracują rybacy.
Seafood Ireland Alliance wylicza, że w 2026 roku sektor straci około 57 tysięcy ton kwot połowowych. To nie są abstrakcyjne liczby, to mniej ryb w sieciach, mniej surowca w zakładach przetwórczych, mniej transportu, mniej eksportu. Bezpośrednia wartość utraconych kwot to około 94 mln euro, a gdy doliczyć przetwórstwo, logistykę i handel zagraniczny, straty mogą sięgnąć 200 mln euro. Dla nadmorskich miejscowości to różnica jak między trwaniem a powolnym wymieraniem.
Bruksela tłumaczy decyzję „najlepszą dostępną wiedzą naukową” i Komisja Europejska wskazuje na opinie Międzynarodowej Rady Badań Morza i zalecenia drastycznych cięć, w tym 70-procentowej redukcji całkowitego dopuszczalnego połowu makreli. Problem w tym, że rachunek wystawiono nie tym, którzy przez lata ignorowali naukę. Jak podkreśla Timmy Dooley, obecny kryzys to w dużej mierze efekt nadmiernych połowów makreli przez niektóre państwa trzecie. Irlandia łowiła odpowiedzialnie, dodał, a teraz płaci największą cenę.
Najbardziej symboliczny i bolesny jest jednak inny element porozumienia, więc zablokowanie tzw. preferencji haskiej. Ten mechanizm, obowiązujący od 1976 roku chronić miał Irlandię w sytuacjach, gdy całkowite dopuszczalne połowy spadają poniżej określonego poziomu. Był uznaniem historycznej słabości floty i rekompensatą za otwarcie irlandzkich wód dla innych państw UE, jednak w tym roku grupa państw członkowskich zdecydowała się go zignorować.
Dla branży to cios w fundamenty Wspólnej Polityki Rybołówstwa i Aodh O’Donnell z Irlandzkiej Organizacji Producentów Ryb mówi o „fundamentalnie niesprawiedliwym systemie”, w którym duże państwa mogą dyktować warunki mniejszym. Irlandia mimo jednolitego stanowiska rządu i całego sektora została po prostu zignorowana. „Spotkaliśmy się z policzkiem”, to zdanie oddaje nie tylko emocje, ale i polityczną rzeczywistość.
Konsekwencje widać w szczegółach, które brzmią jak ponury żart, bo irlandzkiej flocie pozostaje 28 ton soli do połowu u południowego wybrzeża, podczas gdy Belgia dysponuje 450 tonami. Trudno o bardziej plastyczny obraz nierównowagi. John Lynch z organizacji producentów ryb z południa i wschodu kraju mówi wprost o zerwaniu wieloletniego porozumienia dotyczącego dostępu do irlandzkiej wyłącznej strefy ekonomicznej.
Zakłady przetwórcze również biją na alarm, a Brendan Byrne z IFPEA ostrzega, że bez surowca nie przetrwają. Mniejsze kwoty to mniej ryb, a mniej ryb to mniej pracy. W wielu miejscach nie będzie żadnego planu B. Gdy przetwórnia się zamyka, zamyka się cały lokalny ekosystem gospodarczy.
Rząd zapowiada programy wsparcia i powołanie grup roboczych, które mówiąc szczerze, niczego nie zmienią. Patrick Murphy z organizacji producentów z południa i zachodu kraju trafnie zauważa, że Irlandia „płaci za nieodpowiedzialne zachowania innych”. Wspólna polityka miała dzielić odpowiedzialność i chronić najsłabszych, a w praktyce okazała się narzędziem politycznej siły.
Ten kryzys nie dotyczy wyłącznie ryb. Dotyczy suwerenności decyzyjnej, zaufania do europejskich mechanizmów i przyszłości całych regionów. Morze dla Irlandii nie jest tylko zasobem naturalnym, jest kręgosłupem kultury, pracy i tożsamości. Gdy decyzje zapadają daleko od portów, a skutki odczuwane są na kei o świcie, coś w tym systemie przestaje działać. Kolejny raz zapytam, po co Irlandii ta Unia?!
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Photo by Josie Fegan on Unsplash

