McDonald ostrzega, że rachunki energetyczne znów pójdą w górę
Zima jeszcze na dobre nie przyszła, a rachunki już straszą, o czym powiedziała liderka Sinn Féin Mary Lou McDonald, która stwierdziła, że ceny energii elektrycznej będą nadal rosnąć, a gospodarstwa domowe znów zostaną wystawione do wiatru. Tym razem powód jest poważny i długofalowy, czyli gruntowna modernizacja krajowej sieci energetycznej. Problem jest jednak w tym, kto za nią zapłaci.
Według McDonald tej zimy już milion gospodarstw domowych będzie zmuszonych płacić wyższe rachunki za prąd. Równolegle rząd nie wykazuje realnej woli, by zmusić potężne firmy energetyczne do wzięcia na siebie większej części kosztów, a mówimy o inwestycji, która może sięgnąć niemal 19 miliardów euro w ciągu pięciu lat. Od przyszłego roku na rachunkach pojawi się nowa, comiesięczna opłata, która początkowo wyniesie 1 euro netto, ale w docelowym scenariuszu nawet 1,75 euro. Niby drobne, jak moneta w kieszeni, ale w skali kraju robi się z tego finansowa lawina. Użytkownicy indywidualni mają pokryć 55% kosztów, natomiast biznes 45%. Już dziś opłaty sieciowe stanowią jedną czwartą, a czasem nawet jedną trzecią przeciętnego rachunku, co wyraźnie wskazuje, że to mieszkańcy ponoszą główne koszty rozbudowy i utrzymania firm energetycznych.
McDonald nie kwestionuje samej potrzeby modernizacji. Wręcz przeciwnie, przyznaje, że jest ona konieczna, ale, jak podkreślała w parlamentarnym wystąpieniu, „nie do wiary” jest to, że znów to zwykłe gospodarstwa domowe mają płacić najwyższą cenę. Jej recepta jest jasna i większy ciężar inwestycyjny powinny wziąć na siebie firmy energetyczne, które, jak zaznacza, notują ogromne zyski.
Rząd odpowiada na te słowa klasycznym zdaniem o odpowiedzialności i przyszłości, bo premier Micheál Martin przekonuje, że inwestycje w sieć są niezbędne dla rozwoju kraju i tworzenia miejsc pracy. Przyznaje, że presja na domowe budżety jest realna, dlatego przedłużono obniżoną stawkę VAT na energię elektryczną, a między wrześniem a kwietniem więcej osób otrzyma dodatek paliwowy. Pomoc ma być kierowana głównie do rodzin o niższych dochodach.
Istotne w sprawie jest też, że zielone światło dla tych inwestycji zapaliła Komisja Regulacji Usług Publicznych (CRU), zatwierdzając początkowo 13,8 mld euro wydatków dla ESB Networks i EirGrid. Jeśli cele regulacyjne zostaną spełnione, kwota może wzrosnąć do 18,9 mld euro. W planach jest aż 520 projektów, od 29 dużych inwestycji przesyłowych, przez 27 stacji rozdzielczych, po wymianę 80 tysięcy słupów i setki kilometrów linii energetycznych.
Stawka jest wysoka, co nie ulega wątpliwości, bo zmodernizowana sieć umożliwić ma budowę 300 tysięcy nowych domów do 2030 roku, podłączenie miliona samochodów elektrycznych i 680 tysięcy pomp ciepła. Po modernizacji możliwe stanie się bezproblemowe zasilenie całego projektu MetroLink w Dublinie, floty autobusów elektrycznych, a nowa infrastruktura lepiej ma radzić sobie ze zjawiskami pogodowymi. Minister ds. energii Darragh O’Brien nie przesadza, mówiąc o największej inwestycji w sieć od czasów elektryfikacji obszarów wiejskich, choć wątpliwości budzi coś całkiem innego.
Minister finansów Simon Harris uczciwie przyznał, że rachunki prawdopodobnie wzrosną, ale, jak twierdzi, „nagrodą” będzie domniemana bezpieczna i w przyszłości tańsza energia, w co akurat trudno uwierzyć. Krytycy, w tym Jennifer Whitmore z Socjaldemokratów słysząc to, kręcą z niedowierzaniem głowami, a dla posłanki dalszy wzrost cen jest „naprawdę niepokojący”, natomiast rząd powinien rozważyć ukierunkowane wsparcie w postaci 400 euro dla 40% gospodarstw o najniższych dochodach w czasie kryzysu energetycznego.
Tymczasem dane są bezlitosne i prawie 300 tysięcy odbiorców ma już zaległości w opłatach, ceny prądu wzrosły o 5% w skali roku, a w budżecie zabrakło jednorazowych ulg energetycznych. CRU obiecuje nadzór nad wydatkami ESB i EirGrid, a jej komisarz Fergal Mulligan radzi konsumentom zmianę dostawcy i korzystanie z taryf czasowych. Racjonalne, choć brzmi trochę śmiesznie, jeżeli wsparciem stać się ma zmiana dostawcy i oszczędności rzędu kilkunastu euro.
*
Modernizacja sieci porównywana jest do budowy elektrowni Ardnacrusha sprzed ponad stu lat, jednak różnica jest taka, że rachunki są dziś znacznie wyższe, a cierpliwość ludzi krótsza. Można się też zastanowić nad słowami ministra Harrisa, kiedy ten tańszy, a obiecywany od lat prąd w końcu się pojawi. Można odnieść wrażenie, że nawet wypowiadający te słowa nie zna odpowiedzi, a może jest wręcz przeciwnie, zna, ale woli to zachować dla siebie, żeby nie drażnić społeczeństwa, bo tańszego prądu nigdy nie będzie.
Niestety z politykami jest tak, że potrafią powiedzieć, iż mimo rosnącej inflacji, w sklepach tanieje. Nie trzyma się to kupy, ale cóż szkodzi…
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Photo by American Public Power Association on Unsplash

