Strach, bariery i dzieci z rodzicami

W Citywest na zachodnich obrzeżach Dublina czas jakby się zatrzymał – metalowe bariery, które jeszcze tydzień temu miały tylko kierować ruchem pieszym, dziś wyglądają jak granica między światem bezpieczeństwa a niepewności. Wokół hotelu, który od miesięcy służy jako tymczasowe schronienie dla uchodźców z Ukrainy i osób ubiegających się o azyl stoją natomiast funkcjonariusze An Gharda Síochána. Niektórzy z nich wyglądają na zmęczonych, inni po prostu czuwają, a atmosfera jest napięta jak linka wyciągarki.

To tutaj w Citywest w minionych dniach wybuchały zamieszki, które wstrząsały Dublinem, a protesty przeciwko obecności migrantów przerodził się w otwarty bunt – z płonącym policyjnym furgonem, rzucanymi fajerwerkami i krzykami, które odbijały się od ścian hotelu.

Anastazja, matka dwójki małych dzieci, mówi, że zrobiła dokładnie to samo, co wtedy, gdy w jej mieście na Ukrainie zaczęły spadać bomby. „Włożyłam lekarstwa, ubrania dla dzieci, dokumenty. Zaczęłam szukać, gdzie jest wyjście awaryjne, co zrobić, jeśli wszystko stanie się bardzo złe” – mówi, głaszcząc czteroletnią córkę po włosach. Kiedy protestujący podpalali policyjny samochód, ona tłumaczyła dzieciom, że to tylko „głośne dźwięki”, ale sama już wiedziała, że Dublin nie jest dziś spokojnym miejscem. Jej dwuletni synek, jakby z filmu o dziecięcej odwadze, powiedział: „Nie martw się, mamo, będę cię chronić”.

Anastazja się uśmiechnęła. „Ale on jest taki malutki” – mówi cicho.

Natalia nie ma dzieci, ale tej nocy zaopiekowała się dzieckiem swojej przyjaciółki. Kobieta wracała z pracy i nie mogła przebić się przez protesty do hotelu. „Spałyśmy z małym w moim pokoju, a jego mama znalazła schronienie w Lucan” – opowiada. Przez wiele godzin nikt z mieszkańców Citywest nie mógł wyjść ani wejść. Recepcja była zamknięta, korytarze puste. Niektórzy spali w biurach, inni siedzieli z dziećmi w łazienkach, z dala od okien. „Nie pozwolono nam podejść do recepcji. Nie wiedzieliśmy, co dzieje się na zewnątrz” – wspomina Natalia.

Wasyłyna ma wadę wzroku i porusza się ostrożnie po korytarzu. Mówi, że najbardziej boi się pożaru. „Nie wiem, dokąd pójdę. Gdyby coś się stało, nie poradzę sobie sama” – mówi przez tłumacza. Od kilku dni nie wyszła nawet do supermarketu. Jeśli będzie musiała pójść do szpitala, poprosi kogoś o pomoc. Jej głos drży.

Zamieszki w Citywest to echo coraz głośniejszej debaty o imigracji w Irlandii. Coraz częściej słyszy się głosy niezadowolenia – nie tylko w Dublinie, ale i w mniejszych miejscowościach. Ludzie pytają, czy państwo ma plan. Rząd odpowiada: tak, ale sytuacja jest trudna. Władze Citywest utrzymują, że bezpieczeństwo zostało przywrócone. Policja wciąż patroluje okolice, a metalowe ogrodzenia pozostaną na miejscu „do odwołania”. Nikt nie wie, co to właściwie znaczy – tydzień, miesiąc, rok?

Wewnątrz hotelu mieszkańcy próbują wrócić do normalności. Dzieci chodzą do szkoły, ale nie bawią się już na placu przed budynkiem. Kobiety spotykają się w stołówce, piją herbatę, opowiadają sobie o planach, które zawiesiły gdzieś między wojną a niepokojem.

Starszy mężczyzna z okolicy, który codziennie przechodzi obok hotelu, mówi, że „to już nie ten sam Dublin”. „Zawsze byliśmy otwarci, gościnni, ale teraz ludzie są rozdrażnieni, boją się, nie wiedzą, co się dzieje” – dodaje. Mieszkańcy Saggart i okolicznych osiedli pomagali uchodźcom od pierwszego dnia, przynosili ubrania, jedzenie, zabawki dla dzieci. Teraz wielu z nich po prostu się boi, nie tyle uchodźców, ile napięcia, które wisi w powietrzu.

W hotelu Citywest życie toczy się dalej, ale jakby w zwolnionym tempie. Ludzie są wdzięczni funkcjonariuszom i personelowi za ochronę, ale każdy czuje, że coś się zmieniło. Irlandzki sen o otwartości pokrył się rysą. W oczach Anastazji i jej dzieci widać to najlepiej, nadzieję zmieszaną ze strachem, wdzięczność splecioną z nieufnością.

Bo w Dublinie, mieście literatów i muzyków, w którym przez dekady świętowano wolność, dziś dominuje jedno słowo: „ostrożność”.

Bogdan Feręc

Źr. RTE

Fot. Kadr z nagrania RTE

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Sekretna sofa w poko
Cisza przy urnach. I
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.