200% absurdu? Irlandzka cena za zdrowie publiczne i butelkę wina

W najnowszych danych Eurostatu Irlandia znów zajęła pierwsze miejsce – tym razem nie w kategorii jakości życia czy innowacyjności, lecz… ceny alkoholu. Według wyliczeń unijnej agencji statystycznej, ceny trunków na Szmaragdowej Wyspie sięgają dziś 200% średniej UE. Choć niektórym może to dawać moralne poczucie postępu cywilizacyjnego, dla wielu to raczej kwas niż szlachetna głębia bukietu.

W samym centrum tej polityczno-ekonomiczno-etycznej fermentacji stoi Minimalna Cena Jednostkowa (Minimum Unit Pricing – MUP), wprowadzona trzy i pół roku temu jako rzekomy oręż w walce z nadużywaniem alkoholu. Mechanizm jest prosty: państwo ustala minimalną cenę, po której można sprzedać daną jednostkę czystego alkoholu. Teoretycznie, tanie „sikacze” z dyskontów miały zniknąć z półek, a problem alkoholizmu magicznie się rozpuścić. Praktycznie? No cóż – zyskali na tym głównie detaliści i budżet państwa.

Alkohol, czyli luksus?

Czy dziś Irlandia to kraj, w którym flaszka whiskey to towar luksusowy? Patrząc na ceny – tak, ale jeśli mierzyć to wskaźnikami społecznymi – raczej nie. Alkohol nie zniknął z domów, ogródków piwnych ani z dzielnic. Zmieniła się jedynie jego cena i… może opakowanie. Problemy pozostały, bo przecież butelka trunku za 18 euro szkodzi tak samo, jak ta za 10 €.

Główny ekonomista Instytutu Spraw Międzynarodowych i Europejskich Dan O’Brien nie owija w bawełnę: To jedna z najgłupszych polityk, jakie pamiętam – mówi bez zająknięcia. I dodaje, że MUP nie ogranicza spożycia – tylko tłoczy zyski do kieszeni sprzedawców. Jeżeli natomiast rząd chce ograniczać pijaństwo cenami, niech zrobi to uczciwie – poprzez podatki, z których można przynajmniej sfinansować służbę zdrowia. Tymczasem według O’Briena spożycie alkoholu i tak spada od 25 lat – głównie dzięki edukacji, zmianom kulturowym, stylowi życia, a nie dzięki skokowym podwyżkom cen. „Jedną ze swobód jest wolność wyrządzania sobie krzywdy” – dodaje prowokacyjnie, przypominając, że dorosły człowiek nie jest dzieckiem i ma prawo zatopić się w piwie tak jak w kredycie hipotecznym czy romansie z szefem.

MUP jako inwestycja w przyszłość?

Zgoła innego zdania jest Chris Luke – emerytowany lekarz medycyny ratunkowej, który w swoim podcaście „Irish Medical Lives” nie raz opowiadał o nocnych dyżurach, krwi na chodnikach i bólu matek. Dla niego MUP to nie tylko polityka cenowa, ale akt zdrowotnego patriotyzmu. „Nie chodzi tylko o to, że ktoś się upije i zaśnie w krzakach. Chodzi o setki wypadków drogowych, o przemoc domową, o zatkane izby przyjęć i pacjentów umierających w kolejkach” – mówi Luke. W jego ocenie efekty polityk zdrowia publicznego nie są natychmiastowe, ale przynoszą korzyści w skali dekad. Jak szczepionka, której działanie widać dopiero gdy epidemia nie wybucha.

I faktycznie – dane z innych krajów, takich jak Szkocja czy Kanada, gdzie wprowadzono podobne przepisy, wskazują na spadki hospitalizacji i zgonów związanych z alkoholem. Tu trzeba jednak podkreślić, że tylko wtedy, gdy MUP idzie w parze z szeroką edukacją i wsparciem psychologicznym – a nie tylko z podniesieniem ceny w dyskoncie.

Ekonomia kontra etyka

Spór o MUP nie jest tylko konfliktem między ekonomią a zdrowiem publicznym – to także pytanie o rolę państwa w życiu obywatela. Czy władza ma prawo ograniczać wolność obywatela w imię jego dobra? Czy możemy godzić się na drożyznę „dla zdrowia”, kiedy inflacja, kryzys mieszkaniowy i stagnacja płac dotykają klasy średniej i pracującej? A może prawdziwy problem nie tkwi w samej butelce, lecz w nierówności społecznej, samotności, kulturze stresu i braku dostępu do terapii? Może pijemy nie dlatego, że alkohol jest tani – tylko dlatego, że codzienność bywa nie do zniesienia?

A co z turystyką?

Nie bez znaczenia jest też aspekt wizerunkowy. Irlandia, znana z pubów i gościnności, zaczyna jawić się turystom jako kraj, gdzie piwo kosztuje jak małe spa. W Dublinie za pintę płaci się dziś tyle, co w luksusowym barze w Berlinie. Czy wkrótce Guinness stanie się atrakcją z półki premium? A może turyści przerzucą się na lemoniadę?

Co dalej?

Politycy stoją dziś przed dylematem: znieść MUP, co może dać krótkoterminową ulgę, czy bronić tego wymysłu polityków jak bastionu nowoczesnej polityki zdrowotnej? Jeśli zostanie zniesiony, opozycja oskarży rząd o kapitulowanie wobec lobby alkoholowego. Jeśli zostanie utrzymany – biedni będą płacić więcej za swój smutek topiony w butelce. Być może warto przemyśleć całą filozofię walki z alkoholem. Może, zamiast karać ceną, trzeba inwestować w człowieka? Bo jak pisał Orwell – „każdy pijak to nieszczęśliwy idealista”, a takich w Irlandii nie brakuje.

Bogdan Feręc

Źr. News Talk

Photo by Na sen on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
16 miliardów haseł
Micheál Martin pyta
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.