Stratę pokryje podatnik. Irlandia zamyka rozdział AIB z miliardami straty

Rząd Irlandii definitywnie kończy swoją przygodę właścicielską z Allied Irish Banks (AIB), sprzedając ostatnie 2% udziałów u największego pożyczkodawcy kraju. Transakcja, choć formalnie oznacza pełne „wyjście” państwa z AIB, ostatecznie zamyka się bolesną stratą dla budżetu państwa, a więc dla wszystkich podatników.
Sprzedaż udziałów za 305,3 mln euro wieńczy operację, która kosztowała obywateli ponad 22 miliardy euro w czasie kryzysu finansowego lat 2008–2010. Jak obliczył Kontroler i Audytor Generalny, całkowity koszt ratowania AIB był wyższy, niż dotąd przyznawano i sięgnął 22,2 miliarda euro. Tymczasem łączna kwota odzyskana przez państwo wyniosła 19,8 miliarda euro. To oznacza czystą stratę gotówkową na poziomie co najmniej 2,4 miliarda euro – bez uwzględnienia takich elementów jak koszt pieniądza, inflacja czy alternatywny koszt inwestycji publicznych.
To gorzki finał jednej z najbardziej kontrowersyjnych operacji w historii irlandzkich finansów publicznych. Warto przypomnieć, że ratowanie sektora bankowego w szczycie kryzysu pochłonęło łącznie 64 miliardy euro, z czego ogromna część została trwale utracona – przede wszystkim w przypadku banków Anglo Irish Bank i Irish Nationwide, które ostatecznie zbankrutowały i zostały zlikwidowane.
We wrześniu 2008 r., w jednej z najbardziej dramatycznych nocy w historii irlandzkiego rządu, państwo udzieliło gwarancji depozytowych całemu sektorowi bankowemu. W kolejnych latach do AIB płynęły miliardy euro w gotówce, które zapewniły przetrwanie banku, ale oznaczały też w praktyce nacjonalizację. Państwo objęło większościowy pakiet i przez lata próbowało powoli sprzedawać ten na rynku.
Sprzedaż była rozłożona w czasie – część akcji wykupywał sam AIB, część trafiała na giełdę. W maju tego roku AIB odkupiło od państwa pakiet za 1,2 miliarda euro. Ostatnia transakcja zrealizowana została w ramach tzw. przyspieszonego bookbuildingu, czyli ekspresowej sprzedaży pakietu inwestorom instytucjonalnym. Cena: 6,94 euro za akcję – nieco poniżej kursu giełdowego z dnia poprzedniego.
Minister finansów Paschal Donohoe ogłaszając sprzedaż, podkreślał, że to „ważny krok w realizacji polityki rządu polegającej na przywróceniu sektora bankowego w ręce prywatne”. Jednak nawet sam resort przyznał we wtorkowym komunikacie, że środki podatników nie zostały w pełni odzyskane.
Co ciekawe, nie wszystkie akcje ratunkowe skończyły się stratą. W przypadku Bank of Ireland, do którego państwo wpompowało 4,7 miliarda euro, ostateczny bilans okazał się dodatni – sprzedano udziały za niemal 6,7 miliarda euro, co przyniosło zysk w postaci ponad 2 miliardów euro. Niestety, ten sukces nie wystarczył, by zrekompensować dramatyczne straty na innych frontach.
Dziś państwo wciąż posiada większościowy pakiet (57%) w Permanent TSB – trzecim banku, który przetrwał kryzys. To właśnie tam teraz skupi się uwaga rynku i Ministerstwa Finansów. Ale już dziś wiadomo, że rozliczenie „ery bankowych ratunków” nie wypada dla Irlandii korzystnie.
Strata 2,4 miliarda euro z tytułu operacji AIB to nie tylko liczba w raporcie. To realny koszt dla budżetu – i dla mieszkańców kraju. To pieniądze, które nie trafią do szkół, szpitali, na infrastrukturę czy na mieszkania socjalne. To także przestroga, że interwencje państwowe, nawet jeśli konieczne, muszą być dokonywane z rozwagą i jasno określoną strategią wyjścia.
Na papierze Ministerstwo Finansów podaje, że inwestycje w trzy uratowane banki (AIB, Bank of Ireland, PTSB) przyniosły – sumarycznie – nadwyżkę 0,6 miliarda euro. Ale ten rachunek nie zawiera strat z Anglo Irish Bank ani Irish Nationwide, których koszty były gigantyczne i nie zostały odzyskane w żaden sposób.
Ostatnia transakcja oznacza więc definitywny koniec złudzeń: operacja ratowania AIB zakończyła się dla podatnika stratą – i to niemałą. W dobie kryzysu mieszkaniowego, kolejek do lekarzy i przeciążonego systemu edukacji, to zła wiadomość – zwłaszcza że wciąż spłacamy kredyty zaciągnięte na sfinansowanie tamtego ratunku.
Jeśli państwo znów stanie przed koniecznością ratowania „zbyt dużych, by upaść”, być może warto będzie przypomnieć sobie, ile kosztuje ta decyzja, gdy bańka pęka, a milczący rachunek zostaje wystawiony społeczeństwu.
Bogdan Feręc
Źr. Independent