Wstęp do zjednoczenia Irlandii? Debata o statusie obserwatora dla Irlandii Północnej nabiera tempa
Na europejskich korytarzach polityki znów słychać szmer o Irlandii Północnej. Jak ujawnił The Telegraph, ponad tuzin europosłów, głównie z Irlandii, wystąpiło z apelem do przewodniczącej Parlamentu Europejskiego Roberty Metsoli o nadanie północnoirlandzkim politykom statusu obserwatora. Propozycja ma być czymś w rodzaju symbolicznego mostu, który w razie zjednoczenia wyspy, poprowadziłby region z powrotem do Unii Europejskiej.
W liście europosłów pojawia się argument, że taki ruch „utrzyma otwarte drzwi do projektu europejskiego dla mieszkańców Irlandii Północnej”. Dla zwolenników zjednoczenia to logiczne przedłużenie gwarancji otrzymanych przez Dublin w 2017 roku, według których ewentualna zjednoczona Irlandia automatycznie wróci do UE. Swoją sygnaturę pod apelem złożyło kilku polityków Sinn Féin, znanych z dążenia do zakończenia podziału wyspy i odbudowania pełnego członkostwa w strukturach UE. Krajowy przewodniczący partii Declan Kearney mówi wprost: Sinn Féin od lat zabiega o status obserwatora i otwarcie biura UE w regionie. W jego ocenie Brexit pozostawił szkody, które wymagają europejskiej naprawy.
Polityczna równowaga Irlandii Północnej po raz kolejny została wstrząśnięta przez spór o kierunek, w którym ma podążać region, czyli czy ku Brukseli, czy ku mocniejszemu związaniu z Londynem? Unionistyczna część sceny politycznej reaguje na propozycję z wyraźną irytacją. Dla lidera DUP Gavina Robinsona to jedynie symboliczne gesty, odwracające uwagę od faktycznych problemów wynikających z Ram Windsor, które utrzymują region w części unijnego rynku towarów.
Lord Dodds dodaje, że pomysł przeczy konstytucyjnej pozycji Irlandii Północnej w Zjednoczonym Królestwie. Jim Allister z Traditional Unionist Voice idzie jeszcze dalej, nazywając inicjatywę próbą legitymizacji „kolonialnych rządów UE” przez tylne drzwi. Z kolei dla Matthew O’Toole z opozycji w Stormont status obserwatora byłby naturalnym krokiem, który zapewniłby mieszkańcom odpowiednią reprezentację, skoro i tak obowiązują ich przepisy jednolitego rynku.
W tle całej debaty pulsuje pytanie, które coraz częściej przetacza się przez irlandzką politykę: kiedy i czy w ogóle odbędzie się referendum graniczne? Sinn Féin nie kryje ambicji, by głosowanie odbyło się do 2030 roku. Jednak minister Hilary Benn studzi emocje, wskazując, że taki scenariusz jest „daleki”. Przepisy Porozumienia Wielkopiątkowego przewidują referendum jedynie wtedy, gdy „wydaje się prawdopodobne”, że większość poparłaby zjednoczenie, a Londyn nie dostrzega dziś takiego momentu.
Debata o statusie obserwatora staje się więc czymś więcej niż techniczną rozmową o europejskiej reprezentacji. To kolejne pole starcia między dwiema wizjami przyszłości regionu: jedną sięgającą ku Brukseli i jedności wyspy, drugą kurczowo trzymającą się unii z Londynem. W tej opowieści status obserwatora może okazać się małym krokiem o ogromnym znaczeniu politycznym albo tylko symboliką, którą jedni chcą wykorzystać, a drudzy boją się jej konsekwencji.
To jednak dopiero początek rozgrywki, w której każdy gest po jednej stronie granicy rezonuje po obu stronach Morza Irlandzkiego.
Bogdan Feręc
Źr. The Telegraph
Photo by John Cameron on Unsplash
