Kiedy państwo spuszcza wzrok: Jak uzbrojony mężczyzna z przeszłością chodził wolno, aż do tragedii w Carlow

W niedzielne popołudnie spokojne zazwyczaj centrum handlowe Fairgreen zamieniło się w scenę grozy. Mężczyzna w wieku około 20 lat, uzbrojony w broń śrutową, oddał strzały, chodząc wśród tłumu ludzi. Jeden mężczyzna zginął, a dziecko odniosło obrażenia nogi, natomiast postronni świadkowie zaczęli uciekać w panice.
Mimo że funkcjonariusze Gardy zareagowali błyskawicznie i nie oddali ani jednego strzału, sam podejrzany zginął w wyniku śmiertelnego samo postrzału. Pytania nie pojawiły się nie w momencie strzałów – tylko dużo wcześniej, co wskazuje, że tragedii można było zapobiec.
Jak się okazuje, sprawca miał już na koncie przestępstwa związane z bronią palną i znajdował się na warunkowym zwolnieniu. Mimo tego – a także mimo znanej fascynacji bronią – nie tylko przebywał na wolności, ale mógł nosić broń, z którą przeszedł przez centrum handlowe. Oficjalne stanowisko brzmi uspokajająco: miał być „zafascynowany bronią w celach rekreacyjnych, a nie przestępczych”. Tyle że w niedzielę jego „rekreacja” o mało nie skończyła się masakrą.
Publiczne zaufanie do wymiaru sprawiedliwości zaczyna kruszyć się w momencie, gdy obywatele widzą, jak osoby z udokumentowanymi, niepokojącymi zachowaniami otrzymują drugą – i kolejne – szanse. Ludzie pytają: jakie jeszcze „warunki zwolnienia za kaucją” muszą zostać złamane, by system zareagował na czas?
Centrum handlowe i parking pozostawały zamknięte przez cały poniedziałek, ale psychologiczne skutki tego wydarzenia nie znikną tak szybko. Dziecko, które ucierpiało w tym zdarzeniu, rodziny, które widziały broń w centrum miasta – to nie są statystyki. To realne ofiary pobłażliwości systemu wobec tych, których powinien monitorować najściślej.
Zastępczyni komisarza Gardy Paula Hilman potwierdziła, że żaden funkcjonariusz nie oddał strzału i że podejrzany sam spowodował śmiertelny uraz. To pokazuje profesjonalizm i chłodną ocenę sytuacji – ale także ograniczenia, z jakimi służby muszą się mierzyć, gdy ustawodawstwo i sądy pozwalają niebezpiecznym osobom wracać na ulice.
Kto i na jakiej podstawie uznał, że ten człowiek nie stanowi zagrożenia? Jakim cudem był w stanie wejść z bronią do centrum handlowego? Gdzie zawiodły mechanizmy kontroli? Irlandzkie społeczeństwo domaga się odpowiedzi. Bo jeśli nic się nie zmieni, kolejna tragedia będzie tylko kwestią czasu, a system znów będzie tłumaczył, że „nie było sygnałów ostrzegawczych”.
Bogdan Feręc
Źr. The Liberal
Photo CC BY 4.0 Kevin.B