Aer Lingus uruchamia kolejne silniki
Dawniej zimą siedziało się przy ogniu i narzekało na wiatr znad oceanu, a dziś mieszkańcy Zielonej Wyspy pakują walizki i szuka słońca, które ma temperaturę wyższą niż irlandzka herbata po dwóch minutach w kubku i lecą za ocean.
Linia, która jeszcze niedawno walczyła z sezonową chandrą rynku lotniczego zaczyna widzieć w zimie potencjał do śmiałych decyzji, międzykontynentalnych i przyprawionych tequilą. Od stycznia do kwietnia ruszają loty do Cancún – trzy razy w tygodniu, prosto w meksykański żar, turkusową wodę i realną szansę na opaleniznę, która nie będzie odcieniem „blady irlandzki dramat”. To nie fanaberia, tylko rachunek z naturą w tle. Zimą północny Atlantyk nie ma wzięcia, Amerykanie nie rwą się do Dublina, w przeciwieństwie do lata, gdy stada turystów maszerują po Temple Bar jak po własnym ogródku. Aer Lingus sprytnie więc przesuwa akcenty i zamiast szukać pasażerów na Irlandię, wiezie ich w odwrotnym kierunku.
Strategia jest prosta jak Guinness: masz samoloty, których nie chcesz trzymać na parkingu, więc wysyłasz je tam, gdzie świeci słońce i rosną palmy, a dzięki flocie Airbusów A320XLR, tych o zwiększonym zasięgu niczym tradycyjny irlandzki talent do opowiadania historii, możliwości są praktycznie transatlantyckie. We wrześniu do hangarów dołączyły dwa kolejne XLR-y, co daje w sumie pięć maszyn tego typu, z szóstą w drodze. Da się? Da. Tradycyjnie, konkretnie, bez gadania.
„Irlandia to kraj sezonowy” – mówi dyrektor Aer Lingus Lynne Embleton i trafia w punkt jak dobry komentarz pod artykułem o polityce. Latem wszyscy chcą do Irlandii, zimą – już niekoniecznie. Dlatego linia analizuje opcje, kombinuje, sprawdza, edukuje. Brytyjczycy już wiedzą, że zimę lepiej przeczekać na plaży, ale mieszkańcy Irlandii najwyraźniej potrzebują jeszcze delikatnego przypomnienia.
Ekonomia pilnie obserwuje te ruchy, a wiadomo już teraz, że rynek północnoatlantycki zwolnił, konkurencja rośnie, a akcje IAG, czyli grupy, do której należy Aer Lingus, potrafiły zjechać ostatnio o 8 proc. Linia mimo to nie stoi w miejscu i zysk operacyjny za trzy kwartały wyniósł 250 mln euro (prawie o 100 mln więcej niż rok temu). Latem ruszyły nowe trasy do Indianapolis, Nashville, a wiosną 2025 dołączy Raleigh-Durham, co zwiększyło przepustowość o 6 proc. rok do roku.
To, co Aer Lingus robi, to czysta szkoła przetrwania w klasycznym stylu: nie chowasz się przed zimą, tylko zakładasz kurtkę i idziesz tam, gdzie warunki sprzyjają. Najlepiej w stronę równika. Lotnictwo to gra o zasięg, popyt i odwagę, by nie bać się sezonów, a jeśli do tego wszystkiego dochodzi wizja opalonych pasażerów wracających z Cancún z warkoczykami i guacamole na sumieniu – misja staje się po prostu kulturowym obowiązkiem.
Kiedyś zimę przeżywano, dziś zimę się odlatuje i to jest ścieżka, po której warto iść, najlepiej z paszportem, biletem i miłością do dobrej zmiany.
Bogdan Feręc
Źr. Aer Lingus
Photo by Cedar Wheeler on Unsplash

