Samochód lepszy od żony, bo nie mówi, jak masz jechać
W przyszłym roku Londyn może stać się pierwszym miastem w Europie, w którym po ulicach zaczną śmigać taksówki bez kierowcy. Autonomiczne, ciche, precyzyjne, z elektroniką zamiast emocji za kółkiem. To, co jeszcze niedawno wydawało się wizją z filmu z dalekiej przyszłości, lada moment stanie się rzeczywistością. Pojazdy, które już teraz jeżdżą po San Francisco czy Los Angeles, zbliżają się do wysp, a pytanie brzmi: czy Irlandia jest gotowa, by pozwolić maszynie zawieźć nas do pracy, pubu czy na lotnisko?
Brytyjska stolica znów chce być pionierem, ale tym razem nie w budowie metra, bo we wprowadzaniu sztucznej inteligencji na drogi. Testy autonomicznych taksówek przebiegają pomyślnie, a ich operatorzy przekonują, że bezpieczeństwo to priorytet. Korespondentka The Irish Times Ciara O’Brien, która miała okazję przejechać się takimi pojazdami w USA, nie kryła zachwytu: „Nigdy nie czułam się tak bezpiecznie w taksówce w USA. Po chwili zapominasz, że nikt nie siedzi za kierownicą”.
Jej słowa są o tyle ciekawe, że opisują paradoks: człowiek czuje się spokojniej, kiedy prowadzi maszyna, a nie inny człowiek. Bo komputer nie trąbi, nie klnie, nie przysypia, nie pisze SMS-a w korku… i nie flirtuje też z pasażerką.
Irlandia słynie z wielu rzeczy – głównie z deszczu i, niestety, z kierowców, którzy czasem jeżdżą tak, jakby ruch drogowy był formą poezji eksperymentalnej. Kto próbował przejechać przez centrum Dublina w godzinach szczytu, ten wie, że manewry niektórych „driverów” przypominają bardziej taniec współczesny niż jazdę samochodem. W takim kraju autonomiczne pojazdy mogłyby naprawdę wprowadzić porządek. Zniknęłyby nagłe zmiany pasa bez kierunkowskazu, pościgi za wolnym miejscem parkingowym czy dramatyczne próby wyprzedzania na wąskich drogach hrabstwa Clare.
Zresztą kierowca, który się nie męczy, nie pije i nie gada przez telefon, to brzmi jak opis cudu.
Ciara O’Brien podkreślała, że wszystkie systemy bezpieczeństwa w tych autach są testowane „wielokrotnie i obsesyjnie”. I rzeczywiście, gdy sztuczna inteligencja popełnia błąd, robi to z rozgłosem, ale człowiek popełnia błędy codziennie i nikt o tym nie pisze.

Tymczasem ciekawostka z drugiego końca Europy, bo w Gliwicach zbudowano prototyp autonomicznego, w pełni polskiego autobusu. Projekt powstał we współpracy naukowców z Politechniki Śląskiej i inżynierów z krajowych firm technologicznych.
Pierwsze testy pojazdu wypadły doskonale, a autobus samodzielnie porusza się po wyznaczonym torze, reaguje na przeszkody, zatrzymuje się na przystankach i rozpoznaje pieszych. To dowód, że również w Europie Środkowej rodzi się technologia, która może zmienić oblicze transportu publicznego. Polska pokazuje, że autonomiczność to nie tylko domena Doliny Krzemowej, to także efekt pomysłowości inżynierów z Gliwic, którzy po cichu dołączyli do wyścigu o przyszłość mobilności.
Jane Cowan z Irish Examiner zwróciła natomiast uwagę na inny aspekt: bezpieczeństwo kobiet korzystających z taksówek nocą. Wiele z nich woli iść pieszo, niż wsiąść do samochodu z nieznajomym kierowcą. Wersja bez człowieka za kierownicą mogłaby więc zwiększyć poczucie bezpieczeństwa, bo w końcu nikt nie zadaje osobistych pytań ani nie patrzy w lusterko trochę zbyt często.
To także argument, który w Irlandii może trafić do opinii publicznej, więc kraju, w którym bezpieczeństwo w transporcie publicznym jest coraz częściej dysksyjne.
Z technicznego punktu widzenia Irlandia nie jest jeszcze gotowa na takie zmiany, gdyż infrastruktura drogowa jest miejscami zbyt wąska, oznakowanie nie zawsze czytelne, a wi-fi potrafi zniknąć szybciej niż chęć do pracy po święcie narodowym. Jeśli jednak Londyn da przykład, a społeczeństwo przestanie bać się idei „auta bez kierowcy”, irlandzki rząd może szybko podchwycić temat. Tym bardziej że w kraju, gdzie Uber działa z ograniczeniami, a licencjonowane taksówki są drogie i trudno dostępne w mniejszych miejscowościach, autonomiczne taksówki mogłyby rozwiązać więcej problemów, niż ich stworzyć.
Mimo wszystko wprowadzenie taksówek bez kierowców jako transportu publicznego mogłoby budzić kontrowersje. System wymagałby ogromnej regulacji, a każda awaria stałaby się tematem pierwszych stron gazet. Za to autonomiczne samochody prywatne? To już inna rozmowa.
Wyobraźmy sobie: wsiadasz rano, ustawiasz trasę do pracy, bierzesz do ręki kawę w kubku termicznym, przymykasz oczy po nocy w pubie, a auto samo rusza przez mglistą Irlandię. Zero stresu, zero klaksonów… i nawet jeśli przez pół drogi drzemiesz – zawsze dojeżdżasz.
W świecie, w którym coraz trudniej o spokój, samochód, który myśli za ciebie, to może nie tyle luksus, ile przyszłość transportu osobistego. Oczywiście, póki co, trzeba zaufać technologii, ale jak pokazały doświadczenia z USA, to zaufanie bywa wynagradzane.
*
Osobiście jestem jak najbardziej za. Gdyby w Irlandii można było kupić prywatne auto autonomiczne, zrobiłbym to bez wahania. Wyobrażam sobie „zmęczony” sobotni poranek po długim piątkowym wieczorze w pubie, a samochód grzecznie wiezie mnie na zakupy. Nie ma mandatu, nie ma stresu, nie ma rozmowy z kierowcą o polityce. Po prostu – jedziesz i może właśnie o to chodzi w nowoczesnym życiu: żeby wreszcie pozwolić sobie być pasażerem.
Bogdan Feręc
Źr. News Talk
Photo by Remy Gieling on Unsplash

