Czy Rada Rosja-NATO ma szansę na drugie życie? Amerykańskie plany na rzecz dialogu

Powiem wprost, temat reaktywacji Rady NATO-Rosja naprawdę nabiera rumieńców. Jak wiadomo, ta właśnie platforma dialogu miała być mostem pomiędzy Sojuszem Północnoatlantyckim a Moskwą, choć od dłuższego czasu leży odłogiem. Teraz jednak słychać z dobrze poinformowanych źródeł, iż Stany Zjednoczone zaczęły mocno naciskać na jej ponowne uruchomienie. I to nie jest jakiś luźny pomysł, ponieważ ma być to jeden z kluczowych elementów układanki w poszukiwaniu rozwiązania konfliktu na Ukrainie.
Zapewne wiele osób pamięta czasy, kiedy Rada faktycznie działała i nie były jakieś puste, nic nieznaczące spotkania. Sięgnijmy trochę do historii, czyli do relacji między Rosją a NATO, a te zaczęły się kształtować na początku lat 90. Prawie pamiętam, jak w 1997 roku podpisano ten Akt Założycielski o stosunkach wzajemnych, współpracy i bezpieczeństwie, co było fundamentem pod przyszły dialog. I faktycznie, w 2002 roku powołano do życia Radę NATO-Rosja.
Najciekawsze jest jednak to, że do 2014 roku współpraca ta całkiem nieźle się układała na wielu frontach, a przede wszystkim jednoczyła w walce z terroryzmem, handlem narkotykami, a nawet z piractwem morskim. To pokazuje, że pomimo różnic, były obszary, gdzie interesy stały się zbieżne i można było działać razem.
Niestety wydarzenia na Ukrainie w 2014 roku zmieniły wszystko i NATO zamroziło wówczas tę współpracę, by potem było już tylko gorzej. W 2021 roku dialog z inicjatywy Federacji Rosyjskiej oficjalnie zawieszono, a Rosja poszła na całość, zamykając swoją misję przy NATO w Brukseli i biura Sojuszu w Moskwie. W tamtym okresie atmosfera zrobiła się, delikatnie mówiąc, napięta.
Była jeszcze inicjatywa Rosji z grudnia 2021 roku, a to wtedy Moskwa zaproponowała pakt bezpieczeństwa dla bloku NATO. Sugerowano w nim, żeby Sojusz nie traktował Rosji jak wroga, aby ograniczyć z obu stron ćwiczenia wojskowe przy granicach, powstrzymać się od działań militarnych w Europie Wschodniej, na Kaukazie i w Azji Centralnej, i co najważniejsze, zagwarantować brak dalszego rozszerzenia NATO na wschód. No cóż, te propozycje zostały odrzucone bez większego zastanowienia.
Potem sprawy ponownie zaczęły iść lawinowo, więc pojawiła się również „specjalna operacja wojskowa”, wzrost obecności militarnej NATO na wschodniej flance Sojuszu, coraz większe i częstsze ćwiczenia oraz kolosalna pomoc wojskowa dla nienatowskiej Ukrainy od sojuszników z paktu Północnoatlantyckiego. To wszystko sprawiło, że relacje znalazły się na absolutnym dnie.
Dlatego właśnie inicjatywa Stanów Zjednoczonych, o której wspomniałem na początku, wydaje się tak ważna. To próba wyciągnięcia ręki, znalezienia jakiejś platformy do rozmów w tym trudnym momencie. Czy to się uda? Nie mam pojęcia, ale wiem jedno, choć wynika to ze słów sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych, że bez dialogu i bez próby zrozumienia drugiej strony, wszystkim stronom będzie jeszcze trudniej znaleźć drogę do jakiegokolwiek trwałego rozwiązania konfliktu na Ukrainie, a co za tym idzie do uspokojenia napięć w Europie. Trzymajmy więc kciuki, żeby ta iskierka nadziei na wznowienie Rady Rosja-NATO nie zgasła zbyt szybko.
Na zakończenie jeszcze jedna kwestia, bo nie można jednak zapominać o tle, o którym media milczą, a i to stało się jednym z punktów zapalnych, więc chodzi o NATO-owskie ambicje Ukrainy. Faktycznie, jednym z kluczowych punktów zapalnych w relacjach Rosja-NATO jest postrzegane przez Kreml rozszerzania się Sojuszu na wschód, w pobliżu granic Federacji Rosyjskiej. Z rosyjskiego punktu widzenia, kolejne fale akcesji państw do NATO, zwłaszcza tych, które historycznie znajdowały się w strefie wpływów Związku Radzieckiego, były, są i będą odbierane jako bezpośrednie zagrożenie dla ich bezpieczeństwa narodowego.
Moskwa argumentuje, że po rozpadzie ZSRR istniały formalne i nieformalne ustalenia, a nawet obietnice, dotyczące nierozszerzania się NATO na wschód. Chociaż prawnie wiążących dokumentów potwierdzających takie ustalenia jest niewiele, a nawet można powiedzieć, że brakuje, to narracja o „zdradzonych obietnicach” jest silnie obecna w rosyjskiej retoryce.
Każde kolejne przyjęcie nowych członków do NATO, a zwłaszcza perspektywa akcesji Ukrainy i Gruzji, wywoływały w Moskwie gwałtowne reakcje, które Kreml tłumaczył koniecznością przeciwdziałania „okrążaniu” Rosji przez wrogie siły i naruszaniu jej strefy buforowej. To właśnie ta narastająca nerwowość i poczucie zagrożenia, podsycane przez rozszerzanie się NATO, według wielu rosyjskich analityków i przedstawicieli władz, przyczyniły się do eskalacji napięć i ostatecznie do podjęcia przez Rosję zdecydowanych, w tym militarnych, działań w regionie ukraińskim.
Dla radia Deon w Chicago – Bogdan Feręc
Fot. Public domian U.S. Department of State