Dane z telefonów w Irlandii sprzedawane jak bułki na targu

Twoja codzienna droga do pracy, zakupy w lokalnym supermarkecie, weekendowy spacer po parku – wszystko to można kupić na rynku cyfrowych danych. Jak ujawniło śledztwo Prime Time, dokładne ścieżki ruchu dziesiątek tysięcy smartfonów w Irlandii są na wyciągnięcie ręki dla firm handlujących reklamą i marketingiem. A to oznacza, że nasza prywatność i bezpieczeństwo narodowe mogą wisieć na włosku.
Dziennikarze podszywający się pod przedsiębiorców zajmujących się analizą danych otrzymali za darmo próbkę zawierającą ruchy 64 tysięcy telefonów w ciągu zaledwie dwóch tygodni kwietnia. Dane te były tak dokładne, że pokazywały wejścia i wyjścia z domów, trasy do pracy, czas spędzony w klinikach zdrowia psychicznego czy… przemarsze przez więzienia o zaostrzonym rygorze i bazy wojskowe. To nie są anonimowe punkciki na mapie. To precyzyjne profile życia ludzi, które – przy odrobinie wiedzy – pozwalają ustalić adres zamieszkania, codzienną rutynę i krąg znajomych.
Były dowódca irlandzkiego Oddziału Rangersów i ekspert ds. bezpieczeństwa dr Cathal Berry nie owija w bawełnę: – Istnieją niegodziwi aktorzy, którzy w pełni wykorzystają tego typu informacje. Jeśli ktoś zna twój adres i widzi, jak często wychodzisz z domu – jesteś narażony. A jeśli masz wysokie stanowisko w państwie? To już kwestia bezpieczeństwa narodowego. Berry dodaje, że coś, co „wydaje się tak nie w porządku”, po prostu nie powinno być legalne.
Po publikacji materiału Komisja Ochrony Danych (DPC) przyznała, że jest „poważnie zaniepokojona” i że identyfikuje brokera danych odpowiedzialnego za proceder. Problem w tym, że handel lokalizacjami nie jest nowy – od lat alarmują o nim aktywiści na rzecz prywatności, a regulatorzy wciąż są o krok za sprzedawcami. – Komisja ma władzę. Może uzyskać nakaz i wyważyć drzwi, ale od lat tego nie robi – ostrzega Johnny Ryan z Irlandzkiej Rady Swobód Obywatelskich.
Najbardziej niepokojący fragment raportu dotyczy wojska. Telefony poruszające się po terenach baz w Dublinie i Cork „zdradzały” adresy zamieszkania ich właścicieli. A nawet – jak w przypadku Kwatery Głównej Marynarki Wojennej, pozwalały prześledzić, gdzie operują okręty wojenne. Siły Obronne zapewniają, że minimalizują użycie elektroniki w newralgicznych punktach, ale jednocześnie przyznają, że muszą zrewidować procedury wobec nowych zagrożeń.
Śledztwo Prime Time pokazało też, jak łatwo anonimizowane dane stają się danymi osobowymi. Wystarczyło sprawdzić, dokąd telefon wraca nocą, a potem zestawić to z godzinami pracy – i już można było powiązać urządzenie z konkretną osobą.
Poseł Fine Gael Barry Ward, który na własne oczy zobaczył ścieżki telefonu swojego współpracownika, nie krył wstrząsu: – Pomysł, że takie informacje są darmowe i dostępne dla każdego, jest absolutnie przerażający. To nie tylko niewłaściwe – to niebezpieczne.
Firmy handlujące danymi bronią się, że użytkownicy sami wyrazili zgodę, klikając regulaminy aplikacji. Nie mówią tylko, z których aplikacji dane wyciekają – a lista takich programów jest prawdopodobnie dłuższa, niż chcielibyśmy wiedzieć. Problem w tym, że nikt przy zdrowych zmysłach nie spodziewa się, że „zgoda na personalizację reklam” oznacza możliwość śledzenia przez obce firmy krok po kroku.
Cała sprawa stawia Irlandię i całą Unię Europejską przed poważnym pytaniem: czy w dobie cyfrowej gospodarki bezpieczeństwo obywateli i państwa naprawdę może zależeć od kilku linijek w regulaminie aplikacji pogodowej? Jeśli prawo nie nadąży za technologią, to wcześniej czy później ktoś te dane wykorzysta i to nie w celu sprzedania nam nowego tostera, tylko w celach znacznie mroczniejszych.
Pamiętaj! Twój telefon to nie tylko urządzenie, ale i brama do twojego życia, a dopóki państwo nie zamknie tej furtki, każdy, kto zapłaci, może przez nią zajrzeć.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Photo by JustStartInvesting on Unsplash