Znów w domu. Michael D. Higgins wrócił do Áras an Uachtaráin
Wrócił tam, gdzie zawsze był najbardziej sobą do Áras an Uachtaráin, w otoczeniu drzew Phoenix Parku, swojego ukochanego psa i cichego rytmu codzienności. Prezydent Michael D. Higgins zakończył krótkie leczenie szpitalne i ponownie objął swoje obowiązki w rezydencji prezydentów Republiki Irlandii.
Po kilku dniach spędzonych w szpitalu St. James’s w Dublinie, gdzie był leczony antybiotykami z powodu miejscowej infekcji, prezydent wrócił do domu w dobrym nastroju i, jak przekazał jego rzecznik, z wdzięcznością wobec tych, którzy się nim zajęli. „Prezydent Higgins chciałby wyrazić wdzięczność personelowi medycznemu, który się nim zajął, oraz wszystkim członkom społeczeństwa, którzy przesłali mu najlepsze życzenia” – przekazało biuro głowy państwa.
To proste zdanie, ale w jego stylu. Michael D. Higgins od lat słynie z ciepła, z jakim odnosi się do ludzi – od studentów po wolontariuszy, od poetów po pielęgniarki. Nigdy nie ukrywał, że praca publiczna to nie tylko polityka, ale też empatia i po kilku dniach w szpitalu, znowu daje przykład, jak tę empatię okazywać.
Prezydent przyjechał do szpitala w niedzielę, zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami. Jego stan zdrowia szybko się poprawił i w poniedziałek rzecznik przekazał, że „prezydent czuje się dobrze i jest w dobrym nastroju”. Dla wielu Irlandczyków ta wiadomość przyniosła ulgę. Higgins jest jedną z tych postaci, które łączą pokolenia – nie tylko jako głowa państwa, ale też jako poeta, humanista, człowiek słowa. W czasach, gdy polityka bywa brutalna i głośna, jego ton zawsze pozostaje spokojny, a jego słowa są pełne znaczenia.
To nie pierwszy raz, gdy zdrowie prezydenta stało się tematem publicznej troski. W zeszłym roku Michael D. Higgins spędził kilka dni w tym samym szpitalu, aby rutynowo zadbać o ciśnienie krwi. Wówczas także podziękował społeczeństwu za „ogromne wsparcie”, jakie otrzymał, i z otwartością wspomniał później o lekkim udarze, którego doświadczył. Nie było w tym patosu ani dystansu, a raczej szczerość człowieka, który nie ukrywa swoich słabości, lecz traktuje je jako część życia. Być może dlatego Irlandczycy widzą w nim nie tylko prezydenta, ale i kogoś bliskiego.
84-letni Michael D. Higgins pozostanie na stanowisku w Áras an Uachtaráin do 10 listopada, kiedy to następnego dnia w Dublin Castle zaplanowano inaugurację prezydentury Catherine Connolly. Będzie to moment symboliczny, a nie tylko przekazanie urzędu, ale i pożegnanie prezydenta, który przez lata wnosił do irlandzkiego życia publicznego coś więcej niż politykę: język troski, wrażliwości i kultury.
Jego powrót do domu po tym krótkim szpitalnym epizodzie, jest więc czymś więcej niż informację medyczną. To przypomnienie, że w kraju, który często biegnie za szybko, są jeszcze chwile zatrzymania, wdzięczności i ludzkiego ciepła.
Bogdan Feręc
Źr. RTE
Fot. Dzięki uprzejmości RTE
