AirPodsy przemówią w każdym języku. Apple wprowadza tłumaczenie na żywo – z opóźnieniem przez Unię
Jeszcze kilkanaście lat temu rozumienie obcych języków wymagało szkoły, cierpliwości i słownika. Dziś wystarczy włożyć do ucha parę słuchawek i można rozmawiać z kimkolwiek, gdziekolwiek – bez znajomości ani jednego obcego słowa. Apple wprowadza do Europy długo wyczekiwaną funkcję Live Translation, która zamienia AirPodsy w osobistego tłumacza w czasie rzeczywistym. Brzmi jak cud techniki? I słusznie, ale – jak to zwykle w opóźnionej Europie bywa – nawet cuda muszą najpierw uzyskać zgodę „hegemonów umysłu” z Komisji Europejskiej.
Funkcja, która od września działa już w USA i Wielkiej Brytanii, ma trafić do użytkowników w Irlandii i pozostałych krajach Unii w grudniu. Dzięki niej rozmowa między dwoma osobami mówiącymi różnymi językami przypomina scenę z filmu science fiction: jedna osoba mówi, druga słyszy tłumaczenie w swoim języku albo widzi je na ekranie iPhone’a – wszystko dzieje się na żywo, bez opóźnień i bez potrzeby używania zewnętrznych aplikacji. Nowa funkcja działa z najnowszymi modelami słuchawek AirPods (Pro 3, Pro 2 i AirPods 4 z aktywną redukcją szumów) sparowanych z iPhonem wyposażonym w tzw. Apple Intelligence, czyli lokalne, prywatne przetwarzanie danych. Obsługuje dziewięć języków: angielski, francuski, niemiecki, portugalski, hiszpański, włoski, chiński, japoński i koreański. Dla wielu Europejczyków to ogromny krok w kierunku prawdziwej komunikacji bez granic.
Tyle że ta granica wciąż istnieje – w postaci unijnego prawa i Apple musiało opóźnić premierę w Europie o kilka miesięcy, ponieważ Unia wymaga, by tzw. firmy-strażnicy (gatekeepers) umożliwiały innym podmiotom dostęp do swoich technologii. Chodzi o przepisy zawarte w ustawie o rynkach cyfrowych (DMA), które mają zapobiegać monopolom i faworyzowaniu własnych usług. W praktyce oznacza to, że Apple musiało stworzyć od zera nowy interfejs API, który pozwalałby aplikacjom i urządzeniom spoza ekosystemu firmy korzystać z tej samej technologii tłumaczenia.
Dla Apple była to nie tylko techniczna, ale i polityczna przeszkoda. Firma twierdzi, że unijne przepisy hamują innowacyjność i narażają użytkowników na ryzyko, bo zmuszają ją do otwierania wewnętrznych rozwiązań inżynieryjnych dla podmiotów trzecich. „Jesteśmy rozczarowani, że musieliśmy opóźnić premierę, aby dostosować się do regulacji Komisji Europejskiej” – napisała firma w oświadczeniu. Jeszcze dosadniej wypowiedział się Greg Joswiak – globalny szef marketingu Apple: „To wkurza klientów. To wkurza nas. Nie chcemy odmawiać funkcji europejskim użytkownikom. Nienawidzimy tego. Chcemy, żeby każdy miał dostęp do wszystkiego”.
Spór między gigantem z Cupertino a Brukselą to kolejny rozdział długiej historii napięć na linii Big Tech – Unia Europejska. Z jednej strony Komisja chce ograniczać dominację korporacji technologicznych i zapewniać konkurencję. Z drugiej – często sprawia, że innowacje docierają do europejskich użytkowników z opóźnieniem. Paradoksalnie więc w imię ochrony konsumentów, ci sami konsumenci muszą dłużej czekać na nowoczesne rozwiązania. Dla Apple to także test cierpliwości. Firma już wcześniej musiała zmieniać w Europie sposób pobierania opłat w App Store czy umożliwiać użytkownikom instalowanie aplikacji spoza oficjalnego sklepu. Teraz dostała kolejne zadanie: nauczyć swoje słuchawki, jak tłumaczyć, ale zgodnie z prawem unijnym.
Z technicznego punktu widzenia Live Translation to jedna z najbardziej imponujących funkcji, jakie trafiły do ekosystemu Apple. Działa w rozmowach telefonicznych, FaceTime i Wiadomościach, automatycznie rozpoznając języki uczestników rozmowy. W przypadku rozmowy z kimś, kto nie korzysta z AirPodsów, iPhone wyświetla na ekranie transkrypcję w czasie rzeczywistym. Efekt? Rozmowa między Irlandczykiem i Hiszpanem może wyglądać jak scena z „Gwiezdnych wojen”: słuchasz po angielsku, mówisz po hiszpańsku – i oboje rozumiecie wszystko.
Choć funkcja nie działa jeszcze w aplikacjach zewnętrznych, takich jak WhatsApp czy Telegram, Apple zapowiada, że to dopiero początek. Firma chce, by AirPodsy stały się prawdziwym narzędziem komunikacji, a nie tylko słuchawkami. W praktyce oznacza to, że granica między rozmową a tłumaczeniem zaczyna się zacierać – słuchawki już nie tylko przekazują dźwięk, ale rozumieją jego sens. W szerszej perspektywie to także krok ku przyszłości, w której bariera językowa przestaje istnieć. Jeszcze dekadę temu potrzebowaliśmy translatora w kieszeni, dziś wystarczy para słuchawek. A w niedalekiej przyszłości – być może nawet one nie będą potrzebne, bo tłumaczenie w czasie rzeczywistym stanie się funkcją naszego głosu, telefonu lub okularów rozszerzonej rzeczywistości.
Na razie jednak Apple szykuje się do europejskiej premiery swojego nowego gadżetu i choć Bruksela zdołała opóźnić ten moment, nie udało się jej na szczęście zatrzymać samego postępu. W grudniu AirPodsy przemówią w dziewięciu językach, a użytkownicy wreszcie usłyszą to, co Apple chciało im powiedzieć od dawna: „Think different – i mów, jak chcesz”.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by omid armin on Unsplash

