Choroba, którą możesz złapać przez pocałunek

Irlandia odnotowuje niepokojący wzrost zachorowań na rzeżączkę jamy ustnej – postać choroby wenerycznej, która może się rozwijać w gardle i często pozostaje całkowicie bezobjawowa. Co więcej, według najnowszych danych, choroba ta może być przenoszona nie tylko poprzez seks oralny, ale – choć rzadko – również przez… całowanie.
W kwietniu wśród młodych osób w wieku od 17 do 24 lat przeprowadzono eksperymentalne testy, obejmujące także badania gardła. W efekcie wykryto rzeżączkę jamy ustnej u 2% spośród 7000 osób, czyli u około 140 badanych – przypadki, które w standardowym procesie diagnostycznym pozostałyby niezauważone. To alarmujący sygnał: młodzi ludzie mogą być nosicielami choroby wenerycznej i nawet o tym nie wiedzieć, zarażając kolejne osoby.
Specjalistka ds. zdrowia seksualnego dr Aisling Loy, potwierdza: to ta sama bakteria, co w klasycznej rzeżączce narządów płciowych – różni się tylko lokalizacja. Co więcej, standardowe procedury testowania w Irlandii nie obejmują badania gardła u osób heteroseksualnych, chyba że istnieje wyraźny powód. U mężczyzn zwykle wykonuje się tylko badanie moczu, u kobiet – wymaz z pochwy, a gardło jest pomijane.
Tymczasem właśnie tam może rozwijać się infekcja – bez objawów, bez wiedzy chorego, ale z pełną zdolnością do zarażania. Jeden z pacjentów dr Loy zgłosił objawy po seksie oralnym z partnerką, której testy nic nie wykazały. Dlaczego? Bo nie badano jej gardła. Takie przypadki – jak przyznaje sama lekarka – wcale nie należą do rzadkości.
Choć brzmi to jak alarmistyczny nagłówek z tabloidu, nauka nie wyklucza tej drogi zakażenia. Według badań z Melbourne z 2017 roku głębokie pocałunki (tzw. francuskie) mogą być źródłem zakażenia rzeżączką jamy ustnej. Co prawda ryzyko jest niewielkie, bo bakteria żyje w ślinie stosunkowo krótko, ale nie jest zerowe.
HSE (irlandzka służba zdrowia) umożliwia bezpłatne zamówienie zestawów testowych do domu – co jest szczególnie istotne w świetle rosnącej liczby przypadków. Ale jak alarmuje dr Loy, kluczowe będzie teraz rozszerzenie protokołów badań, szczególnie w grupie młodych dorosłych, którzy są najbardziej narażeni i jednocześnie najrzadziej diagnozowani kompleksowo.
Środowisko medyczne stoi jednak przed dylematem. Z jednej strony – rosnąca liczba niewykrytych przypadków to poważne ryzyko zdrowotne, mogące prowadzić do niepłodności, zapaleń narządów miednicy mniejszej czy przewlekłych infekcji. Z drugiej – nadmierna medykalizacja seksu i stygmatyzowanie intymnych relacji mogą przynieść efekt odwrotny od zamierzonego.
„Nie chcemy wywoływać niepotrzebnej paniki” – mówi dr Loy. „Ale też nie możemy udawać, że problemu nie ma. Musimy być ostrożni, ale też odpowiedzialni”.
Ostrożność w tym kontekście oznacza przede wszystkim świadomość i edukację. W czasach, gdy aplikacje randkowe skracają dystans do kilku kliknięć, a seksualność młodych ludzi ulega dynamicznym przemianom, stara strategia oparta na rutynowych badaniach moczu i jednorazowej rozmowie z lekarzem przestaje wystarczać.
Wzrost przypadków rzeżączki jamy ustnej to nie tylko temat dla lekarzy – to sygnał, że potrzebujemy nowej kultury rozmowy o seksie, zdrowiu i profilaktyce. Nie wystarczy już edukacja o prezerwatywach i „pierwszym razie”. XXI wiek przynosi nowe formy kontaktów, nowe choroby (lub nowe lokalizacje starych bakterii) i nowe pułapki diagnostyczne.
Głęboki pocałunek jeszcze nigdy nie był aż tak symboliczny: może być wyrazem miłości, impulsem namiętności, ale też – potencjalnym zagrożeniem. To nie znaczy, że mamy z niego rezygnować. To znaczy, że powinniśmy wiedzieć, co ryzykujemy, i co możemy zrobić, by się chronić.
Bo wbrew pozorom, rzeżączka nie musi być chorobą „tych innych”. Może czaić się bliżej, niż myślisz – w czyimś gardle. I pocałunku.
Bogdan Feręc
Źr. NewsTalk
Photo by Abstral Official on Unsplash